Szok kulturowy
Należę do tzw. starej emigracji, my nazywamy to Polonią. Wyjechałam z Polski w roku 1982, nie z powodów zarobkowych ani finansowych. Mieszkając prawie 30 lat w Verden/Aller w Niemczech/BRD, często odwiedzałam Polskę, szczególnie po roku 1985. W momencie ogłoszenia stanu wojennego czuliśmy razem z mężem, który jest Niemcem, że naszym obowiązkiem jest pomagać w tych trudnych dniach (później latach) Polsce i Polakom. Zdecydowaliśmy się pomagać mieszkańcom Zielonej Góry, organizując i przywożąc transporty pomocy z lekarstwami, materiałami
opatrunkowymi, żywnością itd. Pomoc ta trwała latami i właściwie trwa do dzisiaj. Wokół nas gromadzili się Niemcy, Polacy, a nawet inne narodowości – wszyscy chcieli pomagać.
Prywatną pomoc Zielonej Górze prowadziliśmy od grudnia 1981 do 1985 roku, w którym założyliśmy Towarzystwo Niemiecko-Polskie. Towarzystwo to, które było i jest organizacją prywatną, nie polityczną, objęło organizowanie transportów pomocy oraz inne dodatkowe zadania objęte statutem jak wymiana kulturalna, sportowa, młodzieżowa i inne. Bardzo intensywna współpraca mieszkańców obu miast (proszę nie zapo- mnieć zaangażowania tzw. Polonii), doprowadziła do partnerstwa miast.
Od roku 2010 mieszkam w Zielonej Górze. Razem z mężem zdecydowaliśmy się przyjechać na stałe do Polski. Ja jako osoba powracająca, on ze statusem Niemca, obywatela Unii Europejskiej. Znając dzisiejszą Polskę ze sporadycznych przyjazdów oraz programu TV Polonia, w momencie przyjazdu oraz z biegiem czasu poznając tzw. „polską rzeczywistość” (jesteśmy już piąty rok), doznaliśmy szoku kulturowego. Problemy tego rodzaju mają również inni – Polacy powracający i obcokrajowcy, którzy mieszkali na Zachodzie. Przyzwyczajeni do zorganizowanego i unormowanego życia oraz przyjaznego stosunku do obywatela mają problemy z dostosowaniem się do tej „polskiej rzeczywistości”. Wielu Polaków, mieszkających w Polsce widzi te różnice, że pełne półki, markowe rzeczy i drogie samochody, niestety, nic nie zmieniają. Praca w takich organizacjach jak wyżej przedstawiłam wymaga dużo zaangażowania, a przede wszystkim chęci.
Podam przykład organizacji niesamorządowej, działającej około 20 lat w Zielonej Górze, Regionalnego Towarzystwa Polsko-Niemieckiego, które do tej pory działało i współpracowało z naszym Towarzystwem Niemiecko-Polskim w Verden (Niemcy), organizując obozy językowe dla dzieci i młodzieży.
Przewodniczący – osoba pracująca od początku w stowarzyszeniu – zmarł niespodziewanie. W tej chwili mają problem, gdyż nikt nie chce objąć tej funkcji. Podobno mają za mało czasu, za dużo obowiązków, a najważniejszy problem – jest to praca społeczna. Pozdrawiam
MAŁGORZATA HELLMANN Na listy Czytelników czekam pod adresem: henryk.martenka@angora.com.pl