Zabójstwo właściciela komisu
Do tragedii doszło w Poznaniu przy ul. 28 Czerwca 1956 roku. Tu m.in. mieścił się na obszernym placu komis samochodowy. 30 sierpnia 2000 roku około godz. 5 nad ranem przechodzień idący do pracy zauważył dym wydobywający się z pomieszczenia na parkingu. Strażacy w biurze znaleźli nieprzytomnego mężczyznę z licznymi obrażeniami głowy. Sprawca zadał rany siekierą. Mężczyzna zmarł w szpitalu 6 września. Nie odzyskał przytomności. Ustalono, że właścicielem autokomisu, a właściwie jego dzierżawcą, był 25-letni Sławomir S.
Pan Sławomir był zameldowany u matki w Poznaniu, ale mieszkał u swojej dziewczyny Iwony w parterowym baraku na terenie działek. W przeszłości był taksówkarzem. Autokomis wydzierżawił dwa miesią- ce wcześniej. Wkrótce po podpisaniu umowy na placu pojawili się gangsterzy. Proponowali „ochronę”. O problemach pana Sławka wiedziała jego dziewczyna i matka, od której pożyczał pieniądze.
Sprzedażą aut zajmował się osobiście. Zatrudniał dwóch stróżów: Zenona, którego zwolnił 13 sierpnia 2000 roku, oraz ojca swojej dziewczyny. W wyniku konfliktu Sławomira z tym ostatnim doszło między nimi do bójki. Skutek był taki, że Sławomir zwolnił go i wyprowadził się od Iwony. Od tego czasu mieszkał na terenie komisu.
Młody biznesmen utrzymywał kontakty z wieloma ludźmi, którzy w Poznaniu zajmowali się handlem samochodami. Ostatnią transakcją była zamiana jeepa wranglera na daewoo nubirę. Pan Sławomir miał dopłacić 5 tys. złotych właścicielowi innego komisu.
30 sierpnia 2000 roku około godziny 19 telefonicznie Sławomir ustalił szczegóły rozliczeń, a na spotkanie z mężczyzną pojechał ze swoją dziewczyną. Następnie odwiózł ją do domu na działkę przy ul. Bałtyckiej.
Kilkanaście minut później z kolegą Arturem odwiedził dwie koleżanki. Obaj mężczyźni opuścili ich mieszkanie około godziny 3. Sławomir S. odwiózł kumpla do domu, a sam poszedł do komisu. Nie udało się ustalić, co robił do godziny 5.30, kiedy przechodzień zauważył pożar w biurze komisu.
Policjanci na siekierze zabezpieczyli ślady linii papilarnych, które należały do wspomnianego wyżej Artura. Ten jednak wyjaśnił, że kilka dni wcześniej miał siekierę w rękach, kiedy był w komisie.
Dwa tygodnie po zdarzeniu właściciel komisu, z którym rozliczał się Sławomir, zlikwidował działalność i zniknął. Rodzina podjęła próbę odnalezienia go, jednak bez skutku. Również w moim programie prezentowałem podobiznę tego osobnika, ale bez rezultatu.
Jeśli wiesz coś o sprawie napisz: r z ecznik@ wielkopolska. policja.gov.pl