Zabijałem Ukraińców dla pokoju( 2) Rozmowa z rosyjskim żołnierzem, którego batalion walczył o ukraińskie Debalcewe
Dorżi Batomunkujew, 20 lat, 5. samodzielna brygada pancerna z Ułan Ude, jednostka wojskowa 46108. Poborowy od 25 listopada 2013 roku. W czerwcu 2014 podpisał kontrakt na trzy lata. Numer identyfikacyjny 200220, książeczka wojskowa 2609999.
Twarz poparzona, owinięta bandażem, spod bandażu przedostaje się krew. Nadgarstki zabandażowane. Uszy nadpalone, pomarszczone. Został ranny w Łogwinowie, wylocie kotła debalcewskiego. Wczesnym rankiem 9 lutego oczyściła i zamknęła go kompania specnazu Donieckiej Republiki Ludowej (w 90 proc. składająca się z Rosjan – ochotników). Kocioł zamknięto tak szybko, że ukraińscy wojskowi znajdujący się w Debalcewe, nawet tego nie zauważyli. W ciągu następnych godzin wojska samozwańczej DRL niszczyły, jak chciały, samochody wydostające się z Debalcewe. Tak zginął zastępca dowódcy operacji antyterrorystycznej.
Rozmawiamy w Doniecku, w centrum oparzeniowym obwodowego centralnego szpitala klinicznego.
Cywile
– Mieliście kontakty z cywilami? – Nie. Ludność cywilna sama do nas podchodziła wiele razy. My staraliśmy się za bardzo z nią nie rozmawiać. Dowództwo powiedziało: nie nawiązywać kontaktów. Kiedy byliśmy w Makiejewce, w ogóle powiedzieli nam, że 70 procent ludności cywilnej jest za ukropami. – Więc bądźcie czujni, chłopcy. Zajechaliśmy do Makiejewki, schowaliśmy się w parku miejskim, ukryliśmy sprzęt, zamaskowaliśmy. I po godzinie zaczęły po nas walić moździerze. Wszyscy od razu zaczęli się okopywać, zakopywać, przemieszczać się. A ja co? Wsiadłem do czołgu i z głowy. Czołgowi od moździerza nic się nie stanie. Odłamki... Nawet tak mówią – jeśli trafi w ciebie pocisk „Strieły”, który ma 4 metry, pocisk „Gradu”, to czołgowi nic się nie stanie. Lepszego schronu niż czołg się nie znajdzie. I mieszkaliśmy w czoł- gu, spaliśmy na siedząco. Zimno, ale trudno, tak właśnie spaliśmy.
–A nie tknęła was wiadomość o Makiejewce, że to prawda, iż 70 procent miejscowych jest za Ukrainą?
– Tknęło, oczywiście. Ale w myślach boisz się podstępu. A nuż on ciebie... No, przynosili nam coś do jedzenia. To herbatę, to jeszcze coś. Braliśmy, ale nie piliśmy. A nuż truci- zna. Ale jak to mówią: „Rosjan zwyciężyć nie można. Rosjan można tylko przekupić” (śmieje się).
– Nie było wątpliwości: jeżeli to naprawdę 70 procent, to po co przyjechaliście?
– Były. Ale 70 procent ludności jednej wsi to dla mnie coś nieistotnego. Trzeba szanować wybór ludzi. Jeżeli Donieck chce niepodległości, trzeba ją dać. Rozmawiałem tu z pielęgniarkami, z lekarzami rozmawiałem. Mówią: Nam by niepodległość i rząd jak u was, i Putina. Ale jedyne, co ciekawe, DRL uzyska niepodległość. Daj Bóg – uzyska. Co oni będą robić? Rozwijać się jak w stalinowskiej pięciolatce, czy jak? Gospodarki nie ma. A jeżeli gospodarki nie ma, to znaczy, że nic nie wyjdzie.
Rodzina
– Kobzona [Josif Kobzon, popularny piosenkarz rosyjski – przyp. red.] nie spodziewałem się tu spotkać. (śmieje się głośno). Po raz drugi w życiu! 23 lutego przyjechał tu do szpitala. A w 2007 przyjechał do mnie do szkoły. Moja szkoła w 2000 roku została laureatem... Najlepszą szkołą Rosji-2006. Szkoła nr 2 osady Mogojtuj. Przyszedł do szpitala, a ja mówię: „Już się widzieliśmy, już się spotkaliśmy”. On taki... Oczy wybałuszył: „A to kiedy?”. „Pan do mnie do szkoły przyjechał. Rękę panu ściskałem. Wszystkich nas ustawili i wyciągaliśmy do pana ręce”. Kobzon mówi: „Jesteś Buriatem? Patrzę na ciebie, widzę buriackie rysy twarzy”. Mówię: „Tak. Buriatem”. On mówi: „14 marca wybierałem się do Aginskoje”. Mówię: „W mogojtujskiej szkole nr 2 się uczyłem”. On: „O, znam, znam. Dobrze, przekażę ziomkom pozdrowienia od ciebie”. Mówię: „Proszę przekazać”. I wszystko. – Wiedzieli, gdzie pan jest? – Tak. Kiedy zostałem bez ojca, byłem jeszcze mały... Jak wy popów, to my mamy buddyjskich lamów. Kiedy lama modlił się nad moim ojcem, popatrzył na mnie i powiedział: „Żyć długo będzie, los swój zna”. Mama mi to opowiedziała, kiedy powiedziałem, że jadę tutaj na Ukrainę. Oczywiście, jak każda mama trochę się sprzeciwiała, potem jakoś znaleźliśmy z nią wspólny język. Dopiero kiedy wyjeżdżaliśmy z Ułan Ude... Już zawczasu wszyscy... się domyślaliśmy. Powiedziałem matce, żeby modliła się za mnie, że ze mną wszystko będzie dobrze. Lama powiedział przecież, że będę długo żyć. Powiedział, nie skłamał przecież. Kiedy płonąłem w czołgu, myślałem, że lama nie miał racji. A wyszło właśnie tak. Zostałem ranny, cały poparzony. Położyli mnie do karetki, mam znieczule- nie, nie czuję bardzo bólu. Stoi jakiś facet z pospolitego ruszenia. – „Zadzwonić” – mówię. – „Do Rosji? Masz, zadzwoń”. Jeszcze jakiś chłopaczek siedział z plutonu medycznego, wystukał numer mojej mamy. Dzwonię i mówię: „Wszystkiego najlepszego z okazji Nowego Roku!”. Ona wesoła, składa życzenia. Mówię: „Co słychać?”. „A – mówi – goście przyszli, a co u ciebie?”. Mówię: „A u mnie wszystko dobrze, chociaż trochę się nadpaliłem w czołgu”. Wtedy mamie głos się jakoś zmienił. Przestałem kontaktować. Chłopak z plutonu medycznego (też Buriat) zaczął z nią rozmawiać, uspokajał ją. Teraz w domu wszyscy obejrzeli wideo. Wszyscy – mówią – modlimy się za ciebie. A co im pozostało.
– Wypłacą coś pańskiej rodzinie?
– Tego nie wiem. U nas w Rosji jest tak – jak sprawa dochodzi do pieniędzy, to nikt niczego nie wie. (uśmiecha się ironicznie). Może wypłacą, a może powiedzą, że dawno się zwolniłeś. Żeby tylko nie wyszło tak, że wyjechałem tu, a oficjalnie byłem tam. Przecież 27 listopada skończyła mi się zasadnicza służba wojskowa. Tam się skończyła, a tu w ogóle jestem na gościnnych występach. Tak, trochę się tego boję.
Kontrakt mam podpisany w czerwcu. Kiedy skończyłem kursy. Pytają – kto zostaje na kontrakcie? No, podniosłem rękę. Pierwszy okres kontraktu – trzy lata. Tak też podpisałem. Kontraktowe życie to nic takiego. Robisz, co ci powiedzą, spełniasz wymagania dowódcy, i to wszystko. Ale kiedy latem podpisywałem kontrakt, nie wiedziałem, że na Ukrainę pojadę (milczy). Zastanawiałem się nad tym, ale nie myślałem. Mimo wszystko jesteśmy bardzo daleko od Ukrainy. Są też inne okręgi wojskowe – bliżej: Południowy, Zachodni, Centralny. Zupełnie nie oczekiwaliśmy, że wyślą Wschodni Okręg Wojskowy. Potem dowódca batalionu nam wytłumaczył, co powiedzieli mu na naradzie: „Wy, Sybiracy, jesteście silniejsi, to was wysłali”.
Przyszłość
– Żałuje pan? – Czego teraz żałować. Nie mam urazy. Wiem, że walczyłem o słuszną sprawę. Oglądasz wiadomości o Ukrainie – wybory, wybory, wybory, potem pomarańczowa rewolucja. Zaczęła się Odessa, Mariupol... Kie-