Opiekunka Villas walczy o majątek
Do sądu wpłynęły apelacje od wyroków w sprawie śmierci Villas. Czy syn odzyska pamiątki po mamie?
W kwietniu Sąd Okręgowy w Świdnicy rozpatrzy apelacje wyroków dotyczących Elżbiety B., opiekunki Violetty Villas. Są to dwie sprawy. Pierwsza to ta cywilna, na mocy której Elżbieta B. straciła spadek po artystce (dom w Lewinie Kłodzkim, w którym nadal mieszka) oraz pamiątki po Villas (suknie, zdjęcia, płyty). W październiku 2014 mym jest nieprawomocne, i syn artystki nie może go jeszcze egzekwować – tłumaczy Agnieszka Połyniak z Sądu Okręgowego w Świdnicy. Oznacza to, że opiekunka zgodnie z prawem może nadal w domu mieszkać, co robi. Tylko że nieogrzewany dom popada w ruinę. – Jeśli w końcu uda mi się go odzyskać, to chciałbym stworzyć tam coś na kształt muzeum – deklaruje Krzysztof Gospodarek, syn Villas. Obie strony (zarówno obrona, jak i prokurator) zaskarżyły natomiast wyrok karny. W listopadzie Sąd Rejonowy w Kłodzku skazał Elżbietę B. na 10 miesięcy bez- – Sąd zawęził czas nieudzielania pomocy do kilku dni, od 3 do 5 grudnia, kiedy to pani Villas upadła i złamała mostek, nogę oraz żebra – dodaje sędzia.
Zanim wyrok zapadł, sąd odrzucił wniosek Krzysztofa Gospodarka, który chciał zmiany kwalifikacji czynu na zabójstwo. Przypominał, że jego mama w chwili śmierci ważyła 40 kg, miała objawy zagłodzenia, siniaki i ślady po wyrywanych włosach. Prokuratura domagała się dla Elżbiety B. dwóch lat więzienia. Opiekunka nie czuje się winna. W sądzie nie przyznawała się do winy. Kilka dni po śmierci Villas mówiła dziennikarzom, że to rodzina artystki zrobiła z niej potwora, a tak naprawdę Villas miała tylko ją, tylko ona się nią opiekowała. Wyrok skomentowała krótko:
– Nie dzwoniłam po pogotowie, bo pani Violetta sobie tego nie życzyła.
Jej obrońca będzie wnosił o uniewinnienie swojej klientki.
Violetta Villas przeżyła w Lewinie Kłodzkim swoje dzieciństwo, młodość i ostatnie 12 lat życia. Polska megagwiazda, legenda, która m.in. śpiewała w duecie z Frankiem Sinatrą, wydaje się tu jednak całkowicie zapomniana. Mimo że Lewin powinien się nią chwalić, wykorzystać jej nazwisko do promocji swojego miasteczka, to nie ma dziś nic, co by o niej przypominało: tablicy, nazwy ulicy, ronda.
– Smutne to, bo nawet przed laty, kiedy jeszcze żyła, było tu więcej jej śladów, choćby kino „Violetta” nazwane jej imieniem – wspominają mieszkańcy Lewina.