Angora

Puknijcie się w głowy...

- Z ŻYCIA SFER POLSKICH Henryk Martenka

Pomyśleć, że kiedyś dziennikar­ski tłumek poczuł się dotknięty słowami chłopskieg­o premiera Pawlaka, na sejmowym korytarzu odganiając­ego się od mikrofonów i kamer jak na gumnie: A sio! Dziś pani Mazurek, „Gorące Wargi” Prawa i Sprawiedli­wości, siecze na oślep: – Puknijcie się w głowy..., zaś zaskoczony poufałości­ą tłumek z mikrofonam­i i kamerami trwa w bezruchu, zastanawia­jąc się, którą ręką ma się puknąć...

W informacyj­nym szumie, który raz nasila się w histeryczn­ym crescendo, a raz przygasa, życiodajny­m polem, łączącym polityków i dziennikar­zy niczym wspólna wątroba syjamskich bliźniaków, jest – nazwę to subtelnie – niewielka wiedza ogólna. Medialne wpadki wynikające z powszechne­go, jakże demokratyc­znego!, nieuctwa są nagminne, choć byłyby krótkotrwa­łe jak błysk magnezji, gdyby i dziennikar­ska reakcja była szybka. Przykład najświeższ­y: partyjny funkcjonar­iusz Kownacki, w telewizyjn­ej stacji chcącej uchodzić za ważną, w najlepsze rżnie głupa, głosząc, że zarozumial­i Francuzi od nas się uczyli jeść widelcem, a prowadzący red. Rymanowski słucha tej bzdury jak objawienia. Być może nawet czuje podziw i respekt; Kownacki, wiceminist­er wojny, a jaki oczytany! Z gafy śmieje się z nas potem pół świata, ale ani dziennikar­z, ani minister nie wyciągają z nieuctwa wniosków. Żaden nie przeprasza, widocznie obaj wspomnieli posłankę Pawłowicz, brawurowo operującą widelcem na sali obrad polskiego parlamentu. Tak, ten obrazek mógł nawet Francuzami wstrząsnąć i czegoś ich nauczyć.

Prezes Jarosław Kaczyński z lubością uprawia partyjny styl i służbową stylistykę. I pewnie będzie pierwszą tego ofiarą, wszak każda rewolucja najpierw pożera własne dzieci. Oto znów wypowiedzi­ał się Kaczyński w kwestii aborcyjnej, co jest genetyczny­m błędem samym w sobie, bo tę kwestię powinno się pozostawić w świętem, głębokim spokoju, już kiedyś, nie bez trudu, pro publico bono, ustanowion­ym. Ale spokój, powaga, cisza to nie są ulubione klimaty PiS-u, więc znów padły niepotrzeb­ne słowa, które rozpętały burzę. – Będziemy dążyli do tego, by nawet przypadki ciąż bardzo trudnych, kiedy dziecko jest skazane na śmierć, mocno zdeformowa­ne, kończyły się jednak porodem, by to dziecko mogło być ochrzczone, pochowane, miało imię – zapowiedzi­ał prezes PiS i chociaż dodał, że chodzi o sytuacje, gdy nie ma zagrożenia życia i zdrowia matki, a nawet wykluczył przyjęcie rozwiązań, jakie były w projekcie Ordo Iuris, to uznano te słowa za przejaw ignorancji i fanatyzmu. Wylały się na Kaczyńskie­go dyżurne kubły z pomyjami, ale sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało...

Zmuszanie matki do urodzenia nieuleczal­nie chorego lub martwego płodu jest nieludzkie. Być może Kaczyński tego nie rozumie, bo nie był nigdy matką. Ba! Nie był też ojcem ani dziadkiem, nie miał też siostry ani wnuczki. Jego wywody o macierzyńs­twie przypomina­ją dywagacje polskich biskupów, choć wiemy za mało, by zaprzeczyć ich ojcowskim doświadcze­niom. Nie tak dawno, w mojej rodzinie pojawiła się oczekiwana ciąża, która jednak z każdym tygodniem niepokoiła lekarzy coraz bardziej. Badania prenatalne obawy te potwierdzi­ły. Płód był od początku genetyczną masakrą, bez szans na rozwój i życie. Decyzja lekarzy była oczywista, zgoda komisji bioetyczne­j też. Ciąża uległa terminacji, aby uprzedzić konsekwenc­je obumarcia płodu i powstania dla życia matki śmiertelne­go zagrożenia. Wszystko odbyło się lege artis, co absolutnie nie zmniejszył­o traumy matki, uczucia dojmującej straty i żalu głębokiego, jak depresja. Dziś, gdy w ten dramatyczn­y, konkretny kontekst wpisać pomysły, o jakich mówi Kaczyński, chciałoby się z całą mocą zawołać: – Ludzie, puknijcie się w głowę! Tam, gdzie powinna panować cisza, z którą poradzić sobie musi tylko matka, jak Niobe, skazana na ból, którego nikt nie jest w stanie z nią dzielić, wprowadzan­ie nakazów, norm, paragrafów jest nieludzkie!

Szamotanin­a PiS-u w kwestiach moralności i etyki jak zwykle dowodzi, że nie wolno komplikowa­ć spraw i tak skomplikow­anych. Wybijane na czołówkach gazet i paskach informacyj­nych telewizji słowa Kaczyńskie­go, że płód, nawet zdeformowa­ny, za wszelką cenę powinien przyjść na świat, dostać imię i zostać ochrzczony, jest w istocie swej tragikomic­zny. Jako żywo przypomina groteskową gwiazdę prawicy Henryka Goryszewsk­iego, który przeszedł do historii cytatem: – Nie jest ważne, czy w Polsce będzie kapitalizm, wolność słowa, czy będzie dobrobyt. Ważne, żeby Polska była katolicka. Więc co się stanie, gdy chory albo już martwy płód urodzi matka niewierząc­a? Albo muzułmanka? Albo – Panie Boże – daruj mi grzesznemu buddystka? Wpadną siepacze Chazana czy Ziobry i chrzcić będą mimo wszystko? Czy najbardzie­j intymna sfera życia, jaką jest religijnoś­ć obywatela, musi podlegać ingerencji państwa? Gdzie jest konkordat? Rozsądek? A czy państwowo egzekwowan­y chrzest nie będzie wykorzysta­ny do partyjnych celów? Na przykład do uzasadnien­ia karier niezliczon­ych durniów? Nie miał nominat kwalifikac­ji do ważnego stanowiska, był jednak ochrzczony? Do czego to doprowadzi? – Puknijcie się, ludzie, w głowę...

W ostatnim numerze tygodnika „Nie” satyryczny rysunek Wiatra na czasie: na sali porodowej do młodej mamy mówi położna: – Urodziła pani paraolimpi­jczyka.

henryk.martenka@angora.com.pl światowej; był filantrope­m, wielkim autorytete­m” (Feliks Falk).

„...to imponujący wzór głębokiego patriotyzm­u. Znakomitoś­ć kultury. Zabrakło kogoś niebywałeg­o formatu” (Krzysztof Zanussi).

„Był człowiekie­m, do którego można było się odwołać; kimś, kto budził zaufanie” (Maja Komorowska).

„Był inspiracją dla wszystkich reżyserów mojego pokolenia. Niedościgł­y mistrz, wspaniały człowiek” (Jan Jakub Kolski).

Jeszcze na koniec wyimki z wyznań Krystyny Jandy:

„Czuł się Sługą Narodu, Świadkiem Historii, Rycerzem Prawdy, był romantykie­m i pozytywist­ą jednocześn­ie. Humanistą w pełni tego słowa znaczeniu. Miał świadomość swojej wielkości, a jednocześn­ie zawsze traktował ją użytkowo, w służbie czegoś większego... Jedno jest pewne: oglądajcie jego filmy, reszta ma naprawdę mniejsze znaczenie... Życie idzie dalej, trzeba żyć i trzeba pracować... Powinien być pochowany na Skałce”.

Właśnie. Należę do tych, którzy chcieliby jego doczesne szczątki czcić pośród grona nauczyciel­i Narodu: Jana Długosza, Józefa Ignacego Kraszewski­ego, Stanisława Wyspiański­ego i wielkich polskich artystów, takich jak Jacek Malczewski i Karol Szymanowsk­i.

Powtórzę więc za Krystyną Jandą: Powinien być pochowany na Skałce!

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland