Tragedia w kopalni Ukraina
Kopalnie Donbasu znów pokazały ciemne oblicze. W środę 4 marca o godzinie 4.25 we wschodnim korytarzu kopalni imienia Zasiadki miał miejsce nagły wyrzut mieszanki węglowo-metanowej.
Na głębokości 1200 metrów w tym momencie przebywało 230 osób, aw strefie wybuchu – 50 górników. Kopalnia znajduje się na terenie okupowanym przez siły tak zwanej Donieckiej Republiki Ludowej (DRL). Zginęło 33 górników.
Przewodniczący ukraińskiego parlamentu Wołodymyr Hrojsman poinformował o 32 ofiarach śmiertelnych. Separatyści najpierw mówili o jednej ofierze, później o 10, ostateczna liczba ofiar to 33. Czwartek był na Ukrainie dniem żałoby narodowej.
Niewiele o tragedii wiedziały rodziny zaginionych pod ziemią górników. Od rana przy głównym wejściu do budynku administracyjnego kopalni zbierali się ich bliscy. Jednak, według ich słów, nie otrzymali odpowiedzi na pytania. „Moja mama jest w kopalni, nic nie mówią, powiedzieli tylko, że 15 osób jest na oddziale oparzeń”, napisała na portalu społecznościowym jedna z mieszkanek Doniecka. Niewiele więcej wiedzą sami górnicy pracujący w tej kopalni. – Ci, którzy byli pod ziemią, mówią, że był wybuch metanu. Ale ciężko mi sądzić, co się tam konkretnie stało, to już specjaliści będą ustalali – podzielił się z dziennikarzami „Siegodnia” jeden z górników. Koszty leczenia górników wziął na siebie Humanitarny Sztab oligarchy Rinata Achmetowa.
Premier Arsenij Jaceniuk zarządził wysłanie brygad do kopalni, by ratować górników i likwidować skutki wy- padku: – Było to sześć brygad po dziesięć osób każda. Ale rosyjscy terroryści nie pozwolili ukraińskim brygadom dostać się na miejsce i pomóc wyciągać ludzi. Jaceniuk telefonował do deputowanego Rady Najwyższej i byłego dyrektora tej kopalni Juchyma Zwiahylskiego, by wykorzystać je- go autorytet i umożliwić wejście ratowników do kopalni. – Ale nie było na to szans, oni w ogóle nie szanują ludzkiego życia – powiedział premier.
Denys Pyszulin, „wiceprzewodniczący Rady Narodowej” tak zwanej DRL stwierdził jednak, że nikt pomocy im nie proponował. – A my ze swej strony nie zwracaliśmy się ani do Ukrainy, ani do nikogo. Jeżeli rzeczywiście będzie nam ona potrzebna, to zwrócimy się do Rosji lub Ługańskiej Republiki Ludowej – podkreślił Pyszulin. W podobnym tonie wypowiedział się „minister” ds. sytuacji nad- zwyczajnych DRL Ołeksij Kostrubycki: – Mamy więcej niż wystarczająco ludzi i sprzętu. W chwili obecnej pomoc jest nam po prostu niepotrzebna. Z posiadanymi zasobami jesteśmy nawet gotowi pomóc jakiemukolwiek państwu, w którym istnieje przemysł górniczy i w którym wydarzy się ciężki wypadek. Dodał, że Ukraina ma taką samą liczbę brygad ratunkowych, jak DRL, to znaczy cztery, przy czym Ukraińcom brakuje specjalistów.
Eksperci uważają, że kopalnia im. Zasiadki to jedna z najbardziej narażonych na wypadki nie tylko na Ukrainie, ale nawet w świecie. Poważne katastrofy miały tu miejsce w latach 1999, 2001, 2002 i 2007. Kopalnia jest głęboka, gromadzi się w niej dużo metanu. W czasie działań wojennych były tam problemy z dostarczaniem energii elektrycznej, co odbija się na wentylacji w kopalni. Co więcej, technika bezpieczeństwa w kopalniach na terenach okupowanych pozostawia wiele do życzenia. – Musimy nieraz organizować się w brygady, jechać do lasu i wycinać drzewa do umocnienia stropów w kopalni – opowiada Ilja, górnik z Makijiwki.
Tuż po katastrofie kopalnię otoczyli uzbrojeni bojownicy DRL. Ludzi z bronią automatyczną postawiono nawet w budynku administracji. Z kolei główna redaktor separatystycznej „Municypalnej Gazety” Ołena Błocha zarzuciła kolegom dziennikarzom, że błędnie nazywają kopalnię im. Zasiadki ukraińską. Poprosiła, by nie ilustrować materiałów zdjęciami kopalni sprzed czasów DRL, lecz zaproponowała, by wykorzystywać zdjęcia, na których okna są zastawione workami z piaskiem, a przed wejściem stoją żołnierze z bronią automatyczną. I żadnych ukraińskich flag... (RSz)