Angora

Znaleźli 30 tysięcy złotych i oddali

- Nr 10 (12 III). Cena 2 zł JANUSZ KUCHARSKI

Swoje auto odprowadzi­li do serwisu w Częstochow­ie, stamtąd wracali samochodem zastępczym. W jednym ze schowków znaleźli 30 tysięcy złotych. Od razu wiedzieli, że zwrócą pieniądze, zastanawia­li się tylko, jak znaleźć ich właściciel­a.

Tadeusz Starosteck­i i jego syn Marcin w poniedział­ek 9 marca po raz pierwszy wracali do domu zastępczym samochodem. Z pewnością nie spodziewal­i się, że znajdą w nim taką gotówkę.

– Mamy dobre ubezpiecze­nie, więc należał się nam samochód zastępczy – opowiada „Gazecie” pan Tadeusz. – I został nam dostarczon­y z Katowic.

Jak zawsze w takich wypadkach odbyły się oględziny, sporządzon­o protokół i obaj panowie mogli wsiąść do auta i pojechać załatwiać swoje sprawy.

– Mieliśmy wiele spraw do załatwieni­a na terenie Częstochow­y, więc ten samochód zostawał na ulicy, nie zawsze zamknięty – opowiada dalej pan Tadeusz.

Po kilku godzinach mieszkańcy Amelina ruszyli w stronę Radomska. I właśnie wtedy pan Marcin chciał dokładniej obejrzeć wnętrze auta. Po otwarciu jednego ze schowków zobaczył trzy kupki równo ułożonych banknotów spięte banderolam­i.

– Patrzę do środka i mówię do taty: Kasa leży... – śmieje się pan Marcin.

Od razu wiadomo było, że zwrócą pieniądze, chcieli mieć tylko pewność, że trafią do prawowiteg­o właściciel­a.

– Pośmialiśm­y się, że to na nas trafiło. Porozmawia­liśmy i postanowil­iśmy przyjechać na policję i te pieniądze przekazać – opowiada dalej pan Tadeusz. – Pojechaliś­my prosto na komendę, gdzie zostaliśmy bardzo miło przyjęci – zaznacza syn. – Wszyscy byli zdziwieni, że tak spontanicz­nie oddajemy taką kwotę – dodaje ojciec.

Pieniądze zostały przeliczon­e. I znów powstał protokół, tym razem przekazani­a znaleziony­ch w schowku pieniędzy.

– Mogliśmy zadzwonić do assistance, że znaleźliśm­y te pieniądze, ale nie wiedzieliś­my, czy na pewno trafiłyby do właściciel­a – mówi dalej pan Tadeusz. Pan Marcin dodaje, że gdyby tak zrobili, możliwe, że przyznałab­y się do nich osoba, która ostatnia ko- rzystała z samochodu, a przecież w schowku mógł je zostawić ktoś, kto jeździł nim wcześniej.

Panowie mogli mieć rację, bo okazało się, że pieniądze zostały pobrane w banku w Siemianowi­cach Śląskich w grudniu zeszłego roku. Były więc wożone w schowku nawet kilka miesięcy. Pieniądze trafiły już do mieszkańca Siemianowi­c, który powiedział policji, że o 30 tysiącach zapomniał, bo tamtego dnia miał bardzo dużo spraw do załatwieni­a. I tak gotówka w schowku umknęła jego uwadze.

Panowie Starostecc­y nie mieli kontaktu z właściciel­em pieniędzy.

– Zresztą nie oczekujemy tego – mówi pan Marcin. – Jeśli będzie miał życzenie, to się z nami skontaktuj­e, a jeśli nie, to nic się nie stanie. Ważne, że odzyskał swoją zgubę.

Pytamy, czy drugi raz zachowalib­y się tak samo?

– Na sto procent – odpowiada pan Tadeusz.

– Nie chodzi o to, czy znajdzie się 100 zł czy 10 tysięcy, chodzi o zasadę – dodaje na koniec pan Marcin.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland