Opowieść o pewnym boćku, który
Troską otaczamy różaneczniki i hortensje ogrodowe, które teraz wytwarzają pąki kwiatowe na przyszły rok. Koniecznie trzeba im zapewnić wilgotne podłoże.
Kupujemy cebule kwiatowe. Wybieramy jak największe – bez żadnych plam i uszkodzeń. Im większa cebula, tym dorodniejsze kwiaty wiosną. Należy jednak przestrzegać terminu sadzenia poszczególnych gatunków, bo za wcześnie posadzone w sprzyjających warunkach mogą rozpocząć wegetację, a później przemarzną. Z kolei jeżeli posadzimy je za późno, nie zdążą się ukorzenić i efekt będzie taki sam. Na początku września sadzimy cebule narcyzów. Umieszczamy je w ziemi – jak wszystkie cebule – na głębokość 3-krotnej ich wysokości.
Wrzesień to idealna pora na przesadzanie i sadzenie roślin zimozielonych liściastych i iglastych. Teraz możemy zmienić miejsce nawet wieloletnim różanecznikom, bukszpanom, pierisom czy iglakom. Przed przesadzeniem trzeba roślinę tylko porządnie nawodnić. Ziemia nie może obsypywać się z korzeni. Okopujemy dookoła szpadlem w obrębie korony. Przesadzamy z jak największą bryłą ziemi. Starsze egzemplarze trudniej wykopać, dlatego kilkakrotnie okrążamy krzew, za każdym razem głębiej wbijając szpadel. Delikatnie podważamy i na folii lub worku przesuwamy go na nowe miejsce. Dołek powinien być większy niż bryła korzeniowa. Lejemy do niego wodę, a po wsiąknięciu umieszczamy w nim roślinę. Dosypujemy ziemię, udeptujemy i ponownie podlewamy obficie. Przy braku opadów nowo posadzone rośliny codziennie podlewamy.
Nigdy nie opuści żadnej mszy ni pogrzebu. Nie poluje, bo uważa, że skoro jest maskotką wsi, ludzie powinni go karmić. A oni nie protestują, bo wiedzą, że „szczęśliwy dom, gdzie boćki są”. Poznajcie lokalnego celebrytę – bociana Bartka z Sokołowa niedaleko Torunia.
Kura to? Nie – za bardzo wyrośnięta. Gęś? Eee – zbyt koścista. To co? – Toć to bocian, nasz, sokołowski Bartek! – pani Rozalia Krzewińska z uśmiechem rozwiała wątpliwości związane z dziwnym stworem, który paraduje między zabudowaniami. – To nasza maskotka. Już ze trzy lata tu mieszka – wyjaśniła.
Bociek w ogóle nie boi się ludzi. Zamiast uciekać, drepcze w naszą stronę. – Zawsze jak kogoś widzi, to podchodzi. Myśli, że dostanie coś do jedzenia – wyjaśnia przechodząca obok kobieta. Tu Bartek/Kuba (nazywany jest zamiennie oboma imionami) patrolujący wieś nie dziwi nikogo.
Sokołowo to malutka wieś koło Golubia-Dobrzynia: jedno duże gospodarstwo, dwa sklepiki, piękny pałacyk po dawnych właścicielach, hodowla bażantów i ok. 20 domów. Każdy gospodarz wie, że tam, gdzie zagnieździ się bocian, będzie się dobrze działo. Dlatego Bartka nikt nie przegania, choć charakterny ptak czasem komuś napędzi stracha – a to dziobnie kogoś, a to coś podkradnie. Jednak mieszkańcy są dumni, że wybrał Sokołowo na swój dom Gdzie ma gniazdo? Nie ma w ogóle. Cała wioska to jego posiadłość – raz śpi na jakimś dachu, raz na kominie kotłowni, z którego wszystko widać, czasem schowa się gdzieś pod dachem.
Pojawił się znienacka wiosną prawie 2,5 roku temu. – Stare bociany wyrzuciły go z gniazda. Nie przeżyłby bez pomocy ludzi. Przygarnął go gospodarz z sąsiedniej wioski. Ale jak bociek dorósł, nie chciał żyć w niewoli i uciekł. Przyleciał do nas i tak już został – opowiada Józef Szymański. – Wychował się z ludźmi, więc to ich uznaje za swojaków, a nie inne bociany – dodaje. Na potwierdzenie wyciąga komórkę i pokazuje zdjęcie, na którym trzyma Bartka na rękach. – Chętnie daje się głaskać. Nawet nie myślałem, że jest taki lekki – waży tyle co większy kurczak! – śmieje się pan Józef. Jego żona Cecylia dla odmiany nie ma zamiaru głaskać Bartka. – Raz mnie tak nastraszył, że teraz omijam go szerokim łukiem – mówi. – Szłam na ogródki działkowe, a on tam często urzęduje. Jak mnie zobaczył, szybko poczłapał za mną. Miałam motykę, więc szłam, wykopywałam dżdżownice i mu rzucałam. Zjadał je od razu i coraz szybciej biegł za mną. Przerażona, wołałam o pomoc. Szczęśliwie chłopaki pod sklepem stały i go odpędziły – opowiada, śmiejąc się sama z siebie.
Nie wiadomo, czy Bartek/Kuba zna stare ludowe podania, ale zachowuje się tak, jakby były dla niego oczywiste. Choćby to o pochodzeniu bocianów. Na bocianopedii.pl, portalu im poświęconym, jest wzmianka o takim micie: W Polsce i w wielu innych krajach Europy wierzono, że bocian powstał z człowieka. Kiedy płazy i gady nadmiernie się rozmnożyły, Bóg zebrał je do worka, zawołał człowieka i kazał worek zanieść nad morze, a zawartość wrzucić do wody. Człowiek jednak nie potrafił opanować ciekawości, worek rozwiązał, a wtedy płazy i gady rozpełzły się po ziemi. Wtedy Bóg za karę zamienił nieposłusznego wysłannika w bociana, aby świat sprzątał. I tak sprząta do dziś. W każdym razie Bartek na pewno – pojawia się wszędzie tam, gdzie trzeba zająć się