Penis jak nowy
13 marca wydział medyczny Uniwersytetu Stellenboscha poinformował o przeprowadzeniu pierwszej na świecie udanej operacji przeszczepu penisa.
Transplantacji dokonano 11 grudnia 2014 r., ale do ubiegłego piątku czekano, czy pacjent odzyska wszystkie funkcje przeszczepionego organu. Udało się. Działa zarówno jego układ moczowy, jak i rozrodczy. I co równie ważne, mężczyzna zaakceptował, że będzie żył z członkiem zmarłego dawcy.
Dziewięciogodzinną operację poprowadził szef Oddziału Urologii Uniwersytetu Stellenboscha – profesor Andre van der Merwe. Asystowało mu dwóch innych profesorów z tej samej uczelni – Frank Graewe, szef Oddziału Chirurgii Rekonstrukcyjnej, oraz Rafique Moosa, szef Wydziału Medycyny i Nauk o Zdrowiu. Obecni byli też anestezjolodzy, koordynatorzy transplantacyjni, pielęgniarki, psycholog, etyk i personel pomocniczy. Do zabiegu przygotowywano się latami. Ale najciężej było znaleźć odpowiedniego dawcę. Van der Merwe określił zmarłego mężczyznę i jego rodzinę jako „bohaterów, którzy uratowali życie wielu ludziom. Podarowali bowiem innym serce, płuca, nerki, wątrobę, skórę, rogówki i penisa”. Lekarze ukształtowali ze skóry brzucha dawcy coś, co kształtem miało przypominać członek, aby mógł być godnie pochowany.
Biorcą został 21-latek, którego danych nie ujawniono ze względów etycznych. Trzy lata temu stracił przyrodzenie. Został obrzezany w niesterylnych warunkach i wdała się gangrena. Lekarze musieli amputować członek, aby ratować mu życie.
Co roku w RPA genitalia traci około 250 mężczyzn. Chodzi głównie o chłopaków z ludu Xhosa, którzy stając się pełnoletnimi, przechodzą specjalny rytuał. Goli się im włosy, obcina część napletka, wymalowuje białą gliną od stóp do głowy i zamyka na miesiąc w szałasie z dala od wspólnoty. Jeśli sobie poradzą, dowiodą, że są już mężczyznami.
– To bardzo poważna sprawa. Dla 18-, 19-latków utrata penisa może być głęboko traumatycznym przeżyciem, znane są przypadki samobójstw z tego powodu – powiedział Andre van der Merwe. Dlatego władze RPA wraz ze szpitalem Tygerberg w Kapsztadzie i Uniwersytetem Stellenbosch prowadzą projekt mający ratować ofiary tych nieumiejętnie przeprowadzonych obrzezań. Na przeszczep penisa czeka już kolejnych dziewięciu chętnych.
– Najważniejsze, że pacjent zaakceptował penisa jako swojego. Powiedział mi w sposób niebudzący wątpliwości, że pozbył się myśli, że to członek innego mężczyzny. Właśnie tego potrzebowaliśmy – powiedział Van der Merwe telewizji News Channel Africa. – Nie wystarczyło przecież znalezienie dawcy o tym samym kolorze skóry. Celem był ten sam odcień oraz odpowiednia sprawność organu. Teraz biorca ma bardzo dobre erekcje. Gdy zaledwie tydzień temu usuwaliśmy cewnik z jego dróg moczowych, dostał erekcji już na stole operacyjnym. Wszyscy byliśmy zaskoczeni, że tak szybko doszedł do pełnej sprawności. Myśleliśmy, że to potrwa co najmniej dwa lata.
Profesor Van der Merwe zapytany przez dziennikarzy, co było największym wyzwaniem w czasie operacji, odpowiedział: – Połączenie naczyń krwionośnych penisa, które mają niewiele ponad milimetr średnicy, z tymi z brzucha. Wiele rzeczy mogło pójść źle, na szczęście tylko w jednej z tętnic powstał zator, ale udało się go usunąć. Nie bez znaczenia był fakt, że pacjent to zdrowy, wysportowany, młody człowiek.
W2006 roku Chińczycy przeprowa- dzili transplantację penisa. Wydawało się, że wszystko będzie dobrze, ale po dwóch tygodniach biorca i jego żona przyjechali do szpitala i poprosili o usunięcie „nowego” członka. Dlatego – jak podkreślił Van der Merwe: – bardzo ważne było dobre przygotowanie psychologiczne pacjenta przed zabiegiem. – Przeszczepiamy nie tylko organ innego człowieka, czasami też jego ego, to może wywołać psychozę. Nasz pacjent jest znów aktywny seksualnie i jest bardzo zadowolony. Z kolei profesor Frank Graewe podsumował zabieg tak: – To ogromny przełom. Udowodniliśmy, że można to zrobić: dać komuś narząd, który jest tak samo dobry jak ten, który miał do tej pory! ( PKU)
Na podst.: News24.com, SABC.co.za, IOL.co.za, eNCA.com