Niemiec zabił polską żonę dostał dożywocie
Zwłoki
Manfred G., który zamordował swą (†29 żonę Dorotę l.), latami udawał niewinnego i zwodził policję. Wreszcie został skazany przez niemiecki sąd na karę dożywotniego więzienia. Dorota została przez niego uduszona, jej ciało poćwiartowane, upchnięte
w workach i przenoszone z miejsca na miejsce.
Pochodząca z Radlina (woj. śląskie) Dorota zniknęła w nocy 18 października 2016 r. z mieszkania w niemieckim Selfkant pod Kolonią. Zdaniem jej męża Manfreda po kłótni go zostawiła. Małżeństwo przeżywało kryzys i kobieta rzeczywiście chciała
męża. Została jednak przez niego zamordowana.
Szukano jej jako zaginionej. Niemieccy policjanci zauważyli, że mężczyzna utrzymuje dwa mieszkania i zorganizowali grę operacyjną. – Tajniacy udawali gangsterów zainteresowanych współpracą z Manfredem. Kusili go wysokimi dochodami z „biznesu”. Wkradali się w jego łaski, aż sam się wygadał – relacjonuje Joanna Balla, która w tamtym czasie organizowała poszukiwania Doroty.
Policjanci zabierali Manfreda na imprezy do domów uciech. Byli cierpliwi. Operację zakończyli, gdy kilka razy nagrali jego wyznania. Wtedy też na jednej z jego posesji odkryli szczątki Doroty. Udało się odtworzyć tragedię. Podczas awantury Manrzucić fred zepchnął Dorotę ze schodów. Potem założył jej na głowę foliową torbę i udusił. Ciało pociął, spakował do worków, wywiózł do Belgii i zakopał. Później wrócił po szczątki. Zabrał je do domu, gdzie leżały na strychu. Potem przeniósł je jeszcze raz w miejsce, gdzie zostały znalezione.
Dorota została pochowana w Radlinie we wrześniu ub.r.