Wielkie oszustwo Polki w Londynie W. Brytania
Polak, jak wiadomo, także za granicą potrafi, a Polki w niczym nie ustępują mężczyznom. Brytyjczyków wprawiła w osłupienie wieść, że 28-letnia kobieta z kraju nad Odrą i Wisłą usiłowała sprzedać ekskluzywny cudzy dom w Londynie za okrągły milion funtów, i to pod samym nosem prawowitej właścicielki.
28-letnia Monika B. mieszkająca w dzielnicy Croydon w południowej części Londynu stanęła 9 marca przed sądem Southwark Crown Court. Porozumiewając się za pośrednictwem tłumacza, przyznała się do oszustwa oraz do posiadania sfałszowanych dokumentów tożsamości – paszportu i prawa jazdy. Sędzia Alistair McCreath był najwidoczniej tak zdumiony tą trudną do uwierzenia historią, że nie określił wymiaru kary. Powiedział oskarżonej: „Nie wydam dziś wyroku, częściowo dlatego, ponieważ chcę się dowiedzieć o tobie więcej i dlatego poleciłem sporządzenie raportu w tej sprawie”. Przebiegła niewiasta została wcześniej zwolniona z aresztu za kaucją i może jeszcze cieszyć się wolnością, oczekując na wyrok. Grozi jej kara więzienia.
Jeśli wierzyć brytyjskim mediom, wydarzenia rozegrały się w sposób następujący: Przestępczą szajkę utworzyli Monika B., jej teściowa, 56-letnia Tamara P,. także z Croydon oraz 26-letni poddany królowej Elżbiety II Benjamin K. z Hackney (północno-wschodnia część brytyjskiej stolicy). Spragnione równie łatwego jak ogromnego zarobku trio upatrzyło sobie ekskluzywny dom z czerwonej cegły pod adresem 6 Clarendon Mews w eleganckiej dzielnicy Bayswater, niedaleko sławnego Hyde Parku. Oszuści nie przejmowali się tym, że prawowita właścicielka nieruchomości, starsza pani Georgina Bagnall-Oakeley, mieszka w sąsiedniej kamienicy.
Prokurator Peter Zinner wywodził: „Oszustwo polega na tym, że oskarżeni przyjęli tożsamość legalnego posiadacza nieruchomości i stworzyli fałszywe dokumenty z zamiarem sprzedaży tej nieruchomości za około milion funtów”. Podrobione zostały m.in. akty własności domu. Monika udawała właścicielkę posiadłości.
Wydawało się, że zuchwały przekręt zakończy się powodzeniem. W listopadzie ubiegłego roku rzekoma właścicielka umówiła już się z notariuszami na sfinalizowanie transakcji sprzedaży. Ale te perfidne zamiary pokrzyżowali sprawni londyńscy policjanci. Nie wiadomo, w jaki sposób stróże prawa dowiedzieli się o planowanym przestępstwie, ale w najbardziej odpowied- nim momencie wkroczyli do biura notarialnego. Dwie Polki i ich wspólnik zostali zatrzymani na gorącym uczynku. Kobiety początkowo zapewniały, że są niewinne. Datę ich procesu wyznaczono na 27 kwietnia.
21 lutego na ławie oskarżonych sądu Southwark Crown Court zasiadł skruszony Benjamin K. Mężczyzna przyznał się do oszustwa. Nie miał zapewne innego wyjścia, bowiem, jak podkreślał prokurator Zinner, został przecież aresztowany wraz z innymi oskarżonymi na miejscu zbrodni. Zwolniony za kaucją Benjamin K. oczekuje na wyrok. Zapewne za jego przykładem także Monika B. postanowiła się przyznać. Jej domniemana pomocnica konsekwentnie zaprzecza wszelkim zarzutom. Proces Tamary P. odbędzie się w kwietniu.
O tej szokującej sprawie informowały swych czytelników media w różnych częściach świata – od Rosji, po Australię i Chiny. I tak dobrze, że nasze obrotne rodaczki nie próbowały sprzedać opactwa westminsterskiego. (KK)