Narkotykowa koleżeńska przysługa
– Na początku była to luźna rozmowa, a później obiecali mi, że dostanę cynk na tira z nielegalnym transportem papierosów i na nielegalną fabrykę fajek. Mówili, że chodzi im o „wykoszenie konkurencji”. Podczas kolejnego spotkania, w którym uczestniczył też mój kolega z pracy – Albert W., dowiedzieliśmy się, że Seweryn z kolegą chcą oszukać swojego wspólnika. Chodziło o to, żebyśmy konkretnego dnia, kiedy pełniliśmy służbę, upozorowali zatrzymanie auta z papierosami. Czekaliśmy koło sklepu ABC na telefon, a później, zgodnie z ustaleniami, zatrzymaliśmy auto po krótkim pościgu. Pierwszy do samochodu podszedł Albert i zobaczył, że ktoś z niego ucieka. Zaczął gonić tego człowieka, ale było już ciemno i nikogo nie zatrzymał. Ja w tym czasie sprawdzałem dokumenty. Po spisaniu danych kierowcy i zgłoszeniu kontroli oficerowi dyżurnemu zwolniliśmy pojazd. Cała akcja trwała może 20 minut i samochód zawrócił w stronę Lublina.
– A gdzie konkretnie pojechał? – chciał ustalić prokurator.
– Nie wiem. Z tego, co wcześniej słyszałem, miał się gdzieś schować, żeby wyglądało na zatrzymanie całego transportu papierosów. Dopiero po kilku dniach przyjechał do mnie Seweryn i poprosił o wypełnienie protokołu zatrzymania 10 tysięcy paczek papierosów. Wziąłem czysty formularz, wpisałem tam wymyślone dane funkcjonariuszy i przekazałem go Sewerynowi. Po kilku dniach spotkaliśmy się w restauracji i dostałem zwitek banknotów. Dowiedziałem się też, że mój kolega Albert również dostanie kasę, ale za jakiś czas.
Michał B. nie zaprzeczył także, że zażywał narkotyki. Najpierw kupował je od Alberta W., a później od innych osób i sprzedawał swojemu koledze z posterunku. Zdecydowanie zaprzeczył natomiast, że handlował narkotykami.
– Sprzedawałem je kolegom po tej samej cenie, co kupowałem, toteż nic na tym nie zarabiałem. To była tylko koleżeńska przysługa.
Zatrzymany funkcjonariusz przyznał się także do wpisywania do służbowego notesu nazwisk osób, które nigdy nie były legitymowane.
– Wpisywałem nazwiska swoich znajomych pod pozorem zatrzymania z powodu podejrzenia o dokonanie wykroczenia lub zbyt głośnego zachowania. Chodziło o to, żeby wykazać się przed przełożonymi, bo ciągle byliśmy naciskani, by jak najwięcej legitymować. Robiła to większość policjantów, nawet wymienialiśmy się nazwiskami swoich znajomych.
Michał B. potwierdził też zabranie na komisariat handlarza z trzema paczkami nielegalnych papierosów. Podobnie mieli postępować inni koledzy, aby podnieść policyjne statystyki.
To była tylko asysta?
Drugi z policjantów – Albert W. nie przyznał się ani do sprzedawania narkotyków swojemu koledze, ani do upozorowanej akcji z zatrzymaniem samochodu.
– Pamiętam, że była taka kontrola na drodze, ale nie miałem pojęcia, że w aucie są jakieś papierosy. Udzielałem tylko asysty Michałowi B.
–Az jakiego powodu został zatrzymany ten samochód? – dociekał prokurator.
– Wydaje mi się, że z powodu jakiegoś wykroczenia drogowego.
– Czy kierowca został ukarany mandatem? – Nie pamiętam. – Ktoś uciekał z tego zatrzymanego auta? – Nie, nikt nie uciekał. – A znał pan kierowcę? – Nie znałem, ale przypominam sobie, że po tym zdarzeniu widziałem go w Lublinie. Pełniłem służbę z Michałem i ten kierowca zaparkował za naszym radiowozem. Michał chyba wtedy powiedział, że musi porozmawiać ze swoim kolegą. Wysiedliśmy z auta i przywitaliśmy się z nim. Michał jeszcze chwilę rozmawiał z tym człowiekiem, ale nie wiem o czym. – Zna pan Seweryna N.? – To kolega Michała ze szkoły. Poznałem go chyba na jakiejś imprezie w klubie.
– Czy Seweryna N. i Michała B. łączyły jakieś wspólne interesy?
– Tego to nie wiem. Michał coś mi wspominał, że ten Seweryn trochę siedział w więzieniu. Ostrzegałem go, żeby się z takim człowiekiem nie spotykał, bo ktoś może z tych spotkań wyciągnąć dziwne wnioski.
Chcą dobrowolnie poddać się karze
Prokuratora interesowało też, czy Albert W. dostał od kogoś 7500 zł.
– Jeżeli chodzi o ten zarzut, to też jest to nieprawda. Po prostu Michał B. mnie obciąża, bo on to wszystko zaplanował.
– I sam panu też nigdy nie dał żadnych pieniędzy?
– Nigdy nie dostałem od niego pieniędzy o jakiejś znacznej wartości. To on czasami ode mnie pożyczał parę groszy, ale zawsze oddawał.
Po kilku miesiącach Michał B. również wycofał swoje wcześniejsze wyjaśnienia i przyznał się tylko do wpisywania do służbowego notesu notatek o fikcyjnych legitymowaniach.
W styczniu przed Sądem Rejonowym w Lublinie rozpoczął się proces w tej sprawie. Na ławie oskarżonych zasiedli dwaj policjanci oraz Seweryn N. i Dariusz K. Kierujący samochodem zatrzymanym podczas upozorowanej kontroli drogowej wciąż się ukrywa.
Michał B. oraz Albert W. wyrazili chęć dobrowolnego poddania się karze. Kolejną rozprawę zaplanowano na 17 marca.
Za tydzień: W Tarnowie trwa proces kobiety, która na ponad dwa tygodnie pozostawiła schorowanego ojca bez opieki i wyjechała z Bochni do Sopotu. Prokuratura oskarżyła ją o... zabójstwo.