Sługa pana prezesa?
Minister po łacinie oznacza sługę lub pomocnika. W przeszłości ministrami sprawiedliwości byli profesorowie, sędziowie, adwokaci, jednak żaden z nich nie miał takiej władzy jak Zbigniew Ziobro, którego edukacja prawnicza zakończyła się na aplikacji prokuratorskiej.
Gdy w latach 2005 – 2007 Zbigniew Ziobro pierwszy raz został ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym, popełnił całą masę błędów, za które potem przyszło mu zapłacić. Chwalił się publicznie, że dyktafon, na którym miał mieć nagranie mające kompromitować Andrzeja Leppera, będzie gwoździem do politycznej trumny szefa Samoobrony, co zważywszy na późniejsze „samobójstwo” byłego wicepremiera, nie wywołuje najlepszych skojarzeń.
Zapewniał, że „już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie”, za co znany kardiochirurg wytoczył mu proces. Nadzorował pracę CBA w taki sposób, że doszło tam do złamania wielu obowiązujących przepisów.
Lewica oskarżała go o polityczną odpowiedzialność za śmierć posłanki Barbary Blidy. Jednak największym błędem Ziobry było to, że nie zaprzeczał, iż jest następcą Jarosława Kaczyńskiego.
Był tak pewny swojej pozycji, że gdy prezes nie chciał podzielić się władzą, odszedł z PiS-u, założył własną partię i zyskał poparcie na poziomie błędu statystycznego.
Minęły lata i Kaczyński przywrócił do łask byłego ulubieńca.
Dał mu ogromne kompetencje w resorcie sprawiedliwości, a Ziobro skutecznie je wykorzystał. Odesłał do pracy w rejonie prokuratorów z Apelacji i Prokuratury Generalnej, którzy w przeszłości nie wykonywali swojej pracy zgodnie z PiS-owskimi oczekiwaniami albo nadepnęli na odcisk dzisiejszym decydentom.
Z wielkim zaangażowaniem walczył z Trybunałem Konstytucyjnym.
Ostatnio prokuratura przypomniała sobie o biegłych, którzy sporządzili opinię w sprawie śmierci ojca ministra w krakowskim szpitalu w 2006 r.
Za dwadzieścia kilka stron tekstu opatrzonych podobną ilością zdjęć i cytatów nawiązujących do wcześniejszej ekspertyzy, biegli wystawili rachunek na 371 tys. zł. To zapewne najdroższa opinia medyczna, jaką kiedykolwiek sporządzono w naszym kraju (nawet bardzo skomplikowane zazwyczaj nie kosztują więcej niż kilkadziesiąt tysięcy złotych). Ziobro miał prawo być oburzony i zażądać wszczęcia postępowania wobec biegłych, ale czy trzeba było w ich domach przeprowadzać rewizję, która była ewidentną formą represji wobec pazernych lekarzy, gdyż żadnych materiałów dowodowych zapewne tam nie znaleziono.
Teraz minister sprawiedliwości przystępuje do uzdrawiania polskiego sądownictwa, za jakiś czas być może bliżej przyjrzy się politykom, najpierw opozycji, a potem...
Wszyscy zastanawiają się, dlaczego prezes wybaczył Ziobrze dawną nielojalność i obdarzył swoim zaufaniem?
Nie jest asekurantem
– Negatywne opinie na temat ministra wynikają przede wszystkim z uprzedzeń i oszczerstw – zapewnia poseł Tadeusz Cymański (Klub Parlamentarny PiS). – Znam Zbyszka tylko z dobrej strony. Nigdy nie był asekurantem. Jeżeli można mu coś zarzucić, to jedynie nadgorliwość, która wynika z tego, że w swoją pracę wkłada całe serce. Jestem przekonany, że to przełoży się na zmniejszenie przestępczości w naszym kraju i Jarosław Kaczyński docenia jego determinację.
– Najlepsze świadectwo wystawiają ministrowi Ziobrze sędziowie i prokuratorzy. Jeżeli się go boją, to znaczy, że jest profesjonalny i skuteczny – twierdzi Jacek Żalek, wiceprzewodniczący Klubu Parlamentarnego PiS.
– Przez ostatnią dekadę Zbigniew Ziobro dojrzał, bardzo się wyrobił, to dziś polityk zupełnie innej klasy – uważa dr Marek Migalski, politolog, europoseł VII kadencji (wybrany z listy PiS). – Gdyby ktoś chciał zobaczyć, jak wielką przeszedł drogę, to niech przyjrzy się wiceministrowi Patrykowi Jakiemu, który przypomina Ziobrę sprzed lat.
Ale nie wszyscy podzielają te pozytywne opinie.
– Moim zdaniem minister sprawiedliwości i jego zastępca pan Jaki nadają się na swoje stanowiska tak jak ja na biskupa – uśmiecha się prof. Andrzej Zoll, prezes Trybunału Konstytucyjnego (1993 – 1997), rzecznik praw obywatelskich (2000 – 2006), przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej (1991 – 1993). – Znam dość dobrze karierę pana Ziobry i nie dziwię się, że właśnie teraz doszedł do takich wpływów. Przed laty założył stowarzyszenie Katon, które miało monitorować nadużycia i błędy sądowe, występując w obronie pokrzywdzonych. Szybko związał się z braćmi Kaczyńskimi, co zapewniło mu późniejsze awanse. Moim zdaniem Kaczyńscy zawsze odnosili się z nieufnością, a może nawet, niechęcią do trzeciej władzy. Dlatego Ziobro atakujący sądy był dla nich szczególnie interesujący.
Łokciami i pazurami
– To, że Zbigniew Ziobro otrzymał największe uprawnienia w historii ministerstwa sprawiedliwości, było decyzją polityczną – mówi prof. Zbigniew Ćwiąkalski, adwokat, minister sprawiedliwości i prokurator generalny (2007 – 2009). – Ale zamiast wesprzeć go prawnikiem z dorobkiem, autorytetem i doświadczeniem jego zastępcą uczyniono politologa. To wielkie ryzyko. Już obserwujemy skutki tego eksperymentu, a będą one z każdym miesiącem coraz bardziej dotkliwe dla funkcjonowania państwa.
Jeszcze bardziej krytyczny jest prof. Jan Hartman, filozof, bioetyk i krajan ministra sprawiedliwości:
– Kariera Zbigniewa Ziobry moim zdaniem – z początku charakteryzowała się prowincjonalną śliskością, uniżonością, która umożliwiła mu awanse, żeby potem już pazurami, łokciami budować ją na bezwzględności. Niemoralność postępowania przykrywa konserwatywną nowomową, która ma przekonać jego samego, że ma rację. Ziobro wmawia sobie, że jest w nim jakaś głębsza moralność, która usprawiedliwia bezwzględność.
Za eksperta od działalności Zbigniewa Ziobry uchodził kiedyś były premier Leszek Miller:
– To już przeszłość – śmieje się Miller. – W 2015 r. Platforma Obywatelska i PSL chciały postawić pana Ziobrę przed Trybunałem Stanu. PO zlekceważyła to głosowanie. Premier Kopacz nawet nie było w Sejmie. W efekcie zabrakło 5 głosów i droga przed panem Ziobrą została otwarta. Proszę jednak pamiętać, że minister robi tyle, na ile pozwala mu premier, a premier prawdopodobnie tyle, na ile pozwala jej prezes Kaczyński.
Najbardziej proste wytłumaczenie obecnej pozycji prokuratora generalnego ma jeden z byłych liderów związkowych:
– Myślę, że z racji pełnienia swojej funkcji, zarówno przed dziesięciu laty, jak i dziś, minister ma dużą,