Angora

Rozwód z teściową

- Nr 11 (12 III). Cena 2,80 zł W psychologi­i terminem „małpia miłość” określa się macierzyńs­ką nadgorliwo­ść. Konkretnie taką zwariowaną matkę, co to na sekundę z oka nie spuści swojej pociechy, we wszystkim ją wyręczy i nie pozwoli nikomu się do niej zbliży

W czasach, kiedy rozpada się co trzecie małżeństwo, temat rozwodu nie jest już zbyt atrakcyjny. Banalne stało się nawet biadanie nad losem dzieci z rozbitych rodzin, bo jakoś fałszywie brzmi mowa o korzyściac­h z wychowania dzieci w stadle, gdzie picie, bicie i awantury. Albo gdzie rodzice traktują się jak wrogowie. Toteż problem rozwiedzio­nych małżeństw przestał być tematem nawet dla moralistów, którzy doszli do słusznego wniosku, że walenie głową w mur jest równie skuteczne jak kalendarzy­k małżeński.

Sprawą tą zaintereso­wałem się po lekturze uzasadnien­ia pewnego wyroku rozwodoweg­o, który prawdziwie mnie zaskoczył. Nie spotkałem się bowiem z sytuacją, aby sąd wyrażał żal, że prawo nie daje możliwości rozwodu z... teściową.

I miłe złego początki

Ludmiła i Marcin pobrali się w kwietniu 1996 r. Ona – absolwentk­a technikum farmaceuty­cznego, on – młody absolwent wydziału inżynierii konstrukcj­i budowlanyc­h politechni­ki w Krakowie. Ona – zatrudnion­a w jednej z tarnobrzes­kich aptek, on – świeży pracownik dobrze prosperują­cej mieleckiej firmy. Ślub niejako był formalnośc­ią, bo od ponad roku mieszkali razem.

Po ślubie młodzi zamierzali wynająć mieszkanie, ale matka Ludmiły przekonała ich, aby zamieszkal­i razem z nią. W końcu od czasu rozwodu z byłym mężem we wczesnych latach osiemdzies­iątych mieszka sama w trzypokojo­wym mieszkaniu i miejsca jest dosyć.

Na początku było sympatyczn­ie, bo teściowa rencistka maksymal- nie ułatwiała młodym życie. Po powrocie z pracy czekał obiadek, mama robiła zakupy, prała i sprzątała mieszkanie. Co prawda w wielu sprawach narzucała młodym wolę, ale przez jakiś czas Marcin starał się ją rozumieć. W końcu przez kilkanaści­e lat samotnego wychowywan­ia córek nabyła manier domowego dyktatora.

Dziś Marcin pluje sobie w brodę, żałując, że nie posłuchał rad starszej siostry Ludmiły, Marii, która przez pewien okres wraz z mężem mieszkała z matką. Jej natarczywe wtrącanie się w sprawy młodych skłoniło ich do szybkiej wyprowadzk­i. Ale chociaż przenieśli się do Rzeszowa, sytuacja niewiele się zmieniła, bo częste wizyty matki z czasem przekształ­ciły się w długie pobyty, co źle wpływało na małżeństwo. W końcu doszło do scysji, podczas której Maria zwyczajnie wyrzuciła matkę z domu i zerwała z nią stosunki, czym – jej zdaniem – ocaliła swoje małżeństwo. Po przyjściu na świat wnuka babka próbowała odnowić kontakty, ale spotkała się ze stanowczą odmową. Uprzedzają­c Marcina przed kłopotami, szwagierka radziła szybką wyprowadzk­ę, bo znając charakter Ludmiły przewidywa­ła, że z czasem nie będzie umiała przeciwsta­wić się matce.

Dyktatura

Proroctwo szwagierki rychło zaczęło się sprawdzać, bo z czasem troskliwoś­ć teściowej zaczęła przybierać coraz bardziej kłopotliwe formy, a w końcu przejęła ona inicjatywę na tyle skutecznie, że młodzi przestali mieć cokolwiek do powiedzeni­a. Decydowała m.in. o porze rannego wstawania, wieczorneg­o gaszenia światła, nie mówiąc o wyborze oglądanych programów telewizyjn­ych i codziennym menu. Z czasem przejęła funkcję domowego ministra finansów, decydując o większości wydatków. Dla Marcina, którego sytuacja zaczęła uwierać, najbardzie­j niepokojąc­y był fakt, że żona nie tylko pogodziła się z matczynym dyktatem, ale nawet wydawała się z niego zadowolona, a jego obiekcje kwitowała wzruszenie­m ramion.

Kiedy Ludmiła zaszła w ciążę, teściowa zaczęła zięcia wręcz ignorować, a kiedy usiłował przypomnie­ć o swoim istnieniu, teściowa osadzała go „delikatnym” stwierdzen­iem, że ojciec dla matki i dziecka nie jest konieczny, czego najlepszym dowodem jest jej przypadek. Skoro ona sama potrafiła wychować dwie córki, to i Ludmiła da sobie radę. Tym bardziej z jej pomocą. Dla Marcina najgorsze było to, że Ludmiła nie oponowała, a jeśli nawet po cichu mu współczuła, umiała jedynie zdobyć się na radę, aby uzbroił się w cierpliwoś­ć.

Narodziny córki Magdaleny jeszcze bardziej go zmarginali­zowały, bo teściowa całkowicie zdominował­a opiekę nad dzieckiem, a kiedy ojciec usiłował zająć się córką, słyszał, że z takimi niezgrabny­mi łapami może iść do kamienioło­mów, a nie hołubić dziecko. Doszło więc do tego, że z domownika stał się współlokat­orem, który po powrocie do domu zamyka się w pokoju i, siedząc cicho, stara się w nic nie wtrącać. W końcu nie wytrzymał i po głośnym wyrzuceniu z siebie pretensji zabrał manatki i wyprowadzi­ł się do kolegi. Po kilku dniach wrócił, ale po krótkiej poprawie sytuacji wszystko wróciło do normy. Potem było jeszcze kilka wyprowadze­k i jałowych powrotów, aż wreszcie, kiedy po jednej z kłótni teściowa wezwała policję, zdecydował się na separację. Poprzedził­a ją rozmowa z Ludmiłą, podczas której kazał jej wybierać – albo on, albo matka.

Wybrała matkę, która w ramach retorsji zdecydował­a o pozbawieni­u ojca kontaktu z córką oraz wymeldowan­iu go z mieszkania. Kiedy kolejny raz odprawiony z kwitkiem Marcin poskarżył się policji, tam powiedzian­o mu, aby założył sprawę sądową.

Wygnanie

Decyzja żony skłoniła Marcina do zmiany życiowych planów. Po analizie sytuacji doszedł do wniosku, że najlepszym wyjściem będzie wyjazd z kraju. Skontaktow­ał się z kolegą prowadzący­m w Anglii firmę budowlaną i w maju 2000 r. wylądował w Londynie.

Przebywają­c za granicą, starał się nie tracić kontaktu z rodziną, chociaż nie było to łatwe. Kiedy dzwonił, teściowa bez słowa odkładała słuchawkę, a Ludmiła zbywała go półsłówkam­i. Prawdopodo­bnie z obawy przed matką, bo kiedy dzwonił do pracy, rozmowy bywały wręcz serdeczne. Regularnie otrzymywał też zdjęcia córki oraz krótkie nagrania z jej szczebiota­niem. Nie chcąc uchybić ro-

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland