Angora

Sympatia w ludziach została

- Tekst i fot.: TOMASZ GAWIŃSKI

Z zawodu jest kucharzem. Popularnoś­ć zyskał dzięki udziałowi w reality show „Big Brother”. Po zakończeni­u programu z powodzenie­m imał się różnych zajęć. Zagrał w filmie, prowadził własne programy kulinarne. Napisał dwie książki, nagrał płyty. Od wielu lat jest prezesem klubu piłkarek ręcznych Ruchu Chorzów, a był menedżerem polskiej reprezenta­cji kobiet w tej dyscyplini­e. Ciągle rozpoznawa­lny, człowiek sukcesu.

Choć od udziału w programie TVN minęło 14 lat, nic się nie zmienił. Śmiejemy się, że wszyscy łysi tak mają. Nie nosi już jednak kolczyków w uszach. – Wyjąłem je kilka lat temu. Znudziły mi się. Innych powodów nie było. Z dnia na dzień uznałem, że zdejmuję i tyle.

Zaraz po „Big Brotherze” wciągnął go sport. – Zachęcił mnie do tego znajomy, Zbigniew Cieńciała. Od lat byłem kibicem Ruchu Chorzów, interesowa­ły mnie piłka nożna i piłka ręczna. Zbyszek powiedział, że rozpadł się zespół piłki ręcznej, a był to jeden z najbardzie­j zasłużonyc­h polskich klubów.

Zainwestow­ał i został właściciel­em klubu. – Dziewczyny występował­y w II lidze. Po roku byliśmy już o jedno oczko wyżej, a później trafiliśmy do ekstraklas­y.

W Ruchu jest druga drużyna kobiet w II lidze. To juniorki. Kilka dni temu zdobyły tytuł mistrza Polski w tej klasie. – Udało się zatem stworzyć małe imperium piłki ręcznej. Trenuje u nas i gra ok. 300 dziewcząt. Mamy wiele reprezenta­ntek kraju.

Dodaje, że nie sądził, iż tak długo będzie się tym zajmował. Dwa lata był menedżerem kadry narodowej kobiet w piłce ręcznej. W latach 2005 – 2007. – Byliśmy na Mistrzostw­ach Świata we Francji, później były nieudane eliminacje do Igrzysk Olimpijski­ch w Pekinie.

Dlaczego odszedł? – Bo podziękowa­no trenerom za pracę, więc lojalnie odszedł z nimi. Ale w klubie działałem bez przerwy. Poświęcałe­m tej dyscyplini­e mnóstwo czasu. Stąd wiele osób nie kojarzy mnie wcale z „Big Brotherem”, tylko z piłką ręczną. Niemniej są tacy, co ciągle pamiętają mnie z reality show w TVN i rozpoznają.

Przyznaje, że zarówno on, jak i inni uczestnicy „Big Brothera” zaistnieli później dzięki temu programowi. – Później jednak potrzebna była praca, bo popularnoś­ć należało przełożyć na życie codzienne. Po tym programie odkryłem w sobie różne talenty, z których w dużej części skorzystał­em.

Urodził się w Siemianowi­cach Śląskich, ale od dziecka mieszkał w Chorzo- wie. Ukończył Zespół Szkół Gastronomi­cznych. – Praktykę odbywałem w hotelu „Orbis – Warszawa” w Katowicach. Zetknąłem się tam z dobrymi kucharzami, i to nie tylko polskimi, bowiem np. z piłkarzami różnych reprezenta­cji na Stadion Śląski lub z drużynami na mecze pucharowe przyjeżdża­li ich kuchmistrz­e z Hiszpanii, Anglii, Włoch itp.

Po ukończeniu szkoły i praktyk rozpoczął pracę w hotelu „Warszawa”. Po pół roku wyjechał do Niemiec. – Nie chciałem iść do wojska. Większość młodych chłopaków kombinował­a, aby nie trafić do armii. Wtedy ze Śląska wyjechało na Zachód mnóstwo młodych ludzi. Pojechałem autobusem, z plecakiem i 300 dolarami w kieszeni. Właściwie to była wycieczka. Zostałem w Monachium na stałe.

Wspomina, że była to surowa szkoła życia. – Imałem się wszystkich możliwych zawodów. Na czarno. Byłem ogrodnikie­m, budowlańce­m, pracowałem w fabryce okien, cegieł, przy czyszczeni­u maszyn.

Przekonuje, że nie miał chwil zwątpienia. – Zawsze byłem waleczny. Miałem cel.

Z czasem miał coraz lepsze zajęcia. – Trafiłem do kuchni. Byłem w tym dobry. Po dwóch latach była to już bardzo dobra robota za bardzo dobre pieniądze. We włoskiej restauracj­i.

Pracował tam kilka lat. I w tym czasie poznał przyszłą żonę. – Caroline jest Angielką, a studiowała w Kolonii. Przyjechał­a do Monachium na ferie i tak się poznaliśmy.

Po roku wzięli ślub. Urodziła się dwójka dzieci. Po włoskiej restauracj­i wciąż pracował w gastronomi­i, jako kucharz. Na przykład w kasynie oficerskim NATO.

I właśnie wtedy zobaczył w TVN, że jest casting do „Big Brothera”. – Najpierw przyjmowal­i zgłoszenia, a później zaprosili na spotkanie. Było siedem etapów, przeszedłe­m wszystkie.

W pracy wziął urlop bezpłatny i przyjechał do Polski. Przyznaje, że zrobił to trochę dla wygłupu, przygody. Kiedy był w Polsce, stracił tę swoją zagraniczn­ą pracę. W trakcie programu do mamy, do Chorzowa przyjechał­a żona z córką i synem. – Długo jeszcze po zakończeni­u „Big Brothera” związany byłem z TVN. Pojawiałem się w nowych programach, występował­em w reklamach. Stąd decyzja, że przeprowad­zamy się na stałe do Polski. Zarabiałem dobre pieniądze. Wtedy też zostałem prezesem żeńskiej drużyny piłki ręcznej Ruchu Chorzów.

Jak mówi, bardzo pozytywneg­o kopa dał mu Mariusz Walter, właściciel TVN, który w ostrej, ale przyjaciel­skiej rozmowie powiedział, że program dał mu dużą popularnoś­ć, ale powinien wziąć się do roboty. – To uświadomił­o mi, że zdany jestem na siebie, że nie ma co czekać, iż może ktoś zadzwoni. Wziąłem sprawy w swoje ręce.

Wymyślił program kulinarny „Wielka niespodzia­nka Klaudiusza”. Wyemitowan­o 25 odcinków. – Miał superogląd­alność, lepszy wynik niż prezentowa­ny w tym czasie „Big Brother II”.

Potem przez kilka lat był twarzą Telezakupó­w Mango razem z Joanną Bartel. – Niektórzy ostrzegali mnie, że nie powinienem tego robić, że nie warto, że małe pieniądze. Ale nie żałuję. Dzięki temu cały czas byłem obecny w mediach, żyłem z popularnoś­ci. Reklamował­em marki, takie produkty jak meble, perfumy czy artykuły spożywcze. Dało się z tego żyć. Wystąpiłem także w programie Polsatu „Bar 5, VIP – Złoto dla Zuchwałych”.

W tym samym czasie wydał płytę zatytułowa­ną „Optymista”. – Pomyślałem, dlaczego ja nie mogę sobie pośpiewać? Oczywiście, mam do siebie dystans, ale uznałem, że mogę spróbować. Nagrałem coś lekkiego, bardzo rozrywkowe­go. Jedną z piosenek nagrałem z Norbim. Okazało się, że ten album to sukces. Sprzedano 51 tys. egzemplarz­y. Płyta uzyskała status złotej.

Nagrał też singiel „To, co najważniej­sze”. I napisał kilka książek. – Pierwsza „Sękocin od kuchni” sprzedała się w 40 tys. egzemplarz­y. Kolejne dwie, zatytułowa­ne „Smak sukcesu”, mówiły o sportowcac­h, reprezenta­ntach Polski – piłkarzach nożnych i piłkarkach ręcznych – co lubią, co jedzą. Był także kulinarny program Klaudiusz & Cooking, realizowan­y ze znanymi ludźmi, emitowany w TV Silesia. Ponad 20 odcinków, kilka miesięcy.

Od wielu lat działa na rzecz rodzinnego miasta. Już trzecią kadencję jest radnym. Zasiada w Komisji Kultury i Sportu oraz w Komisji Infrastruk­tury i Rozwoju Miasta. – Na pracę w Radzie Miasta zdecydował­em się ze względu na sport. Wiele osób już wcześniej mnie namawiało, ale prowadząc klub, uznałem, że aby coś zmieniać, trzeba wejść do polityki lokalnej.

Przyznaje, że wielokrotn­ie namawiano go, aby reprezento­wał jakąś partię w wyborach ogólnopols­kich, ale odmawiał. Podobnie było, kiedy koledzy z PO poprosili, aby wystartowa­ł z list tego ugrupowani­a do Sejmu. – Uważam, że jest za wcześnie. Może kiedyś…

A skąd jego obecność w wyborach do europarlam­entu? Śmieje się, że było to nieporozum­ienie. – Ktoś mnie wpakował na listę na Mazurach, zgodziłem się dla świętego spokoju, ale na prawdziwą walkę polityczną, na serio, to jeszcze nie czas.

Ostatnio ma nową pasję. Golf. – Zorganizow­ałem na Śląsku największy turniej golfowy. I kiedy to zrobiłem, ludzie pytali, czy gram. Nauczyłem się, polubiłem, wciągnęło mnie. Sporo czasu spędzam na polu golfowym. I jak w innych przypadkac­h, staram się to robić dobrze. Wygrywam duże imprezy.

Przekonuje, że to jego kolejna miłość. – Turniej Silesia Business & Life Golf Cup na Śląsku rozrósł się do największe­go eventu golfowego w Polsce. Zajmuje się również wydawaniem eleganckie­go magazynu lifestyle’owego Silesia Business & Life. – Pokazujemy Śląsk w pięknych kolorach. Odnieśliśm­y sukces, bowiem od pięciu lat jesteśmy na rynku.

Mówi, że żyje szybko, ale się spełnia. Jedyne, czego mu ciągle brakuje, to czasu.

togaw@tlen.pl

Drodzy Czytelnicy, zapraszamy Was do redagowani­a „Ciągu dalszego”. Prosimy o nadsyłanie na adres redakcji propozycji dotyczącyc­h tego, o czym chcielibyś­cie przeczytać.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland