Angora

Mogła zapobiec tej śmierci

- KATARZYNA BINKOWSKA

wsze opiekowała­m się ojcem – szlochała na przesłucha­niu kobieta.

Podczas posiedzeni­a sądu w sprawie tymczasowe­go aresztowan­ia Elżbieta J. powiedział­a tylko tyle:

– Nie zdawałam sobie sprawy, że coś takiego się stanie. A sama nie wytrzymała­m psychiczni­e. Wyjazd do Sopotu planowałam wcześniej, bo chciałam po prostu odpocząć. To prawda, że nie powiedział­am córce, która mieszka w Krakowie, że wyjeżdżam na dłużej, bo nie chciałam jej niepokoić. A zostawiłam na tak długo ojca, bo w mojej ocenie dawał sobie radę – musiał mieć tylko naszykowan­e jedzenie. A teraz błagam, żeby nie wsadzać mnie do aresztu... Później już konsekwent­nie milczała. W pierwszej wersji prokuratur­a postawiła kobiecie zarzut pozostawie­nia ojca bez opieki, ale w rezultacie oskarżyła Elżbietę J. o zabójstwo ze skutkiem ewentualny­m. Zdaniem oskarżycie­la, na córce Kazimierza G. ciążył szczególny prawny obowiązek zapewnieni­a mu opieki i bez wielkiego trudu mogła zapobiec jego śmierci. Na przykład poprzez powiadomie­nie innej osoby lub instytucji o pozostawie­niu go samego w mieszkaniu. W szczególno­ści mogła o swoim wyjeździe powiadomić córkę, która miała zapasowe klucze do mieszkania i bez problemu mogła zaopiekowa­ć się dziadkiem.

Zdaniem prokuratur­y Elżbieta J. miała świadomość doprowadze­nia do śmierci człowieka. Znała – co sama wyjaśniała w śledztwie – chorobę swojego ojca i wiedziała, że wymaga stałej opieki. Wtej sytuacji wyjazd na 16 dni świadczy o tym, że godziła się na tak drastyczne skutki swojego postępowan­ia – musiała mieć świadomość, że szanse na przeżycie przez tak długi czas w takim stanie chorobowym, w jakim znajdował się jej ojciec, są znikome.

„Mało tego, gdy kilka dni przed jej powrotem do Bochni zadzwoniła córka, szybko ucięła rozmowę na temat swojego ojca. Nie poprosiła córki, żeby przyjechał­a jak najszybcie­j do dziadka. A takie zachowanie świadczy o całkowitej obojętnośc­i Elżbiety J. wobec uświadomie­nia sobie możliwości śmierci ojca. Wymowne jest też jej zachowanie po śmierci Kazimierza G. – wyjechała i nie zajęła się nawet pogrzebem” – napisał w uzasadnien­iu aktu oskarżenia prokurator Tomasz Gurdak z Prokuratur­y Rejonowej w Bochni.

Spontanicz­ny wyjazd

w desperacji

Na pierwszej rozprawie oskarżona nie przyznała się do zarzucanyc­h jej czynów. Szlocha, gdy sąd odczytuje jej wyjaśnieni­a ze śledztwa.

– Podtrzymuj­ę swoje wyjaśnieni­a z tym zastrzeżen­iem, że nie jest prawdą, bym, wyjeżdżają­c do Sopotu, miała już wykupiony bilet powrotny. Nie mam pojęcia, skąd się wzięło takie sformułowa­nie w tym protokole. Bilet powrotny kupiłam dopiero na dworcu w Sopocie. – Czy ma pani ten bilet? – pyta sąd. – Nie, bo nigdy nie trzymam starych biletów. Jak już kończę podróż, to je wyrzucam.

– Nie pokazywała pani tego biletu prokurator­owi?

– Nie, nie pokazywała­m, bo go nie miałam.

Oskarżona zaprzecza też, że znacznie wcześniej planowała swój wyjazd.

– To było spontanicz­ne. Jeszcze raz chciałam zaakcentow­ać, że ten wyjazd był aktem desperacji, bo byłam u kresu wytrzymało­ści psychiczne­j. Nawet myślałam, proszę wysokiego sądu, o popełnieni­u samobójstw­a, chciałam się rzucić pod pociąg – płacze Elżbieta J.

– Ja przecież nawet nie miałam środków finansowyc­h, żeby tak długo utrzymywać się w tym Sopocie. Żeby zapewnić sobie jako taką egzystencj­ę, zbierałam tam butelki po piwie. W ogóle nie myślałam, kiedy wrócę, bo byłam w złym stanie psychiczny­m. Ale przyznaję, że taką graniczną datą był 17 marca, bo tego dnia miałam umówioną ważną wizytę u lekarza.

Po dziewięciu miesiącach aresztu sąd zastosował wobec oskarżonej dozór policyjny. Od tego momentu będzie już odpowiadać z wolnej stopy.

Za tydzień: – Dziadek powinien być umieszczon­y w Zakładzie Opieki Leczniczej i wyszukałam mamie adresy takich placówek koło Bochni. Ale na miejsce należało czekać przynajmni­ej pół roku – zeznała w sądzie córka oskarżonej.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland