Cel: wrócić
ny i botaniczny, zachwycające różnorodnością tutejszej flory. Zieleń, roślinność i bogactwo barw jest w ogóle jednym z pierwszych odczuć towarzyszących poznawaniu tego miejsca. Decydując się na wjazd na Monte, warto wybrać opcję kierunku jednostronnego, a do centrum wrócić inaczej. Tu wprawdzie narazimy nasz portfel na kolejny wydatek, ale będący nie lada atrakcją, bo już za chwilę dryfujemy w dół na wiklinowych saniach, sterowanych przez dwójkę carreiros, czyli stabilizujących zjazd „motorniczych”. Płozy sań są dostosowane do poruszania się po asfalcie, a przeszywający twarze wiatr gwarantuje przyjemne odczucia. Nieco ponaddwukilometrowa trasa sprawia, że znajdujemy się godzinę spacerem od nabrzeża. Aby dostać się tam z powrotem, można skorzystać z usług transportu publicznego lub liczyć na własne nogi i znów planowo zgubić się w gąszczu domków i uliczek. Decydujemy się na wariant nr 2. Tym samym trafiamy pod mały kościółek w dzielnicy San Antonio. To właśnie w tej okolicy urodził się i spędził dzieciństwo słynny piłkarz Cristiano Ronaldo, będący lokalnym herosem. Jego mit i sława są tu tak duże, że mieszkańcy nie chcą specjalnie mówić o tym, w którym domu mieszkał najlepszy piłkarz świata, nim ruszył w świat. To pokłosie m.in. wizyt angielskich dziennikarzy, których celem stało się pokazanie biedy i ubóstwa, w których dorastał Portugalczyk. Na stojącym kilka metrów dalej boisku klubu Andorinha stawiał swe pierwsze kroki, nim trafił do jednego z dwóch największych ośrodków piłkarskich na wyspie Nacionalo Madeira. Skromny klubik dorobił się dziś profesjonalnej akademii z infrastrukturą, którą współfinansował m.in. słynny CR7, a kompleks sportowy nazwano na jego cześć.
Wątki z Krisztianu Runaldu (jak wedle tutejszego dialektu wymawia się jego personalia) przewijają się w trakcie tej podróży wielokrotnie. Na nadmorskiej promenadzie odsłonięto niedawno pomnik zawodnika, który uwagę przechodniów zwraca przede wszystkim mocno wyeksponowanym przyrodzeniem. Ronaldo pojawił się na oficjalnym odsłonięciu swojej rzeźby, a jego przybyciu towarzyszyło wielkie poruszenie. Tłumy miejscowych od rana ustawiały się w długiej kolejce, by choć przez chwilę zobaczyć na żywo swojego idola. Rodzina piłkarza pozostała na wyspie i nawet tutaj czerpie zyski z niewyobrażalnej popularności gracza. Kilkaset metrów w górę od pomnika natkniemy się na muzeum CR7, które prowadzi jego brat. Zgromadzono tam wszystkie indywidualne trofea. Jest też naturalny i wirtualny manekin sportowca. Dzięki specjalnej technologii można sobie zrobić z nim selfie, a potem zassać je z Facebooka. Jeszcze dalej – za centrum handlowym Forum de Madeira – siostra piłkarza zarządza ekskluzywnym butikiem sygnowanym jego inicjałami. Uwagę zwracają niezbyt korzystne lokalizacje obu obiektów. Ronaldo stać przecież na wynajęcie czy zakup nieruchomości w miejscach najbardziej obleganych przez turystów, a to przecież do nich adresowana jest ta oferta. Miejscowi utrzymujący się głównie z turystyki żyją raczej skromnie, wciąż odczuwając skutki kryzysu, który niedawno dotknął Portugalię.
Na Maderę dostać się można na różne sposoby. Najmniej ekonomiczną, acz najbardziej wygodną opcją jest bezpośredni lot z Warszawy, trwający około pięciu godzin i kosztujący 1880 złotych. Lądowanie na lotnisku w Funchal może być źródłem dużych przeżyć, gdyż należy do najtrudniejszych na świecie. Krótki pas, silne wiatry i podejście znad skalnych szczytów powoduje, że rejsy tutaj obsługują najbardziej doświadczone załogi. Zupełną normalnością jest wykonanie kilku kręgów przed lądowaniem i wybór momentu, gdy pogoda robi „okno” na bezpieczne zetknięcie z ziemią. Nie należy zatem panikować, gdy samolot na stosunkowo niskiej wysokości wykonuje jeszcze gwałtowne manewry związane z procedurą lądowania.
Biura turystyczne takie opcje proponują. Najlepiej jednak zrezygnować z wycieczki, zakwaterowania w jednym miejscu i zdecydować się na suchy przelot, a już na miejscu zaplanować kolejne kroki. Można również dolecieć taniej, np. via Londyn, ale wiąże się to z niemal 24-godzinnym oczekiwaniem na lotnisku w Anglii. Zwiedzanie i wędrówki w głąb wyspy najlepiej zorganizować, wypożyczając małe auto. Tych większych jest niewiele. Mały samochód pozwala na większą operatywność na wąskich uliczkach w głębi wyspy, a koszt to średnio 25 – 30 euro za dzień plus paliwo. Popularne są wycieczki rowerowe, choć ich zasięg jest ograniczony.
Maderę warto odwiedzić w sezonie zimowym i wczesną wiosną, gdy szlaki i atrakcje nie są jeszcze oblegane przez turystów. Nawet w styczniu, gdy zza chmur przebije się słońce, robi się gorąco. Nie działa to na miejscowych, którzy w przeciwieństwie do skąpo odzianych turystów wkładają na siebie zimową garderobę. Podróż na Maderę nie rujnuje domowego budżetu. Oczywiście za atrakcje turystyczne czy wizyty w restauracjach trzeba zapłacić ciut więcej, ale już ceny produktów w lokalnych dyskontach nie porażają. Wręcz przeciwnie. Butelka dobrego wina to koszt rzędu 3 – 4 euro, a owoce morza kupimy taniej niż u nas. Warto spróbować również miejscowych owoców i warzyw. Połączone szczepy banana i ananasa ( Split Leaf Philodendron) czy pomidorów z czymś na smak marakui ( Aboreal tomato) przyjemnie łechczą podniebienie. Najlepszych okazów, włącznie z lokalnym przysmakiem, czyli suszoną i soloną rybą bacalhau, nie warto szukać jednak na miejskich bazarkach. Aby doświadczyć gwaru i kolorytu prawdziwego, maderskiego targu, należy zboczyć z głównych szlaków w rejonie Camachy. Madera to wyspa wiecznej wiosny. Każdy rejs powrotny do kraju oznacza odliczanie dni do ponownego przyjazdu. Język(i) kraju: portugalski (niemal każdy mieszkaniec wyspy porozumiewa się w języku angielskim w stopniu komunikatywnym) Waluta: euro Doba w hostelu/hotelu: od 35 do 85 euro (dwuosobowy) Posiłek (fast food): 3 – 7 euro Butelka wody (0,5 l): 0,5 euro Butelka lokalnego piwa: 0,8 – 1,2 euro Dostępność bankomatów: bezproblemowa