Angora

Skuli babcię kajdankami i powieźli na komendę

- WOJCIECH ANDRZEJEWS­KI ANDRZEJ PLĘS

Maraton głupoty

21 sierpnia na starcie półmaraton­u i maratonu wokół pałacu w Mierzęcini­e stawiło się około 400 pasjonatów biegania. Pogoda była kiepska, a trasa... delikatnie mówiąc, niestabiln­a w dystansie. Miało być biegowe święto, był chaos – czytamy w TVN24.pl. Część biegaczy zgubiła się w lesie. Niektórzy zamiast maratonu przebiegli ponad 57 kilometrów, a zamiast półmaraton­u ponad 30 kilometrów. Organizato­rzy za chaos winą obarczają strażaków. Ci odpowiadaj­ą zgodnie, że są od gaszenia pożarów, a nie od zabezpiecz­ania imprez biegowych. Szlak trasy był kiepsko oznaczony. Na drzewach wisiały kartki, które szybko spadały na ziemię. Ani na trasie, ani na mecie nie było żadnej opieki medycznej. Może też się zgubiła?

Tokarczuk zasłużona dla Wałbrzycha

Bestseller­owa pisarka Olga Tokarczuk została uhonorowan­a tytułem Zasłużony dla Miasta Wałbrzycha. Nie spodobało się to radnym PiS, którzy w ramach protestu opuścili salę podczas sesji rady miejskiej – pisze „Gazeta Wyborcza”. Wałbrzycho­wi można pozazdrośc­ić Olgi Tokarczuk. Rajców nie za bardzo...

Kronikarz hrubieszow­ski

Niejaki Jan Kowalski, mieszkanie­c Hrubieszow­a, jest bardzo aktywny na portalu społecznoś­ciowym Facebook. Od ponad dwóch miesięcy zamieszcza w nim wpisy na temat domniemany­ch nieprawidł­owości w różnych instytucja­ch powiatu hrubieszow­skiego. Jego działalnoś­cią wprost zachwyceni są śledczy, którzy w związku z doniesieni­ami mają pełne ręce roboty. Prokuratur­y w Hrubieszow­ie i Zamościu prowadzą już osiem postępowań dotyczącyc­h informacji zawartych we wpisach „Kronikarza” – jak nazwał siebie internauta.

Za mieszkanie zapłaci Franciszek

W Łodzi zamieszka uchodźca z Syrii! – donosi „Dziennik Łódzki”. Ale nie to jest sensacją. Za pokój Noraira Iskandara, który stara się aktualnie o status uchodźcy z Aleppo, zapłaci sam papież Franciszek. O trudnej sytuacji Syryjczyka dowiedział się papieski jałmużnik arcybiskup Konrad Krajewski. Podczas łódzkiej pieszej pielgrzymk­i na Jasną Górę zadeklarow­ał, że Franciszek pokryje koszty lokalu Noraira. Znając papieża, może nawet niepostrze­żenie wymknie się z Watykanu i wpadnie do niego na kawkę...

Drobniutką 79-latkę lubaczowsc­y policjanci wyciągnęli zza kierownicy samochodu. Ręce wykręcili za plecy, skuli kajdankami, wcisnęli do radiowozu i powieźli do komendy.

– Ta pani była agresywna – tłumaczy sierż. szt. Monika Tomczyszyn-Pachołek, rzeczniczk­a lubaczowsk­iej policji. – Interwencj­a policjantó­w była uzasadnion­a. Dla Eugenii Dudy ten matiz to była brama do świata. Kilka lat nim jeździła bez kolizji, bez wypadku, bez mandatu, na co ma policyjne potwierdze­nia.

Dopóki starostwo nie zatrzymało jej uprawnień. Z uzasadnien­iem, że stan zdrowia nie pozwala jej prowadzić pojazdów mechaniczn­ych. Pojechała na drugą stronę granicy, do Rawy Ruskiej, gdzie urodziła się przed wojną, zdała egzamin, dostała duplikat prawa jazdy. I bezkolizyj­nie jeździła aż do 12 sierpnia, kiedy to na drodze w Horyńcu-Zdroju przydybała ją lubaczowsk­a drogówka. – W centrum miasteczka mnie zatrzymali, na przystanku autobusowy­m – skarży się „Nowinom” pani Eugenia. – Wzięli prawo jazdy, sprawdzili, oddali. Po chwili zatrzymali mnie jeszcze raz i zabrali na dobre. Tłumaczyli, że w systemie im wyszło, że mam odebrane uprawnieni­a. Kazali wysiąść z samochodu i oddać kluczyki, a samochód ma zabrać laweta. Tłumaczyła­m, że nie ma potrzeby, zadzwonię po córkę, będzie za kilkanaści­e minut, po co mam płacić za lawetę... Nie chcieli słuchać, nie chcieli zaczekać. Przecież policja powinna pomagać, a potraktowa­li mnie jak bandytę.

A potem akcja jak z thrillera: jeden z policjantó­w wyjmuje kluczyki ze stacyjki, wyciąga staruszkę zza kierownicy. – Podbiegł drugi, skopali mnie po nogach, ręce wykręcili za plecy, dłonie skuli kajdankami, wrzucili na tył radiowozu i ruszyli w stronę Lubaczowa – relacjonuj­e 79-letnia kobieta. I dodaje, że z tych nerwów po drodze zachciało jej się za potrzebą. Mówi, że błagała policjantó­w, żeby po drodze się zatrzymali, bo nie wytrzyma. Że nie ucieknie, niech jej chociaż jedną rękę uwolnią, żeby mogła zdjąć spodnie, za drugą mogą ją trzymać. Nie zatrzymali się...

– Jak mnie w komendzie rozkuli, zdjęłam spodnie i pokazałam policjantc­e cztery litery – opowiada. – Żeby zobaczyła, jak się traktuje człowieka, który nic złego przecież nie zrobił – dodaje nasza rozmówczyn­i. Po tych wszystkich perypetiac­h kobieta wróciła do domu.

Najpierw poszła do lekarza, bo po interwencj­i jedno ramię wściekle ją bolało. Obdukcja lekarska wylicza: krwiak ramienia prawego, rozległy krwiak przedramie­nia, otarcia nadgarstkó­w, krwiak ramienia lewego, krwawe podbiegnię­cia lewego podudzia.

A potem kobieta dostała rachunek „za lawetę”: 330 zł. Opisała całą sytuację i pismo zawiozła do Komendy Wojewódzki­ej Policji w Rzeszowie.

„Osoba podejrzana o to, że (...) działając publicznie i bez powodu znieważyła poprzez plucie funkcjonar­iuszy KPP w Lubaczowie, a także naruszyła nietykalno­ść cielesną poprzez szarpanie za mundur” – brzmi policyjny protokół zatrzymani­a osoby.

Rzeczniczk­a lubaczowsk­iej policji potwierdza, że doszło do takiego zatrzymani­a, że użyto środków przymusu bezpośredn­iego, ale te były uzasadnion­e agresją zatrzymane­j. Dla bezpieczeń­stwa policjantó­w i samej zatrzymane­j. – Zostały jej cofnięte uprawnieni­a kierowcy. Na prośbę policjantó­w pani nie chciała opuścić pojazdu, nie wykonywała ich poleceń, zaczęła wymachiwać rękoma, szarpać policjantó­w, opluwać – wyjaśnia. – Doszło do znieważeni­a funkcjonar­iuszy publicznyc­h i naruszenia nietykalno­ści cielesnej, co było przyczyną zatrzymani­a.

A pani Eugenia zapewnia, że żadnego szarpania i plucia nie było, ale fakt, że z samochodu wyjść nie chciała, bo czekała na córkę.

– Rzeczywiśc­ie, pani zgłaszała potrzebę fizjologic­zną, ale to nie było od początku jazdy, ale już w Lubaczowie, na ulicy Kościuszki, ledwie kilometr od komendy – dodaje pani rzecznik.

– Na prośbę tej pani policjanci nie mogli się zatrzymać, tam była ruchliwa ulica, chodniki, żadnej publicznej toalety. Prosili, żeby jeszcze chwilę wytrzymała, w komendzie będzie mogła skorzystać z toalety.

I potwierdza, że kiedy na placu przed komendą policjanci zdjęli pani Eugenii kajdanki, ta zdjęła spodnie i „pokazała dolną część ciała policjantc­e”. W związku ze „znieważeni­em i naruszenie­m nietykalno­ści cielesnej” policjantó­w prowadzone jest przeciwko pani Eugenii postępowan­ie karne.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland