Czasem największym zyskiem jest strata(*)
Mięso, ryby, nabiał, owoce, warzywa – lista polskich towarów objętych zakazem eksportu do Rosji wydłużała się wraz z eskalacją konfliktu we wschodniej Ukrainie.
Rolnicy, zwłaszcza sadownicy i hodowcy – żelazny elektorat Polskiego Stronnictwa Ludowego, protestowali od Brukseli po Terespol, domagając się od naszego rządu wsparcia i rekompensat. Ministerstwo Gospodarki ocenia, że straty polskiej gospodarki z powodu rosyjskiego embarga wyniosły do tej pory pół miliarda dolarów. Szef Rosyjskiej Agencji Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego dorzucił do tej kwoty jeszcze 300 milionów. Jednak wielu polskich ekspertów uważa obydwa wyliczenia za wyssane z palca.
Przed kilku dniami Związek Przedsiębiorców i Pracodawców opublikował interesujący raport: „Skutki rosyjskiego embarga na polskie produkty”.
(...) Skutkiem twardej polityki wobec Kremla okazało się być rosyjskie embargo na niektóre z polskich produktów żywnościowych – czytamy w raporcie. – (...) Twierdzenia o druzgocącym wpływie rosyjskiego embarga na stan polskiej gospodarki są u swych podstaw fałszywe (...) i powinny zostać ocenione jednoznacznie krytycznie.
Od momentu naszego wejścia do Unii wartość polskiego eksportu rosła nieprzerwanie. Nie zmienił tego ani światowy kryzys, ani kłopoty strefy euro. Gdy w 2007 roku sprzedaliśmy za granicę produkty o wartości 105 miliardów euro, to sześć lat później eksport wzrósł do niemal 153 miliardów. Wydawało się, że w 2014 r. ta dobra passa ulegnie zahamowaniu. Tymczasem mimo wprowadzenia rosyjskich sankcji, kłopotów ze sprzedażą polskiego mięsa do Chin, Japonii, na Tajwan, Białoruś, do Korei, eksport zwiększył się do 163 miliardów euro!
Tradycyjnie naszym najważniejszym partnerem handlowym są Niemcy, gdzie sprzedaliśmy towary za 42,6 miliarda euro. Kolejne miejsca w tym rankingu zajęły: Wielka Brytania, Czechy, Francja, Włochy i Rosja, gdzie nasz eksport był aż o 3,3 miliarda mniejszy niż do niewielkich Czech!
Co sprzedawaliśmy Rosjanom? Przede wszystkim wyroby elektromaszynowe – prawie 40 proc. (sprzęt transportowy, maszyny, aparaturę dla telewizji i telefonii) oraz chemiczne – blisko 14 proc. Dopiero na trzecim miejscu znalazła się branża rolno-spożywcza – 13,1 proc.
Ile straciliśmy na skutek embarga? Niewiele ponad 100 milionów euro. To jednak tylko pozorna strata, gdyż już od drugiej połowy ubiegłego roku duże ilości naszej żywności trafiały na rosyjski rynek za pośrednictwem Białorusi. W 2013 r. od stycznia do października sprzedaliśmy tam 145 tys. ton jabłek, rok później, w tym samym okresie, już 209 tys. Nasi handlowcy potrafili też skutecznie obejść zakazy w samej Rosji. Gdy nie mogliśmy sprzedawać jabłek (nad czym przez wiele tygodni ubolewali politycy PSL-u), w październiku i listopadzie stukrotnie (w stosunku do 2013 r.) zwiększyliśmy sprzedaż zagęszczonego soku jabłkowego!
Rosyjskie embargo zmusiło polskich producentów do szukania nowych rynków zbytu. Nasz eksport do Maroka zwiększył się pięciokrotnie, do Hongkongu dwukrotnie. Tylko wartość artykułów rolnych sprzedanych do Arabii Saudyjskiej w 2014 roku wyniosła aż 1,1 miliarda złotych.
Gdzie te kokosy?
(...) Można się (...) zastanowić, czy to przypadkiem nie Federacji Rosyjskiej embarga zaszkodzą w największym stopniu – piszą autorzy raportu ZPiP. – W 2014 roku PKB Rosji spadło do 2057 miliardów dolarów w porównaniu do 2096 miliardów w 2013. Na rok 2015 prognozowany jest dalszy spadek, nawet do 5 proc.
Jeżeli te prognozy się potwierdzą, to PKB per capita spadłby w Rosji do 13570 dolarów, stawiając obywateli tego kraju daleko w tyle za takimi „potęgami” gospodarczymi, jak Gabon, Liban czy Gwinea Równikowa.
Gdy w Polsce panuje deflacja, to w Rosji problemem jest pogłębiająca się inflacja, która dochodzi już do 17 proc. Główną przyczyną wzrostu cen jest dramatyczny spadek wartości rubla. Jeszcze na początku 2013 roku za dolara płacono 30 rubli. Rok później, w „czarny wtorek” 16 grudnia, gdy w Donbasie trwały zacięte walki, rosyjska waluta osiągnęła psychologiczną granicę, 100 rubli za dolara. Dziś dolar kosztuje „tylko” 62 ruble, ale mimo to inflacja nie zwalnia. Na złą sytuację finansową Rosji rzutuje także niska cena ropy, która w zeszłym roku kosztowała ponad 100 dolarów za baryłkę, obecnie niewiele ponad 50 dolarów. Przed dwoma laty rosyjscy przywódcy zapowiadali, że w 2015 roku obok dolara, euro, franka szwajcarskiego, jena i fun- ta rubel stanie się kolejną globalną walutą. Co zostało z tych zapowiedzi – widać gołym okiem.
(...) Rosja, długofalowo, nie stanowi tak atrakcyjnego rynku zbytu, jak mogłoby się wydawać, gdy spoglądamy na rozmiary jej gospodarki – czytamy w raporcie. – Zbyt duże uzależnienie sytuacji ekonomicznej od cen surowców, a przede wszystkim ropy naftowej, powoduje, że staje się ona zupełnie nieprzewidywalna (...). Siła nabywcza przeciętnego rosyjskiego konsumenta jest niewielka i wciąż spada. Znajduje to odzwierciedlenie w nastrojach społecznych – wskaźnik pewności konsumenckiej spadł o 18 proc. w porównaniu do ostatniego kwartału 2014 roku, natomiast odsetek ludzi uważających aktualne zmiany gospodarcze za negatywne wzrósł do aż 50 proc., w porównaniu do 31 proc. w ostatnim kwartale 2014 roku (...). W ubiegłym roku 38 proc. Rosjan uważało, że ich siła nabywcza spada (...). Ciężko jest bronić tezy o rzekomo dramatycznych skutkach rosyjskiego embarga oraz ogromnych rynkach zbytu, które tracimy na Wschodzie (...). Polscy producenci wykazują się (...) dużą pomysłowością i elastycznością, które pozwalają zwiększyć obroty handlowe mimo przeszkód postawionych przez Kreml.
Handel wysokiego ryzyka
Krzysztof Kolany, główny tyk portalu Bankier.pl:
– Debatę publiczną o wielkich skutkach rosyjskiego embarga na-
anali- rzuciło nam istniejące w Polsce lobby rosyjskie. Nie mam na myśli żadnej agentury wpływu, ale biznesmenów, grupy kapitałowe, które robią interesy z Rosją, w znacznej mierze związaną z PSL-em branżę rolno-spożywczą. To wywodzący się z tego ugrupowania polityk wynegocjował z Rosją, oprotestowany przez Komisję Europejską, niekorzystny dla Polski kontrakt gazowy. Firmy, które handlują z Moskwą, mają świadomość, gdzie prowadzą interesy i że mogą się one z każdej chwili zakończyć. Każdy, kto robił, robi i będzie robić biznes w Federacji Rosyjskiej, powinien wkalkulować to ryzyko w swoją działalność. Musi być przygotowany, że polityka, a nie ekonomia mogą zniweczyć jego plany. Z drugiej strony wszyscy jesteśmy mądrzy po szkodzie. Trzy lata temu (po 18 latach negocjacji – przyp. autora) Rosja została przyjęta do Światowej Organizacji Handlu i wydawało się, że będzie przestrzegać obowiązujących standardów. Nie pamiętam żadnego liczącego się polskiego analityka, który jeszcze pod koniec 2013 przewidziałby, że w takim kierunku pójdzie polityka Kremla. Trudno więc oczekiwać od polskiego sadownika czy rolnika, żeby liczył się z rosyjskim embargiem na wyprodukowane przez siebie mięso, warzywa czy owoce.
(*) perskie przysłowie