Trwanie w okamgnieniu
przetrwają w dorobku polskiej muzykologii. Pozostawił zrozpaczoną Matkę, zasmuconych przyjaciół i wychowanków, którzy póki żyją, o nim nie zapomną. Przemknął wśród nas jak meteor.
Do meteorów, ale na szczęście niegasnących, należy sztuka wokalna Małgorzaty Walewskiej. Dopiero co jej profesorka, śp. Halina Słonicka, przyszła do mnie w sprawie zaangażowania swej najlepszej wychowanki do Opery Narodowej, a już od niedawna gwiazda, nakładając okulary na swe piękne oczy, zasiada z powagą w telewizyjnych jury, dyrektoruje nowosądeckiemu konkursowi Ady Sari, prowadzi kursy mistrzowskie i tylko od czasu do czasu śpiewa w polskich teatrach operowych. Jak na meteora nie powinna gasnąć za wcześnie, a przeciwnie – świecić coraz mocniej.
Na początku marca w telewizji rozdawano polskie Oscary, czyli Orły 2015. Wieczór prowadziła Grażyna Torbicka, która ma prawo to robić, bo zapewne chodzi do kina iw dziedzinie filmu ma swoje kompetencje. Niestety, mało trafne komentarze, nieśmieszne dowcipy i rozwlekły scenariusz uniemożliwił jej sukces, mimo pięknej sukni i wyglądu akurat na swój wiek.
Wśród dam polskiego teatru wręczających statuetki wyróżniała się odziana w firanki Grażyna Szapołowska i anonsowana jako „hmm!” Hajduczek Magdalena Zawadzka. Wśród odbierających statuetki Tomasz Kot za filmowe wykreowanie postaci Zbigniewa Religi, Kinga Preis – nieukarana za przyjęcie fatalnej roli gospodyni proboszcza w serialu Ojciec Mateusz, ale za to najsympatyczniej dziękująca za Orła 2015, oraz Maja Ostaszewska, uznana za najlepszą aktorkę ubiegłego roku. W atmosferze gali czuło się brak Macieja Stuhra, który poprzednie wieczory prowadził perfekcyjnie i z fantazją.
W aktorskiej stajni Warlikowskiego obok Ostaszewskiej, Cieleckiej, Dałkowskiej, Celińskiej, Chyry, Stuhra i Poniedziałka gra mniej znany aktor Wojciech Kalarus. Niedawno powierzono mu rolę Profesora w Lekcji Ionesco, wystawianej w Mazowieckim Instytucie Kultury. W okamgnieniu wykorzystał tę szansę, porywająco wykonał najeżoną trudnościami, niebezpieczną dla wykonawcy rolę i po raz kolejny zdobył cenny wśród najlepszych.
Uznanie, wzruszenie i wdzięczność budzą pojawiający się na szklanym ekranie nestorzy polskiej sceny Danuta Szaflarska, Franciszek Pieczka i Barbara Krafftówna. Ich kariery wywołują uczucia przemijania, bezradności i pokory wobec upływającego czasu. Daje to szansę o wiele dłuższego trwania, a może nawet nieśmiertelności gigantom z innych dziedzin: Mikołajowi Kopernikowi z Torunia, Karolowi Wojtyle z Wadowic, Fryderykowi Chopinowi z Żelazowej Woli, Marii Skłodowskiej-Curie z Warszawy czy Lechowi Wałęsie z Popowa. Ale oni wszyscy wobec wieczności to też tylko mgnienie oka.
Dlatego z całą stanowczością namawiam do dystansu i umiaru w myśleniu o muzykologu Jarosławie Mianowskim, sztuce wokalnej Małgorzaty Walewskiej, konferansjerce Grażyny Torbickiej, ubiorach Szapołowskiej i Zawadzkiej, sukcesach Tomasza Kota, Mai Ostaszewskiej i Wojciecha Kalarusa, kiepskiej roli serialowej Kingi Preis i nieobecności Macieja Stuhra tam, gdzie być powinien.
Ale niczym jest przemijanie artystów i narodowych gigantów wobec tego, co nam grozi, kiedy patrzymy na to, co się dzieje niedaleko od nas na Wschodzie.
paszport
grania