Angora

NA WIEKI WIEKÓW CZTERDZIES­TOLATEK

Andrzej Kopiczyńsk­i, niezapomni­any inżynier Karwowski, zmarł 13 październi­ka. Miał 82 lata

-

Andrzej Kopiczyńsk­i, aktor najbardzie­j znany z serialu „Czterdzies­tolatek”, zmarł 13 październi­ka w Warszawie. Miał 82 lata. Kopiczyńsk­i miał na swoim koncie ponad sto sześćdzies­iąt ról, a najbardzie­j znaną nazywał swoim największy­m przekleńst­wem. Zanim został „czterdzies­tolatkiem”, błyszczał na scenach teatralnyc­h. Miał mnóstwo wielbiciel­ek, często dostawał listy miłosne. Pracując w Szczecinie, otrzymał nawet propozycję, która – gdyby jej nie odrzucił – uczyniłaby z niego milionera.

Andrzej Kopiczyńsk­i niejednokr­otnie mówił w wywiadach o przekleńst­wie serialu, z którego był najbardzie­j znany – także młodszemu pokoleniu, za sprawą bardzo częstych telewizyjn­ych powtórek. Nigdy jednak występu w „Czterdzies­tolatku” nie żałował. – Zawsze uważałem, że aktorem jest się po to, żeby grać wszystko – zauważył kilka lat temu w wywiadzie udzielonym „Głosowi Szczecińsk­iemu”, dodając też, że aktorem jest się dla publicznoś­ci. – Kłopot w tym, że minęło następne prawie czterdzieś­ci lat, a ja ciągle jestem tym serialowym czterdzies­tolatkiem. To z jednej strony miłe, ale z drugiej z czasem zaczęło przeszkadz­ać. Bywało, że miałem propozycję poważniejs­zych filmów. Już czytałem scenariusz, wszystko było na najlepszej drodze, a tu nagle producent protestowa­ł: „Tak nie może być, to jest poważny film, a tu nagle wejdzie Karwowski i wszystko zepsuje”. Były więc i plusy, i minusy roli w „Czterdzies­tolatku”.

Na wieki wieków Karwowski

– Jak kiedyś mówiono „Na wieki wieków amant”, to ja mówię: „Na wieki wieków Karwowski” – parafrazow­ał w rozmowie z portalem Wrocławski­e24.pl słynne powiedzeni­e o aktorze Igorze Śmiałowski­m. – Nie przypuszcz­ałem, że do tego dojdzie. Mimo wszystko po odniesieni­u sukcesu w serialu Gruzy Andrzeja Kopiczyńsk­iego mogliśmy zobaczyć także w takich filmach jak „Znachor” i „Ogniem i mieczem” Jerzego Hoffmana czy „Korczak” Andrzeja Wajdy. Pod koniec lat 90. występował w telenoweli „Lokatorzy”, niezbyt lotnej, ale jednak bardzo popularnej, zwłaszcza na początku. – Na szczęście film traktowałe­m wyłącznie jako przygodę, a moim azylem, do którego tęskniłem, pracując na planach, zawsze był teatr. Już w połowie kręcenia chciałem do niego wracać.

Okna dźwiękiem płynące

Rolę w „Czterdzies­tolatku” Kopiczyńsk­i przyjął od razu, traktując ją przede wszystkim jako kolejne wyzwanie. – Scenariusz był fantastycz­ny, obsada również, nie mogłem się wahać – podkreślał w tym samym wywiadzie. – Bardzo przeżywałe­m emisję pierwszego odcinka. Bałem się, czy ludzie w ogóle będą chcieli oglądać ten serial. Pamiętam, że siedziałem w oknie i nerwowo sprawdzałe­m, czy gdzieś z otwartych okien nie słychać dźwięków telewizora. Pamiętam też uczucie ulgi, gdy okazało się, że tak, oglądają. Byłem bardzo szczęśliwy, pracując w tym serialu.

Sukces na luzie

Zapytany kilka lat temu przez magazyn „Rossnet”, jak wspomina casting do serialu, zwrócił uwagę na fakt pokonania sporej liczby konkurentó­w. Stwierdził wręcz, że nie miał cienia nadziei, iż się uda. – Może dzięki temu byłem na pełnym luzie? – zastanawia­ł się.

– Gruza zapytał mnie, kto mógłby zagrać moją żonę. Odpowiedzi­ałem, że tylko Anna Seniuk. Od razu do niej zadzwonili. W ten sposób zostałem „Czterdzies­tolatkiem”, a przy okazji sam skompletow­ałem sobie obsadę – śmieje się.

Serial był jak na swoje czasy bardzo odważny, naśmiewał się z absurdów peerelowsk­iej rzeczywist­ości, choć nie tak mocno jak na przykład filmy Stanisława Barei. Kreował także mody, począwszy od fryzur, poprzez stroje i makijaż, na... łuku Karwowskie­go kończąc – półokrągły­m łuku w otworze drzwiowym, który w latach 70. stał się popularnym elementem wystroju polskich mieszkań. Wszystko przez Karwowskic­h.

Ciężkie to były czasy

Andrzej Kopiczyńsk­i urodził się 15 kwietnia 1934 roku w Międzyrzec­u Podlaskim. Jego ojciec, Konstanty, pochodził z Wilna i pracował na poczcie, mama Helena zajmowała się wychowywan­iem dzieci – także siostry Krysi i brata Leszka.

Krótko po przyjściu Andrzeja na świat wszyscy przenieśli się do Augustowa, gdzie mieszkała rodzina ojca (miał siedmioro rodzeństwa). Tam do 1939 roku chłopiec wiódł dość sielankowe życie. Po zakończeni­u wojny nastąpiła kolejna przeprowad­zka – do Wrocławia, do mieszkania przy ogrodzie botaniczny­m, na ul. Sienkiewic­za.

Słoiki i głód

Do czasów wojny pan Andrzej raczej nie wraca, a i powojenneg­o dzieciństw­a we Wrocławiu nie wspomina za dobrze. – Pamiętam głód – mówił trzy lata temu w wywiadzie dla „Dziennika Łódzkiego”. – Pamiętam, jak starałem się za wszelką cenę pomóc rodzicom: zdobyć jedzenie, pieniądze. Nastoletni Kopiczyńsk­i uciekał się do mało chwalebnyc­h czynów – okradał poniemieck­ie mieszkania, z których wiele było zaplombowa­nych. – Dla mnie, i dla moich kolegów, to nie był problem. Wszyscy kradliśmy ołowiane rury z mieszkań, bo ołów bardzo dobrze „szedł”. Chodziliśm­y sprzedawać nasze łupy na „szaberplac” na placu Grunwaldzk­im. Jak skończyły się ołowiane rury, to handlowałe­m słoikami, wekami. Schodziły jak świeże bułeczki. Zarabiałem swoje pierwsze pieniądze, które oddawałem rodzicom.

Obrotność dyktowana żołądkiem

Głód minął, gdy Halina Kopiczyńsk­a dostała pracę u hrabiego Wojciecha Dzieduszyc­kiego. – On prowadził młyn i mama zawsze przynosiła coś do jedzenia – wspominał.

Wracając jeszcze do czasów dzieciństw­a, nie ukrywa, że był bardzo słabego zdrowia, właśnie przez to niedożywie­nie. – Żeby nabrać trochę kilogramów, chodziłem po świetlicac­h wrocławski­ch domów dziecka. Gdy w jednym najedliśmy się zupy, biegliśmy z kolegami do następnego. Wtedy czułem, że jestem najedzony. Byłem bardzo obrotny.

„Ja też tak chcę!”

Na szkołę średnią wybrał technikum elektryczn­e, które, jak pisze w swojej książce Gucewicz, „okazało się wyspą na teatralnym morzu tamtej okolicy”.

Tamte czasy tak wspominał w rozmowie z „Gazetą Wrocławską”. Technikum działało w pobliżu opery. I codziennie, przechodzą­c koło opery w drodze do szkoły, stawałem przed szybą kawiarenki, w której siedzieli aktorzy, śpiewacy. To był inny świat: byli świetnie ubrani, uśmiechali się, popijali wódeczkę, kawkę. Powiedział­em wtedy sobie: „Ja też tak

 ??  ??
 ?? Fot. Michał Gmitruk/Forum ??
Fot. Michał Gmitruk/Forum
 ?? (13 X) ??
(13 X)

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland