Przegrana Europy to zwycięstwo Eurazji
Nikt nam nie mówił, że jesteśmy aniołkami...
(...) Kanclerz Gerhard Schröder mówił, że niemiecka polityka zagraniczna „stała się normalna”. Niemcy powinni odegrać rolę przywództwa w Europie i w NATO, gdy Rosja zagraża spójności Zachodu.
Niemcy pamiętają rolę Rosji dla zjednoczenia Niemiec, dla wycofania Armii Czerwonej z NRD. Niemcy mają stabilne dostawy surowców i liczne kontakty handlowe z Moskwą (...).
Były minister obrony Niemiec Gutmenschen przypominał, że pani kanclerz Merkel była obecna przy podpisywaniu wielomiliardowej umowy między Gazpromem i koncernem gazowym z Niemiec. Stąd po aneksji Krymu Merkel ma ograniczone pole manewru.
Za łagodnym kursem wypowiadają się poprzednicy Merkel: Schröder, Helmut Schmidt i Helmut Kohl – kanclerze Niemiec.
Hans-Werner Sinn pisze, że to Zachód doprowadził do kryzysu na Ukrainie. Przemiany ustrojowe w Polsce dokonały się według koncepcji politycznej Zachodu. Zachód, Niemcy i Rosja brały w tych przemianach główny udział. Polska od 25 lat jest zależna ustrojowo i gospodarczo od Zachodu.
Timothy Snyder, amerykański historyk, pisze o Ukrainie jako krwawym poligonie bolszewików i hitlerowców.
Stalin wprowadził kolektywizację wsi i kołchozy. Zmiażdżył inteligencję ukraińską. Zgładzono 3 miliony ludzi. Ukraina stanowiła też centrum planów Hitlera dotyczących kolonizacji zewnętrznej Niemiec. Plan polegał na utrzymaniu kołchozów, tyle że żywność miała być przerzucona ze Wschodu na Zachód. Niemcy zakładali w planach, iż 30 mln ludzi ze Związku Radzieckiego umrze śmiercią głodową. Niemcy mówili, że Ukraińcy to podludzie nadający się jedynie do kolonizacji. W przypadku zwycięstwa Hitlera Polska także byłaby kolonią karną Niemiec.
Niemieccy przywódcy także dzisiaj nie wahają się wyłączać Ukraińców spod normalnych zasad prawa międzynarodowego. Ukraińcy nie są normalnymi istotami ludzkimi. Dodatkowo sugeruje się, że to Ukraińcy są odpowiedzialni za zbrodnie na Ukrainie, które w istocie stanowiły realizację niemieckiej polityki i które nigdy nie miałyby miejsca, gdyby nie wojna wywołana przez Niemców (...).
W 1941 roku setki nacjonalistów Ukrainy przyłączyły się do Niemców w inwazji na ZSRR. Na Wołyniu utworzyli Ukraińską Powstańczą Armię (UPA). UPA dokonała masowych mordów – Żydów, Rosjan i Polaków (...).
Rozpad Europy nie jest rzeczywistością, lecz celem polityki Rosji. Rosja oświadczyła, że jeśli prezydent Ukrainy Janukowycz chce dostać pieniądze z Rosji, musi oczyścić Kijów. Tyle że zamiast przywrócenia władzy i moskiewskich pieniędzy Janukowyczowi przyniosło zwycięstwo polityczne rewolucjonistów na Majdanie w Kijowie. Janukowycz uciekł do Rosji.
Rosyjska inwazja i przyłączenie Krymu i Sewastopola do Rosji są wyzwaniem rzuconym zarówno europejskiemu porządkowi, jak i państwu ukraińskiemu.
Snyder pisze, że stworzono warunki dla Niemców i innych państw Zachodu do tradycyjnego powrotu świata myśli kolonialnej na Ukrainie. Ma to być prezent dla Ukraińców jako niegodnych państwowości. To przecież była opinia Hitlera i Stalina. Także dotycząca Polski.
Pytanie: Czy tymczasowy rząd wygra wybory, zwłaszcza że częściowo pochodzi od banderowców? Tymczasowy rząd jest wieloetniczny, bo Ukraina jest miejscem kosmopolitycznym. Pytanie: Czy zjednoczona Europa może silnie zareagować na rosyjskie petropaństwo?
Przegrana Europy to zwycięstwo Eurazji. Czy Europa nie ma przyszłości bez Ukrainy (...)?
Wyrafinowaną podłością jest hasło: Nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy. Hasła: Majdan to nie tylko sprawa Ukrainy, to kontynuacja ducha „Solidarności”. Przywódcy banderowców powiadają, że wymiana systemu władz na Ukrainie nie została zakończona. Są żądania realizacji postulatów banderowców, nacjonalistów. Żądania terytorialne względem Polski, od Przemyśla po Krynicę (...).
Polski rząd wspiera zamach stanu na Ukrainie. Czy Polska powinna wspierać ten reżim?
Bandera mordował polski naród. Wszystko wskazuje na to, że pragnienie oszkalowania Rosji jest tak silne, że zaślepia ludzi w kwestii charakteru nazistów i faszystów w nowym rządzie ustanowionym przez zamach stanu. Są też nowe żądania przyłączenia Polski do Ukrainy, by razem przeciwstawiać się Rosji? Czy to jest szaleństwo polityczne naszych wrogów i agentów; gorszych od Stalina i Hitlera?
W 1952 roku Niemcy i Żydzi wyjeżdżający z Wrocławia mówili mi: My tu jeszcze wrócimy. Doprowadzimy do nowych przesiedleń, do nowych granic. Dziś po 62 latach niemieckie i żydowskie słowa mogą się urzeczywistniać?
Stany Zjednoczone i NATO wychodzą z Afganistanu. Czy zatem nie szukają nowych ofiar w Polsce i na Ukrainie? Kapitał i politycy zachodni szukają nowych zysków z produkcji i sprzedaży uzbrojenia wojskowego. Planują rewizję granic państw środkowoeuropejskich, w tym Polski?
Polska nie jest mocarstwem gospodarczym ani wojskowym. Jest osamot- niona jak w 1939 roku. Nie szukajmy przeto wrogów wśród sąsiadów, gdyż to może nas uratować przed wojenną katastrofą. Uratować przed utratą 312 tysięcy km Polski.
2My, urodzeni w latach 60., 70., 80. wszyscy byliśmy wychowywani przez rodziców patologicznych. Na szczęście nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy. Wspominamy z nostalgią lata 80. Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Wiedziała, że pasek uczy zasad BHZ (Bezpieczeństwo i Higiena Zabawy). Nie chodziliśmy do prywatnego przedszkola. Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy, jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki. Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył czosnek, miód, spirytus i pierzyna (...). Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za raczenie dzieci spirytusem. Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny (...).
Nikt nie pomagał nam odrabiać lekcji, gdy już znaleźliśmy się w podstawówce. Rodzice stwierdzali, że skoro skończyli szkołę, to nie muszą już do niej wracać. Zimą któryś ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot. Wtedy spadaliśmy. Nikt nie płakał, chociaż wszyscy trochę się baliśmy. Dorośli nie wiedzieli, do czego służą kaski i ochraniacze. Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego. Nikt nas nie poinformował, jak wybrać numer na policję (wtedy MO), żeby zakablować rodziców. Niestety, pasek był wtedy pomocą dydaktyczną, a milicja zajmowała się sprawami dorosłych (...).
Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru, żeby się nie obsikać lub „tam” nie zaziębić. Każdy dzieciak to wiedział. Oczywiście nikt nie mył po tej czynności rąk. Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać i nosić za nią zakupy. Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić „dzień dobry”. Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby. Trzymaliśmy się z daleka od fajki dziadka.
Do szkoły chodziliśmy półtora kilometra piechotą. Musieliśmy znać tabliczkę mnożenia, pisać bezbłędnie (za trzy błędy nie zdawało się matury z polaka). Nikt nie znał pojęcia dysleksji, dysgrafii, dyskalkulii i kto wie, jakiej tam jeszcze dys...
Współczuliśmy koledze z naprzeciwka – on codziennie musiał chodzić na lekcje pianina. Miał pięć lat. Rodzice byli oburzeni maltretowaniem dziecka w tym wieku. My również.
Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść. Jedliśmy też koks, szare mydło, akron z apteki, gumy Donaldy, chleb z masłem i solą, chleb ze śmietaną i cukrem, oranżadę do rozpuszczania oczywiście bez rozpuszczania, kredę, trawę, dziki rabarbar, mlecze i pieczarki z łąki (...). Nikt nam nie liczył kalorii.
Ojciec za pomocą gwoździa pokazał, co to jest prąd w gniazdku. To nam wystarczyło na całe życie.
Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas to wstyd. Nikt się nie bawił z babcią, opiekunką lub mamą. Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem (...).
Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza nimi wolność była naszą własnością. Wychowywali nas sąsiedzi, stare wiedźmy, przypadkowi przechodnie, koledzy ze starszej klasy, pani na świetlicy albo woźna, jak już świetlica była zamknięta. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami (...).
Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani. My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli, jak nas należy „dobrze” wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw i lekcji baletu. A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają! Łezka się w oku kręci...
Pozdrawiam.