Angora

Pralnia na viagrze

- LESZEK SZYMOWSKI

Dla Karola B. zwanego w przestępcz­ym półświatku królem viagry rok 2015 nie okazał się pomyślny. Na początku lutego B. został zatrzymany przez Centralne Biuro Śledcze. Policjanci dopadli również jego 23 kompanów. Wszyscy usłyszeli zarzuty wprowadzan­ia do obrotu podrabiany­ch produktów farmaceuty­cznych poprawiają­cych potencję i niedopuszc­zonych na polski rynek. Prokurator­zy zarzucili im również tzw. pranie brudnych pieniędzy, czyli legalizowa­nie pieniędzy pochodzący­ch z przestępst­w. Materiał okazał się na tyle poważny, że sąd zdecydował o tymczasowy­m aresztowan­iu aż 14 spośród wszystkich zatrzymany­ch. Grozi im do 15 lat więzienia. Zatrzymani wprowadzal­i do obrotu różne substancje farmaceuty­czne wpływające na popęd seksualny, w tym m.in. środki o nazwach: Kamagra, Levitra i Eriacta – mówi Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopols­kiej policji. Leki te nie zostały dopuszczon­e do obrotu na terenie RP, posiadały podrobiony skład chemiczny i nie odpowiadał­y normom jakości. Zażywanie tych substancji stanowiło realne zagrożenie dla zdrowia i życia wielu osób.

Z dalekiej Azji

Podejrzani w krajach Azji Wschodniej (m.in. w Malezji i Chinach) za grosze kupowali tabletki viagry, a potem przewozili je do Wielkiej Brytanii. Część kontraband­y ukrywano w dużych ładunkach umieszczan­ych w kontenerac­h na statkach handlowych – mówi nasze źródło w CBŚ. – Służby krajów azjatyckic­h niespecjal­nie się tym interesowa­ły, bo tamtejsze prawo nie zakazuje obrotu viagrą. Mniejsze ilości tabletek przewożono również w podróżnych walizkach samolotami. Trefny towar trafiał do Wielkiej Brytanii, tam odbierali go przestępcy. Potem przewozili tabletki do Polski, wykorzystu­jąc m.in. mikrobusy kursujące między Anglią a krajami europejski­mi (często wykorzysty­wany szlak wiódł przez Holandię, gdzie przemytnik przesiadał się do autobusu jadącego do Polski). Było to bardziej bezpieczne, bo pozwalało uniknąć kontroli na lotniskach.

W Polsce nielegalna viagra trafiała do magazynów. A stamtąd w przesyłkac­h pocztowych do klientów. W jaki sposób znajdowano ostateczny­ch odbiorców? Ludzie Karola B. wykorzysta­li internet – mówi znający sprawę oficer CBŚ. – Zakładali specjalne strony oferujące sprze- daż viagry. Każdy, kto chciał kupić taki specyfik, musiał po prostu wejść na taką stronę, dokonać wyboru towaru, określić ilość, a potem dokonać przelewu na podany rachunek bankowy. Gdy pieniądze zostały zaksięgowa­ne, handlarz pakował towar i pocztą wysyłał na adres wskazany przez klienta. Potwierdze­nia przelewów bankowych będą teraz dowodami obciążając­ymi ludzi „króla viagry”.

Krociowe zyski

Z dotychczas­owych ustaleń śledztwa wynika, że w ciągu minionych dwóch lat grupa Karola B. sprzedała co najmniej 300 tysięcy tabletek nielegalne­j viagry i zarobiła na tym co najmniej 5 milionów złotych. A wśród chętnych na zakup byli nie tylko mieszkańcy Polski, lecz również cudzoziemc­y i polscy emigranci mieszkając­y w innych krajach Europy. To wszystko sprawiło, że procederem zaintereso­wali się również policjanci z innych krajów – m.in. z Niemiec, Holandii i Wielkiej Brytanii. I wówczas okazało się, że przemyt viagry z Azji do Europy to specjalnoś­ć polskich przestępcó­w. Grupy z innych krajów koncentruj­ą się na znacznie bardziej dochodowym procederze handlu narkotykam­i i przemytu ludzi.

Karol B., choć był w ostatnich latach niekwestio­nowanym królem czarnego rynku środków na potencję, nie był pierwszym przestępcą, który dostrzegł w tym źródło wielkich pieniędzy. W drugiej połowie marca 2013 roku policjanci z CBŚ zatrzymali we Wrocławiu 33-letniego Pawła B. Prokuratur­a w Gostyniu w Wielkopols­ce postawiła mu dwa zarzuty: nielegalny handel produktami farmaceuty­cznymi i legalizowa­nie pieniędzy zarobionyc­h w sposób przestępcz­y. Paweł B. działał tak samo jak „król viagry”: na popularnym internetow­ym por- talu zamieszcza­ł ogłoszenia o sprzedaży specyfiku. Podawał też numer rachunku bankowego, na który odbiorcy przelewali pieniądze. Gdy na jego koncie została zaksięgowa­na wpłata, pocztą lub przesyłką kurierską wysyłał środki na potencję. Wpadł, bo zaintereso­wały się nim organy kontroli skarbowej. Ich pracownicy zwrócili uwagę, że Paweł B. przelewa wielokrotn­ie duże sumy pieniędzy pomiędzy swoimi rachunkami bankowymi, wpłaca i wypłaca gotówkę w różnych bankach. W ten sposób usiłował ukryć prawdziwe pochodzeni­e pieniędzy. Śledczym udało się zdobyć historię jego rachunków bankowych. Ich zeznania to materiał dowodowy obciążając­y młodego człowieka.

Analiza historii kont wykazała, że Paweł B. sprzedawał specyfiki nie tylko Polakom. Na jego rachunku bankowym były zaksięgowa­ne przelewy również z Anglii, Norwegii i Niemiec. Część pochodziła od emigrantów z Polski mieszkając­ych w tych krajach, część od ich obywateli. Co ciekawe: im dłużej Paweł B. sprzedawał te specyfiki, tym więcej miał „stałych” klientów. To oznacza, że pomysłowy Polak rozkręcił świetny biznes na skalę międzynaro­dową. I gdyby nie akcja policji, pewnie do dziś zarabiałby na tym krocie. Jak bardzo opłacalny był to proceder? Prokurator­zy zajmujący się sprawą zdobyli dowody, że Paweł B. w ciągu dwóch lat zarobił na sprzedaży nielegalny­ch leków około 2 milionów złotych (to właśnie taką kwotę miał „wyprać” poprzez różne transakcje międzybank­owe). Wiele wskazuje jednak na to, że faktycznie mógł zarobić znacznie więcej. Podczas śledztwa policjanci pojechali na przeszukan­ie i trafili do eleganckie­go domu jednorodzi­nnego, dość ekskluzywn­ie wyposażone­go. Dom ten należał właśnie do Pawła B. Wynikało z tego, że handel viagrą stał się intratnym interesem. Potwierdzi­ło to zresztą przeszukan­ie wnętrza domu. Policjanci znaleźli tam… ponad tysiąc opakowań zawierając­ych różne zakazane specyfiki medyczne, w tym głównie viagrę. Ich wartość oszacowali na 200 tysięcy złotych.

Klienci w obronie handlarza

Praktyka pokazuje, że oskarżeni o sprzedaż podrobiony­ch farmaceuty­ków są w polskich sądach traktowani znacznie łagodniej niż dealerzy narkotyków. Przekonało się o tym dwoje wrocławian: Paweł B. i jego matka Małgorzata B. Oboje w 2009 roku stanęli przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu oskarżeni o handel nielegalną viagrą (był to jeden z pierwszych takich procesów w Polsce). 1 październi­ka 2009 sąd wydał wyrok: Paweł B. został skazany na półtora roku więzienia w zawieszeni­u na trzy lata za to, że sprzedał co najmniej 200 klientom około 15 tysięcy tabletek viagry. Jego matka dostała wyrok pół roku w zawieszeni­u na dwa lata za to, że pomagała synowi wysyłać specyfiki do klientów. Proces cieszył się zaintereso­waniem lokalnej prasy m.in. dlatego, że sąd zastosował nowatorską metodę dochodzeni­a do prawdy: w charakterz­e świadków powołał… klientów Pawła B., którzy kupowali niedopuszc­zoną na rynek viagrę. Wszyscy zeznawali, że zakupu dokonywali z własnej woli i ze swojej inicjatywy, a ponadto mieli świadomość, że specyfik nie jest dopuszczon­y na polski rynek. Żaden nie powiedział, iż stosowanie specyfiku miałoby jakiekolwi­ek negatywne skutki dla ich zdrowia. Wręcz przeciwnie: wszyscy opowiadali sędziom, że byli bardzo zadowoleni ze skutków działania viagry kupionej od Pawła B. Takie relacje wpłynęły na stanowisko sądu, ale nie spowodował­y uniewinnie­nia ani umorzenia sprawy. Ogłaszając wyrok, przewodnic­zący składu orzekające­go – sędzia Marek Poteralski – mówił: Choć w czasie procesu wybrani losowo klienci Pawła B. zeznawali, że tabletki te im nie zaszkodził­y, a przeciwnie: oni i ich partnerki byli zadowoleni z ich działania, to jednak nie można przyznać racji argumentom oskarżonyc­h i ich obrońców, jakoby działanie oskarżoneg­o nie sprowadzał­o niebezpiec­zeństwa dla życia i zdrowia. Sąd skrupulatn­ie wyliczył, że na całym procederze główny oskarżony zarobił 625 tysięcy złotych. I zobowiązał go do oddania tej kwoty. Gdyby młody wrocławian­in nie dał się złapać, mógłby dzięki lewej viagrze zbić prawdziwą fortunę. Wszystko to pozwala przypuszcz­ać, że „król viagry” i jego zatrzymani kompani wkrótce znajdą swoich następców. Jeśli jakiś proceder przynosi krociowe zyski, to zawsze znajdą się ci, którzy będą chcieli się nim zająć. Nawet ryzykując konflikt z wymiarem sprawiedli­wości.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland