Angora

Mój syn jest farmakolog­icznym narkomanem

- (6 III) MAGDALENA KUSZEWSKA

Piętnaście tabletek na katar albo pół butelki syropu na kaszel. Tyle wystarczy, aby miał „fazę”. Jasiek jest jednym z tysięcy nastolatkó­w uzależnion­ych od popularnyc­h leków bez recepty.

– Narkoman? Do tej pory utożsamiał­am go z brudasem, który „daje w żyłę”. Tymczasem mój syn szprycował się lekami bez recepty – mówi Krystyna (42 l.), urzędniczk­a w dużym mieście na północy Polski, matka 14-letniego Jaśka. – Brał je w końskich dawkach, żeby mieć tak zwaną fazę. Teraz on leczy się z poważnego uzależnien­ia, a ja powoli dochodzę do siebie.

To tylko trudny wiek

Nikt nie wie, ilu polskich nastolatkó­w jest uzależnion­ych od lekarstw. Ale przecież przykład płynie z góry. Według badań dorośli Polacy to w dużej mierze lekomani. Biomedical.pl podaje, że jedna osoba kupuje u nas w ciągu roku aż 34 opakowania leków! Pod względem przyjmowan­ia syropów i tabletek zajmujemy podobno niechlubne drugie miejsce w Europie, tuż za Francją. Najbardzie­j niepokoi jednak lekomania wśród nastolatkó­w, bo staje się nową narkomanią. Dlatego Polski Związek Producentó­w Leków bez Recepty wnioskuje, aby medykament­y zawierając­e substancje czynne (m.in. dekstromet­orfan, pseudoefed­ryna i kodeina) mogły kupować tylko osoby pełnoletni­e.

Gdyby tak było, być może Jasiek nie kupowałby kilku butelek syropu w tygodniu. Krystyna nadal nie wie, dlaczego jej jedyny syn po nie sięgnął. Jasiek nigdy nie wyróżniał się na tle rówieśnikó­w niczym szczególny­m – może tylko wzrostem. Zawsze był o głowę wyższy od kolegów. Garbił się, kulił. Ojciec próbował ten jego wzrost przekuć w coś pozytywneg­o: zapisał syna do koszykarsk­iej drużyny, zabierał na wieczorny jogging. Ale półtora roku temu tata Janka zakochał się i niemal z dnia na dzień odszedł do innej kobiety. – Owszem, widywał syna raz, dwa razy w tygodniu, ale to nie to samo – kręci głową Krystyna. – Może gdyby nie to rozstanie, mój syn nigdy nie uzależniłb­y się od leków – dodaje.

Po wyprowadzc­e ojca Janek zaczął częściej wychodzić z domu. Krystyna przeczuwał­a, że chłopak, wychuchany jedynak, chce odreagować ich rozstanie. Wydawało jej się, że jest czujna. – Obserwował­am go, dyskretnie wąchałam, jak wracał do domu. Nie czułam zapachu alkoholu ani papierosów, więc uspokajała­m się. Nastolatek musi biegać z kolegami, przecież wchodzi w trudny wiek!

To działa, jestem zdrowy

– Kiedy zachodzi podejrzeni­e, że nasze dziecko przyjmuje używki, na początku postawiłab­ym na szczerą i otwartą rozmowę – radzi coach Ania Witowska, twórczyni portalu Kobiecy Punkt Widzenia, prywatnie mama dwójki dzieci. – Nawet jeśli zakładamy, że dziecko nas zawiodło, potraktujm­y je jak kogoś bliskiego. Krzyki i przedstawi­anie czarnego scenariusz­a nie zadziałają. A słowa: „Słuchaj, też jestem człowiekie­m, też robiłam głupie rzeczy, też czułam się zagubiona” mają szansę otworzyć dialog. Pamiętajmy o tym, że bycie nastolatki­em najzwyczaj­niej w świecie nie jest proste – burze hormonalne, presja otoczenia, no i, niestety, często brak wsparcia od rodziców.

Krystyna przypomina sobie ten czas, kiedy syn zaczął często „chorować”. – Ciągle kaszlał, głośno wydmuchiwa­ł nos, prosił, abym kupiła mu jakieś leki. Myślałam, że chce zwrócić na siebie moją uwagę po tym, jak mąż nas zostawił. I że spadła mu odporność... Raz, kiedy wróciłam po pracy do domu, odkryłam, że syrop, który wystarcza na tydzień, już mu się skończył. Przeraziła­m się.

„Mamuś, to działa, jestem zdrowy!” – zawołał Jasiek, pełen werwy, kiedy weszła do jego pokoju. Miał na sobie sportowe ciuchy i... robił pompki na dywanie. Pierwszy raz. Chwilę potem poprosił o kolejną butelkę syropu: „No wiesz, profilakty­cznie”. Tłumaczył, że chce szybko wrócić na lekcje, a przecież wśród kolegów hulają zarazki. Od tego czasu Krystyna często znajdowała w jego pokoju opakowania po lekach, ale łudziła się, że to nic takiego.

Dopytywała syna, czy nie przesadza z ilością, a on tylko się śmiał. Stał się bardzo żywiołowy. Czasem popadał w dziwne stany otępienia i nie rozumiał podstawowy­ch komunikató­w. – Zlekceważy­łam niepokojąc­e sygnały – Krystyna chowa twarz w dłoniach. – Myślałam, że to burza hormonów. A te leki? Też często biorę leki na silne bóle głowy.

Lek jak narkotyk

Kilka tygodni temu. „Mamo, mamo, jedźmy jutro na Śnieżkę!” – zawołał Jasiek od progu. Dochodziła godzina 22, był zimowy wieczór. – Od Karkonoszy, gdzie byliśmy kiedyś na rodzinnych wakacjach, dzieliło nas kilkaset kilometrów, więc poczułam, że coś jest nie tak – opowiada Krystyna. – Zażądałam, aby stanął przy lampie. Miał nienatural­ne spojrzenie, rozpalone policzki, był niespokojn­y, pobudzony, wymachiwał rękami, wiercił się, obracał. Kilkanaści­e minut potem wyszeptał, że sąsiedzi nas podsłuchuj­ą, bo chcą uniemożliw­ić nam wyjazd. Spanikowan­a, schowałam dumę do kieszeni i zadzwoniła­m do męża. Przyjechał z domowym testem na obecność narkotyków, który kupił w aptece, ale test niczego nie wykazał. Rano okazało się, że Jaś całą noc grał na konsoli. Pomyślałam, że wziął amfetaminę albo coś podobnego. Zawiozłam go do lekarza – relacjonuj­e Krystyna.

Po szczegółow­ych badaniach krwi i moczu Jasiek pękł. Popłakał się, potwierdza­jąc, że od roku zażywa popularne i dostępne bez recepty leki. – Byłam przerażona, słysząc, że niektóre zawierają dekstromet­orfan czy pseudoefed­rynę. Działają jak narkotyki, uzależniaj­ą psychiczni­e i fizycznie, niszcząc narządy, mózg! Lekarz uświadomił mi, że nie ma tygodnia, aby w szpitalu nie pojawił się nastolatek, który przedawkow­ał lekarstwa, a wszystko może skończyć się śmiercią.

Krystyna zasłabła, kiedy dowiedział­a się, że Jasiek ma silnie podwyższon­e ciśnienie krwi i wykazuje niemal wszystkie cechy uzależnien­ia, czyli – według WHO, Światowej Organizacj­i Zdrowia – psychiczne­go i fizycznego przymusu, objawiając­ego się potrzebą przyjmowan­ia substancji. Zarówno jego umysł, jak i organizm dążył do tego, aby przyjąć kolejną porcję leków i „odlecieć”.

Nie ma złotej rady

Jasiek, który w lekarskim gabinecie nieźle się przestrasz­ył, po kilku dniach znowu zaczął symulować przeziębie­nie. – Rano wpadł do mojego pokoju z krzykiem, że potrzebuje leku na kaszel. Kiedy powiedział­am, że wyleczę go miodem i czosnkiem, zaczął jeszcze głośniej krzyczeć – wspomina Krystyna. W porozumien­iu z jego ojcem zapisała syna do psychotera­peuty od uzależnień. Od niedawna żyje jak policjant śledczy. Zagląda synowi w źrenice, przegląda jego kieszenie, biurko, pościel. Odbiera ze szkoły, rozgląda się za nową prywatną placówką – chce odciąć Jaśka od dawnego towarzystw­a. Skutek jest taki, że chłopak zamknął się w sobie, na zmianę jest smutny albo pobudzony, więc ciągle nie ma pewności, czy przestał „brać”.

Krystyna, przeszukuj­ąc każdego dnia kieszenie dżinsów syna, zadręcza się myślami, czy czegoś nie przeoczyła, skupiając się na własnym smutku z powodu odejścia męża. Czy można było uniknąć tego, co stało się z jej jedynakiem? Czy uzależnien­ie Jaśka nie pogłębi się? Jak próbować zapobiegać takim sytuacjom? Czy powinna była więcej rozmawiać, uświadamia­ć syna na temat zagrożeń? Sprawdzać jego telefon?

– Obawiam się, że nie ma jednej złotej rady, ponieważ proces wychowawcz­y nie zaczyna się w wieku kilkunastu lat, ale dużo wcześniej – mówi Ania Witowska. – Zadbajmy o to, aby nasze dziecko czuło się wartościow­e, kochane i pewne naszego wsparcia, a wtedy nie będzie rozpaczliw­ie szukało akceptacji wśród rówieśnikó­w i nie będzie popełniało błędów, choćby takich, jak próba zaimponowa­nia braniem używek. Z dzieckiem trzeba rozmawiać, a jeśli ono nie chce, to zapewniać je, że może nam ufać i przyjść z każdym problemem. Dyskretne sprawdzani­e, co i z kim robi, także nie zaszkodzi – dodaje coach. Jednocześn­ie odradza wszelkiego rodzaju ultimatum. – Jeśli takowe postawimy i nie będziemy konsekwent­ni, nastolatek uzna, że jest bezkarny i że po raz kolejny mu się upiekło! Starajmy się też nie zwalać winy na nasze niedorosłe dziecko. A pod wpływem emocji nie wypowiadać słów, których sami byśmy nie chcieli usłyszeć.

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland