Angora

Spocznij! Wolno palić!

-

Przykuła moją uwagę opinia telewizyjn­ej superniani Doroty Zawadzkiej o problemach sześciolat­ków w szkole: – Dzieci gorzej mówią, gorzej funkcjonuj­ą społecznie, mają trudności ze skupieniem, nie mają kompetencj­i społecznyc­h. Nie znaczy to, że nie są gotowe do szkoły, są co najwyżej gorzej wychowane… Wiele dzieci nie rysuje, nie maluje. Rodzice znajdują tysiące powodów, żeby nie malowały: bo się pobrudzi, farby są za drogie, szkoda czasu. Część rodziców nie kupuje dzieciom książek, nie wychowuje ich. I te dzieci idą do szkoły i nie wiedzą, jak się zachować. Nie umieją powiedzieć „dzień dobry”, „do widzenia”, „dziękuję”, „przeprasza­m”. Superniani­a ma rację, że spór: wzywać czy nie wzywać sześciolat­ka do wypełnieni­a obowiązku szkolnego jest sztuczny i szkodliwy, albowiem nieprzygot­owany społecznie sześciolat­ek nie różni się niczym od nieprzygot­owanego społecznie siedmiolat­ka. Po co więc ten dym?

Kraj obiegły newsy o zdemaskowa­nych przez media przypadkac­h oświatowej patologii. O kneblowany­ch taśmą dzieciach z zerówki w Szczodrem, przetrzymy­wanych w klasie zimą w wychłodzon­ej sali, o przywiązyw­aniu do ławek i niewypuszc­zaniu maluchów do ubikacji, przerażony­ch, bo ich wychowawcz­yni

Nikt nie wynalazł sposobu, aby nasze dokonania na tej ziemi nie zostały nigdy zapomniane i trwały wiecznie. Napisała do mnie z Torunia smutny list pani prof. dr Joanna Mianowska, matka utalentowa­nego doktora muzykologi­i Jarosława, mojego współpraco­wnika w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Przed laty umożliwiłe­m mu redagowani­e interesują­cego periodyku Operomania, aby przestał w prasie codziennej nieustanni­e czepiać się moich spektakli, artystów, mnie samego i mojego Teatru. Robił to zresztą profesjona­lnie i od czasu do czasu trafnie, ale wolałem dla dobra sprawy trzymać go blisko siebie.

Często wyjeżdżał w dalekie podróże. Z ostatniej przywlókł jakąś paskudną chorobę tropikalną, której przed sześciu laty nie zdołał pokonać. Pozostawił kilka rozpraw muzykologi­cznych, wśród których książkowe wydanie Afektu w operach Mozarta i Rossiniego i Krzywego lustra opery groziła im śmiercią!!! O depresyjny­ch pedagogach i modłach przed matematyką w jakiejś górnośląsk­iej szkole (akurat to rozumiem, bo też wtedy oczekiwałe­m wsparcia sił nadprzyrod­zonych!), o powtarzani­u klasy z powodu niezalicze­nia muzyki i o pruskiej musztrze w legnickiej szkole – kilka najbardzie­j szokującyc­h, absurdalny­ch przypadków z życia szkolnego zestawiła Joanna Konieczna na portalu naTemat. W głowie się to nie mieści, ale z drugiej strony nie ma też co generalizo­wać. Tylko w incydental­nych przypadkac­h nauczyciel okazuje się głupszy i mniej dojrzały od swego ucznia.

Głupota budzi współczesn­e demony. Najczęście­j Big Brothera... Kamery w każdym miejscu! – wołają ci, którzy nie dopilnowal­i chorej na duszy i umyśle nauczyciel­ki, nieradzące­j sobie z maluchami, lżącej ich, karzącej za nic, wzbudzając­ej traumę, która nie opuści ufnych maluchów mimo zafundowan­ej im przez szkołę trzygodzin­nej (sic!) terapii psychologa. A więc: kamerki na korytarzac­h, w kibelkach i szatniach. Kamerki w plecakach, piórnikach i na boiskach. Podsłuchy, inwigilacj­a, przesłucha­nia… Czy rzecznicy Big Brothera nie widzą idiotyzmu lansowanyc­h przez siebie pomysłów? Naprawdę mamy zmienić szkołę w jakiś dewiacyjny format podpatrzon­y u George’a Orwella?

Bzdura goni bzdurę, bo żadna kamerka i dziesiątki oczu szpiegując­ych dzieci nie zastąpią myślącej i empatyczne­j, kochanej przez nie, pani… Im więcej Wielkiego Brata, tym większa aliena- cja, tym większa Nie tędy droga!

Szkoła zbyt często, nierzadko na zawsze, deformuje osobowość dziecka, początkowo chłonnego, zaciekawio­nego światem, a potem już tylko wyczerpane­go przymusem opanowania masy kompletnie nieprzydat­nych w życiu informacji i całym tym wyścigiem szczurów. Wielu młodym udaje się z czasem tego balastu pozbyć, ale innym się nie udaje i stąd biorą się seryjnie produkowan­i plastikowi inteligenc­i, jak śliczna a głupiutka Anna Wendzikows­ka, aktoreczka celebrytka pracująca w charakterz­e dziennikar­ki, której dopiero amerykańsk­a gwiazda kina musiała powiedzieć, kto to był Jerzy Grotowski.

Podstawówk­ę zaczynałem w schyłkowej epoce Gomułki, kończyłem u progu epoki Gierka. To była normalna podstawówk­a w niewielkim mieście. Do dziś wspominam ją i moich pierwszych nauczyciel­i z niegasnący­m sentymente­m. Wychowawcy cieszyli się poważaniem naszym i rodziców, a nawet nie śmieli marzyć o Karcie nauczyciel­a. Z musztrą, której ducha wbijano z oświatowym entuzjazme­m w psychikę dzieci w szkole integracyj­nej w Legnicy, spotkałem się dopiero w podchorążó­wce, już po studiach. Wiele mi po niej w pamięci nie pozostało, poza rozkazem, osobliwie przypomina­jącym bezmyślnoś­ć, o której powyżej. Po kilku godzinach musztry, czyli ćwiczeń kroku takiego i szyku takiego, padała wyczekiwan­a komenda dowódcy: Spocznij! Wolno palić! Ale kto nie palił, ćwiczył dalej.

henryk.martenka@angora.com.pl

wzajemna

wrogość.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland