Kolejny mord nad Widawką
Tydzień temu pisałem o bestialskim mordzie, którego ofiarą była słuchaczka Studium Medycznego w Piotrkowie – 20-letnia Iwona. Jej zwłoki zabójca wrzucił do rzeki Widawki. W listopadzie 1992 roku.
Osiem lat później, 8 kwietnia 2000 roku, około godziny 17 w miejscowości Smugi (gmina Kluki) w rzece Widawce trzech wędkarzy z Bełchatowa zauważyło ciało kobiety.
Policjanci ustalili, że są to zwłoki zaginionej miesiąc wcześniej, 8 marca 2000 roku, 16-letniej Anny Boczkiewicz, mieszkanki Zelowa, uczennicy I klasy LO w Bełchatowie. Dziewczyna została uduszona.
Ania mieszkała z mamą i siostrą w Zelowie w województwie łódzkim. Była dziewczyną spokojną, mającą dość rozległe zainteresowania. Zbierała znaczki, dużo czytała i pisała, rysowała. Jeśli gdziekolwiek wychodziła poza zajęciami szkolnymi, to robiła to w towarzystwie siostry. Była uczennicą Liceum Ekonomicznego przy ul. Czaplinieckiej w Bełchatowie. Uczyła się bardzo dobrze. Z Zelowa, odległego o kilkanaście kilometrów od Bełchatowa, codzien- nie dojeżdżała PKS-em. Nigdy nie jeździła tzw. okazją – bała się. Ze szkoły na przystanek autobusowy Ania zawsze chodziła z koleżankami, które mieszkały w pobliżu. Ale – co ważniejsze dla zdarzeń, które przedstawiam, prawie zawsze z Bełchatowa wracała do domu z Bartkiem – kolegą, który uczył się w innej szkole.
Nie nawiązywała również znajomości z nieznanymi mężczyznami. Jej kontakty towarzyskie ograniczały się do kilku koleżanek z klasy. Nie miała chłopaka, bardzo rzadko chodziła na dyskoteki. Była skryta.
8 marca po szkole Anka jak zwykle poszła na przystanek PKS przy ul. Czaplinieckiej. Tam pożegnała się z koleżankami i przeszła na drugą stronę ulicy. Chwilę później na przystanku pojawił się Bartek i zdziwił się, że nie ma Ani. A dziewczyna rano mówiła mu, że na pewno będzie wracała do Zelowa tym samym autobusem co on. Autobus odjechał o godzinie 18.17, ale Ani, jak już wiemy, w nim nie było. Jak się później okazało, nie wróciła do domu.
Przez miesiąc zrozpaczona rodzina, koledzy i policja poszukiwali dziewczyny. 8 kwietnia 2000 roku w rzece znaleziono zwłoki Anny.
4 kwietnia dwaj wędkarze widzieli dziwnie zachowującego się mężczyznę, który krążył w okolicy miejsca znalezienia dziewczyny. Nie udało się go jednak zidentyfikować. Miał około 35 lat, był krępej budowy ciała, blondyn – jak zeznali świadkowie – przystojny. Policjanci zaczęli typować ewentualnego sprawcę – wśród nich znalazł się M.R., mieszkaniec Bełchatowa. Wcześniej był karany za gwałt i usiłowanie zabójstwa. Z zakładu karnego wyszedł w 1999 roku. Przesłuchiwany w tej sprawie podał alibi – miał w czasie zaginięcia Anny pić wódkę z kolegą. Ten jednak temu zaprzeczył. Ciekawy był też powrót do wydarzeń z 24 lipca 1999 roku. Otóż tego dnia do wartburga w Łasku wsiadła 23-letnia Agnieszka. Kierowca powiedział, że wypuści ją, jak zrobi swoje. Kobieta wyskoczyła z samochodu. Zdarzenie zgłosiła policji, która sprawę jednak umorzyła.
Jakiś czas po zabójstwie Ani samobójstwo w celi popełnił Marek R. Po emisji telewizyjnego programu „997” w czerwcu 2000 roku policja otrzymała informację, że Ania mogła wsiąść na przystanku do czerwonego volkswagena jetty.
Niedawno akta tej sprawy, na wniosek prokuratury w Bełchatowie, przekazano do tzw. Archiwum X policji w Gdańsku, gdzie na przełomie 1999/2000 roku w okolicach Gdańska zamordowano trzy młode dziewczyny.
Jeżeli możesz pomóc policji, napisz: rzecznik@lodzka.polcja.gov.pl