Historia jednego zdjęcia
Raport ANGORY – Polski pacjent Radiolog nie zauważył zmian nowotworowych w płucach. Gdy wreszcie postawiono prawidłową diagnozę, nie było już szans na wyleczenie czy choćby zatrzymanie choroby.
X nigdy nie palił papierosów i prowadził zdrowy tryb życia. Jednak od przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych uskarżał się na dolegliwości górnych dróg oddechowych, zwłaszcza na uporczywy kaszel.
Przez blisko dwadzieścia lat pozostawał pod opieką tej samej przychodni, a następnie lekarza rodzinnego z Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej.
Przez ten czas pacjent ani razu nie został skierowany na badanie RTG klatki piersiowej, które w czasach PRL-u były obowiązkowe. Nie zrobiono tego nawet przy okazji wypełniania ankiety przeciwgruźliczej.
W 2009 r. z własnej inicjatywy X udał się do pracowni radiologicznej, gdzie zrobiono mu zdjęcie RTG klatki piersiowej.
W jego opisie specjalista radiolog napisał:
(...) Płuca bez wyraźnych zmian naciekowych. Wnęki przeciętnej szerokości. Sylwetka serca w normie wielkości. Przepona gładko obrysowana, kąty żebrowo-przeponowe wolne.
W tej sytuacji lekarz rodzinny nie skierował już pacjenta na kolejne specjalistyczne badania.
Mimo to po kilku miesiącach pan X udał się do lekarza pulmonologa, który zdecydował o konieczności wykonania kolejnego badania radiologicznego.
(...) Zmiana guzowata w przyśrodkowym płacie płuca prawego, w sąsiedztwie dolnego bieguna wnęki prawej – wynik brzmiał jak wyrok.
Kiedy pacjent został przyjęty na oddział chorób płuc specjalistycznego szpitala, lekarze nie pozostawiali mu złudzeń:
(...) Zaawansowanie zmiany ogniskowej płucnej (...), obecność przerzutów odległych, czyli rozprzestrzenienie choroby rozrostowej uniemożliwiające podjęcie leczenia radykalnego – czytamy w dokumentacji medycznej.
Badania histopatologiczne wykonane w 2010 r. wykazały, że dynamiczny rozwój zmian pochodzących z nieopisanej przez radiologa w 2009 r. wnęki węzłowej związany był z obecnością w tym miejscu pierwotnego nowotworu płuc w postaci raka drobnokomórkowego.
Meksykańska terapia
Jak wskazują statystyki u osób z rozpoznaniem raka drobnokomórkowego – kwalifikujących się do wdrożenia leczenia radykalnego – okres przeżycia jest, niestety, krótki i wynosi średnio około dwóch lat. Pacjenci, którzy nie podjęli leczenia, zazwyczaj żyją niewiele krócej.
Mimo takiej diagnozy mężczyzna nie zamierzał się poddać i pojechał do Meksyku, gdzie był leczony przy zastosowaniu niekonwencjonalnych metod, które odbiegają od terapii stosowanej w medycynie akademickiej.
Po powrocie do kraju pacjent przeszedł zabiegi chemioterapii.
X zmarł w 2013 r. Od pierwszego, wadliwie opisanego badania radiologicznego żył cztery lata, a od postawienia prawidłowej diagnozy – ponad trzy.
Rodzina zmarłego złożyła pozew przeciwko szpitalowi, do którego należała pracownia radiologiczna, gdzie w 2009 r. wykonano zdjęcie RTG, domagając się 55 tys. zł zadośćuczynienia.
Sąd powołał biegłego z listy prezesa Sądu Okręgowego.
(...) Przedstawiony obraz klatki piersiowej (na zdjęciu z 2009 r. – przyp. autora) ukazuje nam zmienioną węzłowo i poszerzoną wnękę prawego płuca. Jest to wnęka węzłowa. Obraz ten nie pozwala nam na rozpoznanie zmiany nowotworowej, ale czyni je prawdopodobnym.
Sąd powołał też biegłych z Krakowa, którzy w swojej opinii stwierdzili:
(...) W opisie sporządzonym przez specjalistę radiodiagnostyki w 2009 r. odnotowano między innymi: brak wyraźnych zmian naciekowych, wnęki były przeciętnej szerokości. Powyższe obserwacje pozostają w sprzeczności z opisem weryfikacyjnym sporządzonym na potrzeby niniejszego opiniowania (...). Charakter stwierdzonych zmian budzi podejrzenie procesu rozrostowego w zakresie płuca prawego (...). Dlatego właściwe zinterpretowanie obrazu RTG klatki piersiowej przez opisującego lekarza specjalistę radiodiagnostyki (...) winno skutkować wskazaniem konieczności poszerzenia diagnostyki o dokładniejsze badania obrazowe (między innymi tomografię komputerową) lub ewentualnie bronchoskopię, videotorakoskopię, biopsję.
Rzetelni biegli
– To, że lekarze podstawowej opieki medycznej przez tak wiele lat ani razu nie skierowali pacjenta na badanie radiologiczne, to prawdziwy skandal świadczący o tym, że ci specjaliści medycyny rodzinnej nie znali pojęcia tzw. czujności onkologicznej – mówi dr Ryszard Frankowicz. – Jednak w tej sprawie kluczowe jest zachowanie radiologa, którego postępowanie wypełnia znamiona błędu radiologicznego. Wadliwie opisując zdjęcie RTG, radiolog wprowadził w błąd nie tylko pacjenta, ale także lekarza rodzinnego. Był to więc błąd diagnostyczny, którego konsekwencją stał się także błąd prognozy, co spowodowało opóźnienie w rozpoczęciu leczenia. Jeżeli radiolog miał jakiekolwiek wątpliwości, mógł zdjęcie RTG przeanalizować jeszcze wiele razy. Mógł też skonsultować się z innym lekarzem tej samej specjalizacji. Ale on nie zrobił nic. Czy zgubiła go rutyna, brak wyobraźni, czy to było zwykłe niedbalstwo, tego zapewne dowiemy się podczas procesu. Od momentu popełnienia błędu radiologicznego do chwili postawienia prawidłowej diagnozy minął rok, podczas którego stan chorego bardzo się pogorszył. Nowotwór poczynił ogromne spustoszenia w organizmie pacjenta – tak wielkie, że nie miał już szans na zwalczenie choroby. Można więc przyjąć z dużym prawdopodobieństwem, że gdyby rozpoczęto leczenie jeszcze w 2009 r., istniała szansa na wyleczenie. Wadliwie opisane zdjęcie radiologiczne stało się dowodem w sprawie kilka lat po śmierci pacjenta. To pokazuje, że – wbrew obiegowym powiedzeniom – błędy lekarskie nie zawsze „przykrywa ziemia”. W Stanach Zjednoczonych już w czasach nam współczesnych radiolodzy przeanalizowali większość zachowanych zdjęć rentgenowskich klatki piersiowej wykonanych od 1923 r. pacjentom z podejrzeniem gruźlicy. I co się okazało? Wiele z tych przypadków to były nierozpoznane wówczas przypadki raka płuc. Od pierwszych odcinków „Polskiego pacjenta”, a więc od kilkunastu lat, krytykowaliśmy biegłych sądowych, których opinie bardzo często były nieobiektywne, a czasem nawet mijały się z prawdą. W tym przypadku jestem mile zaskoczony rzetelnością zarówno biegłego z listy prezesa Sądu Okręgowego, jak i opiniujących członków zespołu biegłych z Krakowa, którzy wypowiedzieli się w tym samym duchu. Nie zabrakło im odwagi krytycznie ocenić jednego ze swych kolegów. Może to początek „dobrej zmiany” w środowisku biegłych?
Współpraca: dr Ryszard Frankowicz. Telefon kontaktowy: 602 13-31-24 (od godz. 10 do 12).