Wielka Sobota 2015 r.
małymi rybkami, których ludzie nie chcą zjeść, drobiowymi sercami, żołądkami czy wątróbkami, których niektórzy mają w nadmiarze.
Najczęściej taki „nadmiar” ma Barbara Lubińska, właścicielka sklepu. Wszyscy zgodnie przyznają, że to ona jako pierwsza zajęła się dokarmianiem Bartka. Najpierw zdobyła wiedzę, co bociany jedzą i czy mogą zimę bezpiecznie spędzić w Polsce – bo sokołowski bociek za nic na świecie nie zamierzał naśladować swoich pobratymców, którzy pod koniec sierpnia odlatują na Południe. Kiedy dowiedziała się, że najedzony ptak jest bezpieczny, postanowiła go dokarmiać. Teraz, kiedy o 7 rano podjeżdża pod sklep, Bartek już tam jest. Raz nawet „wpadł” do sklepu, żeby jej przypomnieć o obowiązkach – postał, poklekotał i wyszedł. – Teraz on już na nic nie poluje, nauczył się, że ludzie mają jedzenie i się z nim podzielą – śmieje się pani Barbara.
Najedzony Bartek chodzi potem dumny po wsi i nawet psów się nie boi – zresztą traktują go jak członka stada albo udają, że bocian nie istnieje. Po spacerze najczęściej widywany jest na kominie kotłowni. Patrzy, słucha i jak tylko widzi większą, głośniejszą grupę ludzi, natychmiast do nich leci. – Nie zna nikogo innego, więc lubi ludzi. No, może nie wszystkich. Czasem ktoś dostanie lekki łomot, zwłaszcza jak zbyt dużo gestykuluje. On tego nie znosi. Wtedy się od razu stroszy i dziobie – opowiada sklepowa.
Bociek bardzo dba o sprawy ciała, ale nie zapomina też o duchu – co niedzielę pojawia się na mszy odprawianej w miejscowej kapliczce. Ksiądz Maciej Jastrzębski, który przez ostatnie siedem lat był tu proboszczem, z otwartymi ramionami wita na nabożeństwach skrzydlatego parafianina. – Jest rewelacyjny! – stwierdza. – Gdy remontowaliśmy kapliczkę, to dziobem mieszał farbę. Potem mu ślady zostały. Przychodzi zawsze tam, gdzie się ludzie gromadzą. Jak są w kaplicy na mszy, to on też przychodzi. Często nawet jako pierwszy! – dodaje ksiądz Maciej.
Właśnie dzięki tej swojej „pobożności” Bartek zaskarbił sobie względy mieszkańców wsi. Pomogły mu w tym pisemne referencje proboszcza, który tak pisał o nim na blogu: „Od pewnego czasu w Sokołowie zamieszkał bocian samotnik. W każdą niedzielę przychodzi do kaplicy. Modli się, jak umie, śpiewa po swojemu, czasem prowadzimy dialogowane kazanie. Dzisiaj przyleciała do mnie sowa. Jak to jest, że nieraz zwierzęta czują, wiedzą, że jest niedziela i do kościoła wypadałoby iść...? A tzw. chrześcijanie zapominają o tym zaszczycie, jakim jest Uczta