Handel syryjskimi paszportami kwitnie Niemcy
Państwo ułatwia terrorystom zacieranie śladów, uważa Marita Vollborn, autorka tekstu na portalu huffington.de. Odpowiedzialni za ewidencję uchodźców urzędnicy zakładają, że przedkładane im dokumenty i składane oświadczenia są prawdziwe.
Pracy jest zatrzęsienie, więc Federalny Urząd ds. Migracji i Uchodźców zatrudnia nie tylko dodatkowych pracowników z innych urzędów, ale też praktykantów. Ich wdro- żenie do pracy trwa trzy do ośmiu dni, a potem masowo wydają decyzje. W zwykłym trybie wdrażanie decydentów do tego rodzaju pracy trwa trzy miesiące.
Jednocześnie paszportem legitymuje się nawet nie co trzeci uchodźca. Na początku listopada minionego roku rada przedstawicieli pracowników służby publicznej przy Federalnym Urzędzie ds. Migracji i Uchodźców skarżyła się w liście do ministra spraw wewnętrznych Thomasa de Maiziere’a, że urząd tylko pobieżnie sprawdza tożsamość osób składających wnioski, więc znaczna część ubiegających się o azyl podaje nieprawdziwe dane.
Nie dziwi więc fakt, że rozniosły się wieści, jakoby Syryjczycy w Niemczech mieli szczególny status i przyjmowany był praktycznie każdy, kto się o to stara. Dlatego znaczna część uchodźców pozbywa się dokumentów przed dotarciem do Niemiec, a dodatkowo rozkwitł handel prawdziwymi i fałszywymi syryjskimi paszportami. Na czarnym rynku w Niemczech i innych państwach europejskich interesy idą świetnie. Na przykład w Bułgarii policja zabezpieczyła niedawno 10 tys. fałszywych syryjskich paszportów. W dzielnicach imigrantów w Atenach powstał cały przemysł fałszerzy paszportów, a w Turcji sy-