Obejrzane
ŻYCIE I ŚMIERĆ Niedawno zmarł wybitny fotoreporter wojenny Krzysztof Miller. Zabiła go jego pasja, jego sztuka. Warto przypomnieć poświęcony mu wstrząsający reportaż dokumentalny autorstwa Wojciecha Królikowskiego. – Moim programem obowiązkowym jest śmierć, linia frontu, walka żołnierzy, cierpienie uchodźców nie ze swojej winy wplątanych w wojenną zawieruchę – mówił Miller, konkludując swoją dokumentację trzynastu konfliktów zbrojnych.
Najważniejszą fotografię, „pomnik fotoreportera wojennego”, zrobił w RPA. Na ulicy leży trup. Fotki strzela grupka fotoreporterów. Inni skończyli już swoją pracę, odchodzą... Albo zdjęcie trzech Murzynków z Konga, zagłodzonych. Właściwie szkieletów. Siedzą na kartonie po pomocy humanitarnej, oznaczonym gwiazdami Unii Europejskiej – „świadectwo przechodzenia ze strony życia na stronę śmierci”.
Albo to o zastrzelonej na ulicy babci. – Zaskoczony zamarłem. Zacząłem naciskać spust migawki dopiero wtedy, gdy zabójca z opuszczonym karabinem odchodzi. Dostała w lewą stronę klatki piersiowej, ale ciągle żyje. Chyba się dusi, bo prawą ręką próbuje rozpiąć płaszcz. Lewą ma uniesioną, ale po sekundzie obie ręce bezwładnie opadają. Ciało zastyga w formie krzyża.
Te zdjęcia ukazują rozpacz, wspólny mianownik wielu jego dzieł. Również jego rozpacz, bo czuje się niemal fizycznie, że chciałby coś zrobić, pomóc. Ale – wspomina – „w każdym momencie pracy starałem się być profesjonalistą, nie mogłem sobie pozwolić na żadną chwilę słabości”.
Wiedział, że to, co widział, nie minie, nie pozostanie bez śladu dla psychiki. – W pewnym momencie życie zawodowe zwolniło. Największe koszmary pojawiły się właśnie wtedy. Bo „korespondentem wojennym jest się na wojnie, natomiast gdy się wraca do kraju, staje się zwykłym fotoreporterem, robotnikiem fotografii”. To ważna, jak się wydaje, wskazówka interpretacyjna w ocenie jego sylwetki duchowej.
Wracały wspomnienia, wręcz fizyczne odczucia, sytuacji wojennych, np. z ostrzału artyleryjskiego w Czeczenii, gdy siedział w dziurze metr na metr, przysypywany piaskiem po wybuchach pocisków.
Skutkiem była głęboka depresja i terapia w Klinice Psychiatrii i Stresu Bojowego Wojskowego Instytutu Medycznego. Przebywał tam z żołnierzami wracającymi z misji, podobnymi doń „rozbitkami”, jak mówił. vod.tvp.pl, W oku Boga
BOHDAN MELKA