Opiekunka z MOPS-u nie była potrzebna?
– Tak, ale twierdziła, że nikt nie chce jej pomóc. Uznałam więc, że dziadek powinien być umieszczony w zakładzie opiekuńczo-leczniczym. Wyszukałam nawet w internecie adresy tego typu placówek blisko Bochni, ale trzeba było czekać na miejsce nawet pół roku. Była, co prawda, możliwość umieszczenia dziadka w zakładzie z pełną odpłatnością, ale na to nie było nas stać. Mama zadzwoniła nawet w tej sprawie do swojego brata, ale odmówił jakiejkolwiek pomocy finansowej.
Sąd chce ustalić, kiedy Patrycja J. dowiedziała się o wyjeździe oskarżonej do Sopotu.
– Dowiedziałam się, że jest nad morzem na kilka dni przed jej powrotem do Bochni. I dopiero wówczas zorientowałam się, że dziadek został sam w domu. Zapytałam, czy czegoś mu nie brakuje, ale mama odparła, że ma wszystko, czego potrzeba.
– Nie zainteresowała się pani, długo dziadek jest sam w domu?
– Jakoś nie przyszło mi to do głowy... Może dlatego, że – według mojej oceny – jego stan był taki, że mógł sam zostawać w domu. On dobrze sobie radził, chodziło tylko to, żeby miał jedzenie blisko siebie, bo nie mógł go sobie samemu kupić. – Skąd pani miała taką wiedzę? – Wynikało to z relacji mamy, ale także z moich obserwacji.
jak
Z kolei mecenas Angelikę Nylec-Armatę, adwokatkę oskarżonej, interesuje, czy dziadek świadka dysponował kluczami do mieszkania.
– Wszyscy mieli własny komplet kluczy, zatem i dziadek. Jego klucze znajdowały się zawsze w tym samym miejscu, czyli w przedpokoju.
Kolejny świadek to Beata J.-R., pracownica Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bochni.
– Pan Kazimierz na początku sam do nas przychodził i prosił o pomoc finansową, ale nigdy nie ubiegał się o opiekunkę. Później opiekowała się nim oskarżona i też zwracała się o pomoc finansową.
– Czy liczyła też na pomoc opiekunki? – pyta sąd.
– Nie zabiegała o to, choć były ku temu przesłanki, żeby taką pomoc uzyskać.
– Czy miała pani ostatnio z panem Kazimierzem G.?
– Tak, kilka razy. I zawsze był zadbany. O jego stanie zdrowia nie mogę się wypowiadać, bo nie jestem lekarzem.
– Czy oskarżona sygnalizowała, że jej ojciec zachowuje się agresywnie i ona przestaje sobie z nim radzić. Na przykład rozrzuca po mieszkaniu różne przedmioty? – pyta mecenas Andrzej Cieślak, obrońca Elżbiety J.
kontakt
– Tak i dlatego zasugerowałam pani Elżbiecie, żeby jej ojca przebadał lekarz psychiatra. Ale nie wiem, czy skorzystała z mojej rady. – A MOPS ma takiego lekarza? – Nie, ale mamy taką umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia, że lekarz z przychodni może badać pacjenta w jego miejscu zamieszkania. – I podjęli państwo taką decyzję? – Nie przypominam sobie, żeby MOPS podjął decyzję, żeby zawiadomić lekarza psychiatrę odnośnie do naszego podopiecznego.
Doba bez opieki to już zbyt
długo
Świadek Aleksandra S. to pielęgniarka z Miejskiego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Bochni. To ona podpisywała wniosek oskarżonej w sprawie umieszczenia ojca w zakładzie opiekuńczo-leczniczym, ale osobiście nigdy nie zetknęła się z Kazimierzem G.
– Sporządzałam tylko wywiad z panią Elżbietą dotyczący stanu zdrowia jej ojca. Z badań testowych wynikało, że pacjent wymaga całodobowej opieki. – Jak to należy rozumieć? – To znaczy, że pan Kazimierz G. nie mógł samodzielnie funkcjonować. Ale, rzecz jasna, nie polegało to na tym, że tę opiekę należy sprawować non stop. Gdy podopieczny był nakarmiony i odpowiednio zabezpieczo- ny, to z powodzeniem mógł sam zostać w domu. – Na jak długo? – pyta sąd. – Żeby na przykład osoba opiekująca się nim mogła wyjść załatwić jakieś sprawy w mieście.
– Czy mógł samodzielnie funkcjonować przynajmniej przez dobę?
– W mojej ocenie nie. Owszem, był w stanie spożyć wcześniej przygotowany posiłek, ale nie był zdolny przygotować go samemu.
– Czy Kazimierz G. kwalifikował się do umieszczenia go w zakładzie opiekuńczo-leczniczym?
– Jak najbardziej, ale aby tam trafił, musiało być wolne miejsce. A z tym bywa różnie.
Obronę interesuje, czy – zdaniem świadka – Elżbieta J. dobrze sprawowała opiekę nad ojcem.
– Mam spore doświadczenie zawodowe i stwierdzam ponad wszelką wątpliwość, że z rozmowy, jaką przeprowadziłam z oskarżoną, bezsprzecznie wynikało, że jest bardzo oddana kwestii opieki nad ojcem. – Pytała pani, czy jej ktoś pomaga? – To było standardowe pytanie. Pani Elżbieta odpowiedziała, że ma brata, który kompletnie nie interesuje się własnym ojcem.
Brat oskarżonej skorzystał z prawa do odmowy składania zeznań.