Sympatia w ludziach została
Z zawodu jest kucharzem. Popularność zyskał dzięki udziałowi w reality show „Big Brother”. Po zakończeniu programu z powodzeniem imał się różnych zajęć. Zagrał w filmie, prowadził własne programy kulinarne. Napisał dwie książki, nagrał płyty. Od wielu lat jest prezesem klubu piłkarek ręcznych Ruchu Chorzów, a był menedżerem polskiej reprezentacji kobiet w tej dyscyplinie. Ciągle rozpoznawalny, człowiek sukcesu.
Choć od udziału w programie TVN minęło 14 lat, nic się nie zmienił. Śmiejemy się, że wszyscy łysi tak mają. Nie nosi już jednak kolczyków w uszach. – Wyjąłem je kilka lat temu. Znudziły mi się. Innych powodów nie było. Z dnia na dzień uznałem, że zdejmuję i tyle.
Zaraz po „Big Brotherze” wciągnął go sport. – Zachęcił mnie do tego znajomy, Zbigniew Cieńciała. Od lat byłem kibicem Ruchu Chorzów, interesowały mnie piłka nożna i piłka ręczna. Zbyszek powiedział, że rozpadł się zespół piłki ręcznej, a był to jeden z najbardziej zasłużonych polskich klubów.
Zainwestował i został właścicielem klubu. – Dziewczyny występowały w II lidze. Po roku byliśmy już o jedno oczko wyżej, a później trafiliśmy do ekstraklasy.
W Ruchu jest druga drużyna kobiet w II lidze. To juniorki. Kilka dni temu zdobyły tytuł mistrza Polski w tej klasie. – Udało się zatem stworzyć małe imperium piłki ręcznej. Trenuje u nas i gra ok. 300 dziewcząt. Mamy wiele reprezentantek kraju.
Dodaje, że nie sądził, iż tak długo będzie się tym zajmował. Dwa lata był menedżerem kadry narodowej kobiet w piłce ręcznej. W latach 2005 – 2007. – Byliśmy na Mistrzostwach Świata we Francji, później były nieudane eliminacje do Igrzysk Olimpijskich w Pekinie.
Dlaczego odszedł? – Bo podziękowano trenerom za pracę, więc lojalnie odszedł z nimi. Ale w klubie działałem bez przerwy. Poświęcałem tej dyscyplinie mnóstwo czasu. Stąd wiele osób nie kojarzy mnie wcale z „Big Brotherem”, tylko z piłką ręczną. Niemniej są tacy, co ciągle pamiętają mnie z reality show w TVN i rozpoznają.
Przyznaje, że zarówno on, jak i inni uczestnicy „Big Brothera” zaistnieli później dzięki temu programowi. – Później jednak potrzebna była praca, bo popularność należało przełożyć na życie codzienne. Po tym programie odkryłem w sobie różne talenty, z których w dużej części skorzystałem.
Urodził się w Siemianowicach Śląskich, ale od dziecka mieszkał w Chorzo- wie. Ukończył Zespół Szkół Gastronomicznych. – Praktykę odbywałem w hotelu „Orbis – Warszawa” w Katowicach. Zetknąłem się tam z dobrymi kucharzami, i to nie tylko polskimi, bowiem np. z piłkarzami różnych reprezentacji na Stadion Śląski lub z drużynami na mecze pucharowe przyjeżdżali ich kuchmistrze z Hiszpanii, Anglii, Włoch itp.
Po ukończeniu szkoły i praktyk rozpoczął pracę w hotelu „Warszawa”. Po pół roku wyjechał do Niemiec. – Nie chciałem iść do wojska. Większość młodych chłopaków kombinowała, aby nie trafić do armii. Wtedy ze Śląska wyjechało na Zachód mnóstwo młodych ludzi. Pojechałem autobusem, z plecakiem i 300 dolarami w kieszeni. Właściwie to była wycieczka. Zostałem w Monachium na stałe.
Wspomina, że była to surowa szkoła życia. – Imałem się wszystkich możliwych zawodów. Na czarno. Byłem ogrodnikiem, budowlańcem, pracowałem w fabryce okien, cegieł, przy czyszczeniu maszyn.
Przekonuje, że nie miał chwil zwątpienia. – Zawsze byłem waleczny. Miałem cel.
Z czasem miał coraz lepsze zajęcia. – Trafiłem do kuchni. Byłem w tym dobry. Po dwóch latach była to już bardzo dobra robota za bardzo dobre pieniądze. We włoskiej restauracji.
Pracował tam kilka lat. I w tym czasie poznał przyszłą żonę. – Caroline jest Angielką, a studiowała w Kolonii. Przyjechała do Monachium na ferie i tak się poznaliśmy.
Po roku wzięli ślub. Urodziła się dwójka dzieci. Po włoskiej restauracji wciąż pracował w gastronomii, jako kucharz. Na przykład w kasynie oficerskim NATO.
I właśnie wtedy zobaczył w TVN, że jest casting do „Big Brothera”. – Najpierw przyjmowali zgłoszenia, a później zaprosili na spotkanie. Było siedem etapów, przeszedłem wszystkie.
W pracy wziął urlop bezpłatny i przyjechał do Polski. Przyznaje, że zrobił to trochę dla wygłupu, przygody. Kiedy był w Polsce, stracił tę swoją zagraniczną pracę. W trakcie programu do mamy, do Chorzowa przyjechała żona z córką i synem. – Długo jeszcze po zakończeniu „Big Brothera” związany byłem z TVN. Pojawiałem się w nowych programach, występowałem w reklamach. Stąd decyzja, że przeprowadzamy się na stałe do Polski. Zarabiałem dobre pieniądze. Wtedy też zostałem prezesem żeńskiej drużyny piłki ręcznej Ruchu Chorzów.
Jak mówi, bardzo pozytywnego kopa dał mu Mariusz Walter, właściciel TVN, który w ostrej, ale przyjacielskiej rozmowie powiedział, że program dał mu dużą popularność, ale powinien wziąć się do roboty. – To uświadomiło mi, że zdany jestem na siebie, że nie ma co czekać, iż może ktoś zadzwoni. Wziąłem sprawy w swoje ręce.
Wymyślił program kulinarny „Wielka niespodzianka Klaudiusza”. Wyemitowano 25 odcinków. – Miał superoglądalność, lepszy wynik niż prezentowany w tym czasie „Big Brother II”.
Potem przez kilka lat był twarzą Telezakupów Mango razem z Joanną Bartel. – Niektórzy ostrzegali mnie, że nie powinienem tego robić, że nie warto, że małe pieniądze. Ale nie żałuję. Dzięki temu cały czas byłem obecny w mediach, żyłem z popularności. Reklamowałem marki, takie produkty jak meble, perfumy czy artykuły spożywcze. Dało się z tego żyć. Wystąpiłem także w programie Polsatu „Bar 5, VIP – Złoto dla Zuchwałych”.
W tym samym czasie wydał płytę zatytułowaną „Optymista”. – Pomyślałem, dlaczego ja nie mogę sobie pośpiewać? Oczywiście, mam do siebie dystans, ale uznałem, że mogę spróbować. Nagrałem coś lekkiego, bardzo rozrywkowego. Jedną z piosenek nagrałem z Norbim. Okazało się, że ten album to sukces. Sprzedano 51 tys. egzemplarzy. Płyta uzyskała status złotej.
Nagrał też singiel „To, co najważniejsze”. I napisał kilka książek. – Pierwsza „Sękocin od kuchni” sprzedała się w 40 tys. egzemplarzy. Kolejne dwie, zatytułowane „Smak sukcesu”, mówiły o sportowcach, reprezentantach Polski – piłkarzach nożnych i piłkarkach ręcznych – co lubią, co jedzą. Był także kulinarny program Klaudiusz & Cooking, realizowany ze znanymi ludźmi, emitowany w TV Silesia. Ponad 20 odcinków, kilka miesięcy.
Od wielu lat działa na rzecz rodzinnego miasta. Już trzecią kadencję jest radnym. Zasiada w Komisji Kultury i Sportu oraz w Komisji Infrastruktury i Rozwoju Miasta. – Na pracę w Radzie Miasta zdecydowałem się ze względu na sport. Wiele osób już wcześniej mnie namawiało, ale prowadząc klub, uznałem, że aby coś zmieniać, trzeba wejść do polityki lokalnej.
Przyznaje, że wielokrotnie namawiano go, aby reprezentował jakąś partię w wyborach ogólnopolskich, ale odmawiał. Podobnie było, kiedy koledzy z PO poprosili, aby wystartował z list tego ugrupowania do Sejmu. – Uważam, że jest za wcześnie. Może kiedyś…
A skąd jego obecność w wyborach do europarlamentu? Śmieje się, że było to nieporozumienie. – Ktoś mnie wpakował na listę na Mazurach, zgodziłem się dla świętego spokoju, ale na prawdziwą walkę polityczną, na serio, to jeszcze nie czas.
Ostatnio ma nową pasję. Golf. – Zorganizowałem na Śląsku największy turniej golfowy. I kiedy to zrobiłem, ludzie pytali, czy gram. Nauczyłem się, polubiłem, wciągnęło mnie. Sporo czasu spędzam na polu golfowym. I jak w innych przypadkach, staram się to robić dobrze. Wygrywam duże imprezy.
Przekonuje, że to jego kolejna miłość. – Turniej Silesia Business & Life Golf Cup na Śląsku rozrósł się do największego eventu golfowego w Polsce. Zajmuje się również wydawaniem eleganckiego magazynu lifestyle’owego Silesia Business & Life. – Pokazujemy Śląsk w pięknych kolorach. Odnieśliśmy sukces, bowiem od pięciu lat jesteśmy na rynku.
Mówi, że żyje szybko, ale się spełnia. Jedyne, czego mu ciągle brakuje, to czasu.
togaw@tlen.pl
Drodzy Czytelnicy, zapraszamy Was do redagowania „Ciągu dalszego”. Prosimy o nadsyłanie na adres redakcji propozycji dotyczących tego, o czym chcielibyście przeczytać.