Prawo szyte na... obstalunek?
Prezydent – Magdalena Ogórek! Można wziąć przykład ze Szwajcarów
Duma mnie rozpiera z przynależności do tak dzielnego i mądrego narodu, który nie dość, że co jakiś czas po utracie niepodległości potrafi ją odzyskać, to jeszcze nie bierze z okupantem ślubu kościelnego, a zdradzony szybko się rozwodzi. Sporo tego było. A to Niemce, a to Ruskie, a to UW, AWS, SLD, PiS, PO itp. Serce rośnie przy czytaniu listów od Czytelników, którzy w większości wykazują się zdrowym rozumem. Czy to nie godząc się z zaangażowaniem w ukraińską awanturę, czy to potępiając głupkowate wypowiedzi pierwszego dyplomaty RP, czy to wyśmiewając wojowniczość pierwszego podziemniaka PRL.
Szkoda, że nic z tej mądrości nie wynika. Nic, bo po kolejnych wyborach zmian nie będzie. No bo jakim cudem? Skoro nie potrafimy stworzyć nowych elit, pójdziemy, barany, do urn i wybierzemy stare. A to już jest powód do wstydu z przynależności do narodu baranów. Tak ma zostać? Duma i wstyd, przeświadczenie o wyjątkowości zmieszane z kompleksami? Do publicznej świadomości zaczyna docierać, że zwycięzcy, NSZZ „Solidarność” upichcili sobie prawo, dzięki któremu liderzy związkowi mają mieć dobrze po wieki wieków.
Mowa o ustawie o związkach zawodowych. A to tylko wierzchołek góry lodowej, źdźbło w cudzym oku. Nowy żer dla mas. O innych „związkach” nie ma na razie mowy. Rady (adwokackie, sądownicze, komornicze, lekarskie i Bóg wie, jakie jeszcze) to oberzwiązki zawodowe wyposażone w uprawnienia, o jakich „zwykłym” związkom się nie śniło. Jakieś biznescenterkluby, jakieś lewiatany, izby i konfederacje – niby bez specjalnych uprawnień, ale za to z prawem kaduka nadanym i w nabożnym skupieniu słuchanym głosem. Teoretycznie są to elementy społeczeństwa obywatelskiego, w rzeczywistości – grupy nacisku, lobbyści, często wspomagani publicznym groszem.
Wydaje mi się, że nie tylko ustawa o związkach zawodowych, ale niemal całe prawo tworzone w okresie transformacji było szyte na czyjś obstalunek. W tym nieszczęsny plan guru Balcerowicza, którego skutkiem lwia część zysków z produkcji i handlu transferowana jest za granicę, a Polacy zostali tanią siłą roboczą. I idiotyczny system podatkowy. Ale furda związki i „związki”, furda Balcerowicz. Stało się i się nie odstanie. Trzeba myśleć, co dalej?
(...) Pierwszy krok do poprawy to zmiana konserwującej obecny układ, uszytej na obstalunek ustawy o partiach politycznych oraz prawa wyborczego. Zmiana gwarantująca demo- krację w partiach, likwidująca wodzostwo. Zmiana wprowadzająca bezpośrednie wybory premiera i odpowiedzialność karną za niezrealizowanie obietnic wyborczych. Zmiana, której skutkiem będzie napływ do partii porządnych ludzi, którzy politykę rozumieją jako działanie na rzecz społeczeństwa. Żeby nikt, kto ma swoje zdanie, nie mógł być przez wodza strącony w niebyt (...).
Zapewne trzeba kilku lat, żeby powyższe zmiany prawa przyniosły dobry skutek. Ale dobry skutek z pewnością nastąpi. Jak na rynku: dobry produkt wyprze gorszy. Wtedy dzisiejsi młodzi zmienią prawa i uczynią Polskę miejscem, do którego Anglicy będą przyjeżdżali popracować na zmywaku.
Wierzę, że są w Polsce tacy chłopcy i takie dziewczęta. Trzeba dać im szansę. Jeśli tej szansy nie dostaną, będą wyjeżdżać w cholerę, a my będziemy sobie wybierać, zamieniać siekierkę na kijek, ba, rewolucję możemy zrobić, kilku zeszmacić, kilku unurzać w smole i pierzu, a na królewskim stolcu posadzić choćby Korwina (...).
Jakkolwiek przez całe moje życie nie przepadałem za ogórkami, to niedawno zmieniłem zdanie. Stało się to dzięki ANGORZE nr 4, a konkretnie okładce numeru, który jak zwykle (mieszkam w USA) zdobyłem ze sporym opóźnieniem. Z okładki spogląda piękna, młoda, zamyślona i poważna Magdalena Ogórek. Kandydatka SLD na następnego prezydenta Polski.
Oczywiście nie bardzo się orientuję w poglądach głoszonych przez SLD. Ale w polityce takie rzeczy nie są najważniejsze. Dla mnie liczy się reprezentantka, czyli Pani Magdalena Ogórek, która z pewnością otrzyma mój głos.
Dlaczego? Po pierwsze Pani Magdalena różni się fizycznie np. od Pani Grodzkiej, czy nawet Pana Kalisza. I chociaż jest blondynką, to będąc po trzydziestce, jest zapewne blondynką farbowaną, czyli nieprawdziwą. Rzadko się uśmiecha, co zmusza nas, zwykłych zjadaczy chleba, do wysiłku umysłowego (co też kryje się za tymi pięknymi, smutnymi ustami, bez uśmiechu?). Pani Magdalena nigdy nie była wysokim urzędnikiem, ministrem i karierowiczem. Nieskażona korupcją, obłudą i fałszem może stać się dobrym przywódcą narodu. Historia zna takie przypadki.
Jako prezydent podniesie Ona rangę Polski na arenie międzynarodowej, a Jej urodzie nie oprze się żaden przywódca. Być może i sam W. Putin zacznie bywać na warszawskich salonach?
Magdalena Ogórek nie jest prawnikiem. To Jej następny atut. Wszak wszystkim wiadomo, że adwokaci to zawodowi kłamcy. Nawet jak milczą, to też okłamują ludzi, którzy myślą, że oni (adwokaci) milczą na zupełnie inny temat.
Magdalena Ogórek, nasz następny prezydent, jest ładną, młodą, wykształconą i interesującą intelektualnie osobą. Jest nowym, świeżym powiewem w zatęchłych zakamarkach skorumpowanej polskiej polityki. Może więc warto dać Jej szansę?
Bulwersuje mnie wzywanie przez kacyków związków rolniczych do blokad dróg, branie kos i wideł, najazdu na Warszawę, a ogólnie mówiąc – do próby sparaliżowania kraju. Mamy w swej świadomości ugruntowane, że należymy do kultury Zachodu, jesteśmy krajem cywilizowanym. Niestety, bardzo się mylimy! Jesteśmy krajem zacofanym kulturowo, większość społeczeństwa (szczególnie rejonów rolniczych), nie ma zielonego pojęcia o ekonomii, daje się manipulować różnym watażkom, mającym na względzie nie interes rolników, których podobno reprezentują i walczą o ich dobro, ale własny interes (wejście do polityki, apanaże związkowe itd.).
Formy protestu rolników nie spełniają kryteriów państwa cywilizowanego. Dam przykład z Zachodu.
Przez wiele lat jeździłem do Szwajcarii i raz trafiłem na protest rolników (farmerów), którzy prowadzą produkcję mleka. Jest to bardzo duża gałąź przemysłu. Żądali podwyższenia ceny skupu mleka. Po rozmowach, które nie dały efektów, postanowili zaprotestować.
I tu zaczyna być najciekawsze. Otóż przy zjazdach z autostrad, głównych drogach iw okolicach farm powstawiali drogowskazy z napisem „mleko za darmo”. Jeden warunek: każdy musiał mieć własny pojemnik. Ilość nie była limitowana. Każdy mógł się zaopatrzyć w darmowe mleko. O blokadach dróg, kosach, widłach czy obalaniu rządu nikt nawet nie pomyślał (...). Protest był wymierzony nie w rząd, ale w firmy przetwórcze, które kupowały i odbierały mleko, a które nagle stanęły ze swoją produkcją, ponosząc olbrzymie straty. Przy pełnym poparciu społeczeństwa, które w zasadzie korzystało z tego protestu (odwrotnie jak w Polsce), rolnicy po tygodniu wygrali.
Uważam, że taki protest (wyrażony w sposób bezkonfliktowy ze społeczeństwem) jest nie tylko mądry, ale