PAWŁOWICZ CHCE DO WOJSKA
„Chciałabym się ochotniczo przeszkolić na wypadek zagrożenia Polski. Władze wzywają, by się do takiego ochotniczego przeszkolenia zgłaszać” – napisała na jednym z portali społecznościowych Krystyna Pawłowicz. Dobre chęci posłanki PiS nie wystarczą. Na przeszkodzie stoi wiek i mandat poselski. W maju odbędzie się szkolenie wojskowe dla zainteresowanych posłów – poinformował na sali sejmowej marszałek Radosław Sikorski. Posłowie PO zadeklarowali swój udział w zajęciach. Inaczej propozycję marszałka potraktowała opozycja. – Jestem zażenowany tym ogłoszeniem. Nigdzie nie jadę – mówił w mediach Dariusz Joński z SLD, który gotowość do aktywności militarnej posłanki Pawłowicz skomentował: – Broń Boże, żeby dać jej karabin!
– Dla Pawłowicz wyjściem jest służba w pomocnictwie, wśród sanitariuszek, a przeszkolenie takie w formie wolontariatu można znaleźć w szpitalach na warszawskiej Woli. Na szczęście kler nie jest koedukacyjny i Pawłowicz nie może zostać kapelanem w wojsku – pisze Kleofas Wieniawa ( http:// blogi.newsweek.pl).
– Jest wielkie prawdopodobieństwo, że się mylę. Że patriotyzm i bohaterstwo oraz waleczność naszych dzielnych posłów, tak ochoczo aspirujących na poligony, jest bezdyskusyjne i tylko w mojej głowie roi się myśl, że gdyby faktycznie przyszło im stanąć twarzą w twarz z wojskiem wroga, jako pierwsi ci kawiorowi wyjadacze wzięliby nogi za pas. Doceniam szczerość Jońskiego, który otwarcie zadeklarował, że na żaden poligon się nie wybiera. Kamaszowa aktywność Pawłowicz i reszty naszych upasionych reprezentantów jest w treści i formie żenująca. Jak pisałem, być może tylko ja nie potrafię wyobrazić sobie naszych parlamentarzystów pełzających i ganiających z karabinami, szturmujących pozycje wroga z walecznym okrzykiem. Z łatwością przychodzą mi zaś obrazy, jak samolotami uciekają z okupowanej Warszawy – pisze Treffl (http://treffny.salon24.pl).
– Bardzo mi się nie podoba machanie części naszych polityków drewnianą szabelką przed nosem rosyjskiego prezydenta Putina i wprost prowokowanie go do eskalacji tego, co się dziś mieści w pojęciu Ukraina (...) – pisze Bernard Waleński ( http:// berwal- 68.blog.onet.pl). –W patriotycznym uniesieniu, dla ojczyzny ratowania, Pani Poseł zgłosiła się na szkolenie wojskowe w pułku pancernym. I została wcielona. Potraficie sobie wyobrazić skutek tej decyzji? Równać z nią może się tylko Kościuszko z kosynierami i ewentualnie jeszcze Piłsudski na Kasztance ze swoimi legionami. Więc wyobraźcie sobie: Rosyjscy sołdaci przekraczają Bug, już chcą postawić zdradzieckie buciska na polskiej ziemi, a tu przed nimi staje… Pani Poseł. W szpilkach, w mundurze moro, z granatami w kieszeniach, bombami zwisającymi pod szyją, w rogatywce, z pojemnikiem z sałatką jarzynową w raportówce i szybkostrzelną procą w rękach (z bronią palną mądrzy oficerowie, w trosce o zdrowie i życie Pani Poseł, zdecydowali się jednak jej nie zapoznawać). Agresorzy z wrażenia głupieją, by po chwili tarzać się ze śmiechu.
– Jedna jedyna baba w całej Rzeczypospolitej zwróciła uwagę, że czas zacząć myśleć poważnie, widzieć otwartym, nie przymkniętym okiem i słyszeć wyraźnie, co się dzieje – pisze Matka Kurka (http://kontrowersje.net). – Posłanka Pawłowicz zgłasza się na szkole- nie wojskowe, uznając tę formę obudzenia gnuśnych i naiwnych za dobry wstęp do koniecznych działań. I co się dzieje? Masa krytyczna z mikrofonami i kamerami biega po Sejmie jak oparzana, ale w jakiej sprawie? Zrobić jaja! Do masy medialnej dołącza solidna konkurencja w postaci marszałka sejmu i brygady wybrańców narodu, z tą chwilą zaczyna się zabawa na całego (...).
– Po 60. wpada się na różne dziwne pomysły. Najczęściej magazynuje się tuzin futrzaków MIAU, a jak nie wystarczy, to się następne adoptuje. Pani Krycha idzie dalej, wyrzuci z szafy futerka i zacznie wieszać pepesze. Niby każdy ma prawo do pewnych odchyłów... Dać jej różaniec. Z granatów... – proponuje Eliza D. (http://elizadumoulin.blogspot.com). –W młodości Pawłowicz uprawiała pchnięcie kulą oraz rzut dyskiem i oszczepem. Dziś potrafi tylko rzucać mięchem. W wojsku dużo się bluzga, więc tu na pewno da radę. Ale skoro się sama prosi, niech ją przeczołgają. Tylko nie do intendentury, bo wszystko wyżre z magazynów żywnościowych. Na pewno marzy się jej dymiąca grochówka na boczusiu z kiełbaską i pajdą przaśnego chlebka. Ale gdy taką nakarmić wojskową grochówą, to może i posłużyć za broń biologiczną! A potem drużyna w natarciu. O mój rozmarynie...