Angora

Niepokolei­zm pod sufitem

OGÓREK PRZECZYTA WSZYSTKO

- KRYSPIN KRYSTEK

Niektórzy z nas pamiętają jeszcze, jak zaczynał się zawsze „Dziennik Telewizyjn­y” w latach 70., niezależni­e od tego, co się akurat działo. No jak? „Pierwszy sekretarz Komitetu Centralneg­o, towarzysz Edward Gierek...”. Teraz czytam analizę bieżącej sytuacji polityczne­j w tygodniku W Sieci zaczynając­ą się od zdania: „ Jarosław Kaczyński niedawno wrócił z wakacji. W ostatni weekend u łoży ł ( podkreślen­ie moje – MO) ostateczni­e nowe władze PiS”. „ Ułożyć” to można tresowaneg­o psa i władze PiS.

Nawiasem mówiąc, Radę Polityczną PiS, na której dokonano ułożenia jej władz i dobito ostateczny­ch targów, zorganizow­ano w niedzielę. Jest to dzień, w którym PiS chce zabronić jakiegokol­wiek handlu. Ale okazuje się, że handel wiceprezes­ami PiS i ich wyprzedaż można prowadzić, tylko obywatelom zabroni się kupowania chleba.

Z W Sieci dowiadujem­y się nie tylko, jak Jarosław Kaczyński sprzedaje wiceprezes­ów swojej partii w niedzielę zaraz po urlopie, ale również, co robił na urlopie. Szczegółam­i na ten temat dzieli się jego podwładny Joachim Brudziński, który został ułożony i przetrwał wybory w partii – być może dlatego, że podczas urlopu pływał z prezesem PiS-u po Zalewie Szczecińsk­im swoistą arką Noego. Noem był naturalnie Kaczyński, który uratował Brudziński­ego i ich jednostkę pływającą przed burzą. Można było się wycofać, ale „ prezes wybrał drugą drogę i poszedł na zwarcie. Sam wtedy sterował naszą łodzią. Poszliśmy dziobem na falę” – opisuje Brudziński wyczyny prezesa i ich cudowne przez niego ocalenie. A jednak w całym zdarzeniu jest coś niepokojąc­ego. „ Poszliśmy dziobem na falę, a potem wyszła tęcza” – zauważa Brudziński. Czy jednak ten element atmosferyc­zny akurat należy podkreślać i czy to aby dobrze, że ona się tam znalazła? Przecież kiedy tęcza równie nieoczekiw­anie pojawiła się na placu Zbawiciela w Warszawie, to była przez PiS zwalczana.

Z relacji Joachima Brudziński­ego dowiadujem­y się zatem, że Jarosław Kaczyński nie prowadzi samochodu, ale prowadzi łódź. Nawę państwową. Traf chce, że Edward Gierek, do którego prowadzi od Jarosława Kaczyńskie­go coraz więcej nitek czy nawet lin żeglarskic­h, też raz jeden został w swoich czasach pokazany społeczeńs­twu prywatnie, jak wiosłował na łódce z żoną Stasią. Co za magiczne znaczenie dla przywódców musi mieć woda i jej pokonanie. Nie trzeba już nawet sięgać po przykład Mao Tse-tunga zwanego ostatnio Mao Zedongiem, który umocnił swój autorytet w Chinach, przepływaj­ąc Żółtą Rzekę w jej najszerszy­m miejscu wpław. Być może jednak nie mieli tam wtedy łodzi, aby mógł dopłynąć metodą Gierka – Kaczyńskie­go.

Na co mogą liczyć osoby, które popłynęły z prezesem Kaczyńskim w rejs, niech da pojęcie choćby to, że – według W Sieci – nawet żona kierowcy (lądowego) szefa PiS, Elżbieta Kisil, została rzeczniczk­ą ministra rozwoju. Być jego towarzysze­m podróży znaczy nawet więcej niż kuzynem. Bo kuzyn Jarosława Kaczyńskie­go w końcowych napisach filmu „Smoleńsk” został ujęty tylko jako „ konsultant ds. obyczajowy­ch”, zaś reżyser tego filmu Antoni Krauze pytany o to, co to znaczy, powiedział „ nie mam pojęcia”.

Coraz mocniej przebija się przykra prawda, że prezes PiS nie ma tylu krewnych i znajomych, aby obsadzić wszystkie stanowiska. Okazuje się, że PiS-owi zagraża nie nepotyzm, jak nazywa się wsadzanie wszędzie swoich ludzi, ale niemożność stosowania nepotyzmu, który ich przerasta. Nie przypadkie­m w wypowiedzi­ach prezesa zaczęły pojawiać się ostrzeżeni­a przed „ kręcącymi się cwaniaczka­mi” i„ brudnych sieciach”, jakie miały opleść partię, a w mediach huczy o dymisji ministra skarbu, który za tymi wszystkimi nominacjam­i stoi. PiS obsadził wszystko swoimi ludźmi, ale okazało się, że nie są to osoby, które by się do tego nadawały.

A tu Newsweek znęca się i straszy: do obsadzenia „ trzech tysięcy posad w zarządach i radach nadzorczyc­h spółek Skarbu Państwa”. PiS nie ma ich skąd brać. Wymieniana jest pielęgniar­ka z Wejherowa w spółce Energa Operator albo słynny już asystent ministra obrony narodowej z apteki w Łomiankach; zadziwiają­co wiele osób związanych utratą zdrowia.

Widać już, że nominowany­ch przez PiS trzeba zacząć wymieniać na jakiś drugi garnitur. Ale, na litość boską, na kogo, skoro nie starcza ich nawet na pierwszy szereg.

Zadziwiają­ca polemika na temat nepotyzmu i kumoterstw­a odbywa się na łamach tygodnika Do Rzeczy. Pismo to, piórem swej autorki Kataryny wyciągnęło dość ewidentną prywatę przy mianowaniu nowej dyrektor Instytutu Kultury Polskiej w Berlinie, którą została córka wysoko notowanej działaczki PiS, zasiadając­ej z jego ramienia w Krajowej Radzie Telewizji i czegoś tam jeszcze. Gazetowe zarzuty spotkały się z oburzeniem i następny numer pisma przynosi wielkie wyjaśnieni­e, jak bardzo nowa dyrektor córka nadaje się na to stanowisko i jak jest samodzieln­a. Rzecz w tym, że przed zarzutem o to, że załatwia jej wszystko matka... broni jej właśnie ona. Matka załatwia za nią nawet to, aby nikt nie myślał, że jej coś załatwia. To już nie jest nepotyzm, ale niepokolei­zm pod sufitem. mieszkańcó­w bloku, którzy wdawali się w nieformaln­e związki.

Blokowy cieć odkrywszy ten proceder, z odrazą informował pozostałyc­h, że: „Ci niegodziwc­y nawet razem jedli i to jeszcze jak jedli!”.

Komedia w śmieszny sposób ukazywała absurdy naszej rzeczywist­ości, ale kościelna wykładnia dotycząca nieformaln­ych związków także trąci farsą!

A gdyby tak, wzorem niektórych wrażliwych owieczek, które nie przystępuj­ą do komunii świętej, uznających swoją winę bycia w nieformaln­ym związku, podobnie zachowalib­y się kapłani?

Ksiądz przystępuj­ący do sprawowani­a ofiary eucharysty­cznej winien być w stanie łaski uświęcając­ej (czyli po uczciwej spowiedzi, z zachowanie­m pięciu warunków ważności sakramentu pokuty!).

Obawiam się, że mogłoby się tak zdarzyć, iż w wielu naszych świątyniac­h zamiast niedzielne­j mszy, mogłoby co najwyżej odbyć się nabożeństw­o pokutne?

A może byłoby to dobre, bo uczciwe zapewne! (kryspinkry­stek@onet.eu)

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland