Polacy zginęli...
69 Ambasador ( Iwo Byczewski) raczył przyjechać na godzinę przed naszym odlotem do Polski. Był uśmiechnięty, zadowolony, świetnie się bawił! Tej dziewczynie, która była zapłakana, powiedział wtedy: „Niestety, pani mąż nie żyje”. To skandal, ten człowiek nie powinien być ambasadorem! – skarżył się pan Piotr reporterowi „Faktu”.
Nie wszyscy byli zadowoleni, że przymusowo zabrano ich do domu. Zwracali uwagę, że w kurortach nie czuje się zagrożenia. „Jestem zaskoczona całą tą sytuacją; skrócili mi wakacje o tydzień, musiałam wracać, czy chciałam, czy nie chciałam. Jak zwykle jest to „przesadyzm” – oczywiście, że szkoda ofiar, ale szkoda też hotelarzy, ponieważ jako jedyna nacja uciekliśmy im teraz – żaliła się jedna z urlopowiczek.
Polskie biura podróży zawiesiły loty do Tunezji na czas nieokreślony. Proponują klientom kierunki zastępcze.
Marszałek Sikorski
ogłasza żałobę
Dramat w Tunisie doprowadził do pewnego chaosu w polskiej elicie władzy. Radosław Sikorski znalazł się w ogniu krytyki, ponieważ 18 marca powiedział, że być może ofiarą zamachu padło aż 7 Polaków. Powoływał się na informacje z MSZ. W tym czasie władze Tunezji potwierdzały śmierć jednego polskiego obywatela. W programie TVN „Fakty po Faktach” marszałek Sejmu stwierdził też: „Z tego, co wiem, po zamachu w Tunisie będzie żałoba narodowa”. Zarządził opuszczenie flagi na budynku Sejmu do połowy masztu.
Ogłaszanie żałoby narodowej należy wyłącznie do kompetencji prezydenta. Nazajutrz Bronisław Komorowski oraz szef MSZ Grzegorz Schetyna musieli prostować słowa Sikorskiego. „Nie wiem, skąd takie informacje. Byłem zszokowany” – mówił Schetyna. Wpadkę wykorzystała opozycja. Rzecznik PiS Marcin Mastalerek miotał pioruny: „Nie po raz pierwszy marszałek Sikorski zachował się w sposób nieodpowiedzialny. Nie chcę nawet mówić, co musiały czuć rodziny, które miały bliskich w Tunezji”.
Prezydent Komorowski również nakazał opuszczenie flag, powiedział wszakże, że dopóki nie zostanie znana dokładna liczba ofiar, żałoba narodowa ogłoszona nie zostanie. W „Sygnałach dnia” prezydent wyjaśniał: – „To jest generalna zasada, że nie powinno się spekulować. Powtarzanie niesprawdzonych informacji może potęgować nerwy wśród członków rodzin turystów, pozostających w Tunezji”.
Muzeum Bardo, największe w Tune- zji, znajduje się w XV-wiecznym pałacu bejów, do którego w 2009 dobudowano nowe skrzydło. Placówka ta zgromadziła wspaniałe zbiory – około 8 tysięcy eksponatów z różnych epok niezwykłej historii kraju, w którym kwitło 8 cywilizacji (punicka, rzymska, wandalska, bizantyńska, arabska, turecka, hiszpańska, francuska). Turyści z całego świata ściągają więc do muzeum, aby podziwiać najwspanialszą na świecie kolekcję rzymskiej mozaiki, w tym największą, o powierzchni ponad 100 metrów kwadratowych, przedstawiającą Triumf Neptuna.
Masakra w muzeum
Muzeum położone jest około 4 km od centrum Tunisu, miasta wzniesio- nego częściowo na terenie starożytnej Kartaginy. Przylega do gmachu parlamentu, w którym 18 marca deputowani omawiali właśnie nową ustawę antyterrorystyczną. Według jednej z wersji napastnicy zamierzali najpierw zaatakować parlament, ponieważ jednak był silnie chroniony, wybrali łatwiejszy cel – bezbronnych obcokrajowców, wśród których były osoby starsze, kobiety i dzieci. W południe plac przed muzeum był pełen ludzi. Turyści wysiadali z autobusów. Wielu spośród nich przywieziono ze statków wycieczkowych. Wtedy napastnicy uzbrojeni w kałasznikowy z zimną krwią rozpoczęli polowanie na ludzi.
Według pierwszych doniesień mieli na sobie wojskowe mundury, świadkowie jednak twierdzą, że byli ubrani normalnie i dlatego początkowo nie zwrócono na nich uwagi.
Tunezyjski przewodnik Wafel Bouzi opowiadał: „Na parkingu zobaczyłem młodego, 25-letniego mężczyznę bez brody. Trzymał kałasznikowa. Myślałem, że się nim bawi. Ale on otworzył ogień”.
„Po prostu strzelali do wysiadających... Nie widziałem niczego innego oprócz krwi i śmierci”, relacjonował pewien kierowca autokaru. Włoski emeryt, 64-letni Francesco Caldara, odniósł śmiertelną ranę, gdy siedział jeszcze w autobusie. Jego przyjaciółka Sonia Reddi została trafiona w rękę, ale przeżyła. Także autokar z polskimi urlopowiczami znalazł się pod ostrzałem.
Przerażeni turyści usiłowali ratować się ucieczką do Bardo. Innych zapędzili tam napastnicy, którzy wdarli się do muzeum. Zwiedzający Josep Lluis Cusido, burmistrz hiszpańskiego miasta Vallmoll, relacjonował: „Kiedy weszli do środka, zobaczyłem ich twarze. Byli w odległości 10 metrów ode mnie, strzelali do wszystkiego, co się rusza. Z sufitu sypał się tynk. Zdo- łałem ukryć się za filarem, ale inni nieszczęśnicy zostali zabici. Leżałem na podłodze prawie trzy godziny”. Francuzka imieniem Fabienne wraz z innymi uczestnikami wycieczki bezradnie przyciskała się do ściany. Przez telefon powiedziała francuskiej telewizji BFMTV: „Jesteśmy przerażeni... Boimy się, że nagle nas znajdą i wszystkich zabiją”.
Maryline z Francji opowiedziała, jak wraz z innymi, którzy ocaleli, wysmarowała się krwią ofiar i wśród zwłok ofiar udawała martwą. Schowała się za filarem, ale przeżyła tylko dlatego, że przed nią stała duża grupa turystów. „Terrorysta otworzył ogień i ludzie zaczęli padać. Człowiek, który stał przede mną, został trafiony. W jego głowie pojawiła się wielka dziura i upadł na mnie. Myślę, że właśnie dzięki tej osobie przeżyłam. Cieszę się, że dostałam tylko postrzał w kolano”.
W muzeum znalazło się ponad 100 zwiedzających, w tym 36 Polaków, którzy przyjechali z Biurem Podróży Itaka. Turyści próbowali uciekać lub się ukryć. Ratowali ich przewodnicy i personel muzeum. „Można było tylko biec, albo zginąć lub zostać ran- nym. Pomagałem swym klientom znaleźć schronienie, jak tylko mogłem” – mówił przewodnik przedstawiający się jako Walid. Odbywające podróż poślubną hiszpańskie małżeństwo, będąca w czwartym miesiącu ciąży Cristina Rubio i Juan Carlos Sanchez, na odgłos strzałów ukryło się w pomieszczeniu personelu sprzątającego. Spędzili w muzeum całą noc, drżąc ze strachu, słuchając okrzyków w języku arabskim. Odnaleziono ich nad ranem. Kobieta została przewieziona na badania kontrolne.
Dosięgła ich śmierć
Nie wszyscy mieli tyle szczęścia. 28-letni Javier Camelo, mający obywatelstwo Australii i Kolumbii, udał się z rodzicami na wycieczkę po Morzu Śródziemnym, aby uczcić ukończenie uniwersytetu w Madrycie. Tylko przez tydzień cieszył się dyplomem z zarządzania. Terroryści nie okazali mu litości. Zginął w muzeum wraz ze swą z matką, Miriam. Ocalał tylko ojciec, emerytowany generał armii kolumbijskiej José Arturo Camelo, który w chwili śmierci swoich bliskich był w toalecie. Nie przeżyły Japonki, 66-letnia Machiyo Narusawa, 49-letnia Chiemi Miyazaki oraz jej 22-letnia córka Haruka. 35-letnia Noriko Yuki odniosła rany. „Przykucnęłam, zasłaniając głowę rękoma. Wtedy zostałam trafiona w ucho, w rękę i szyję. Moja matka została ranna w szyję. Kiedy wkroczyła policja, matka nie mogła samodzielnie się poruszać” – relacjonowała Noriko w szpitalu.
Tunezyjscy policjanci i żołnierze z jednostek specjalnych w kamizelkach kuloodpornych otoczyli muzealny kompleks. Na dachach zajęli pozycje strzelcy wyborowi, nadleciały helikoptery. Około godziny 14 siły bezpieczeństwa zdecydowały się na szturm. W wymianie ognia zginęli obydwaj