Na co liczyć
OGÓREK PRZECZYTA WSZYSTKO
Najbardziej przerażającą perspektywę zarysował tygodnik Do Rzeczy: „ PiS najpierw musi przetestować masę ludzi, żeby wiedzieć, którzy się nadają, a którzy nie, i mieć na przyszłość gotową i sprawdzoną ekipę do rządzenia”. Pytanie, czy zamiast masy nie mógłby testować od razu tych, którzy się nadają.
Jest więcej niż pewne, że PiS nie zna zasady zachowania masy, która głosi, że masa zachowuje się tak, że jest zawsze taka sama na początku i na końcu eksperymentu. To wynika z praw fizyki. Wymiana masy na masę nic nie daje, tylko traci się w jej trakcie energię.
O nieznajomości podstawowych praw rządzących światem materialnym mówi w wywiadzie dla Do Rzeczy profesor Mirosław Handke z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie: „ Wie pani, ilu dorosłych nie zna zasad dynamiki Newtona? Dla mnie to większe faux pas niż nieumiejętność rozwinięcia skrótu PRL”. O nieumiejętność rozwinięcia skrótu „ PRL” przez maturzystkę był bowiem pytany. Profesor Handke nie martwi się taką nieumiejętnością, słusznie wychodząc z założenia, że maturzystka prędko PRL w praktyce zobaczy i się zorientuje, co to jest, a zasad Newtona – nigdy.
Profesor Handke to ten minister sprzed 11 lat, który do polskiej szkoły wprowadzał gimnazja. Te, które obecnie z systemu szkolnego będzie się wyprowadzać. „ Takie zmiany dużo kosztują, a pani Zalewska ( obecna minister – przyp. MO) nie ma pieniędzy na tę kontrreformę”. Jeśli chodzi o to, ile to będzie kosztować, to zgodnie z nowym podejściem – „ masę”.
„ Jeżeli rząd premier Szydło zdecyduje się na wprowadzenie tej reformy już od przeszłego roku szkolnego, to skończy się to jego dużą porażką, gdyż MEN nie da sobie rady z logistyką tak złożonych zmian” – mówi minister, który takie zmiany wprowadzał. Dobrze Państwo czytają, że mówi o wprowadzeniu zmian od „ przeszłego roku szkolnego”, co – jako cofnięcie czasu – wydaje się na pozór niemożliwe, ale przy nieznajomości zasad dynamiki Newtona przez ministerstwo, kto wie...
„ Czarno widzę nasz system edukacji, jeśli decyzje i całkowite zarządzanie nim przejmą humaniści” – mówi były minister Handke. Dodajmy tylko, że humanista – tak jak jest rozumiany w szkole – nie ma nic wspólnego z humanizmem w ogóle, tylko zwyczajowo określa się tak ludzi, którzy nic nie kumają z matematyki i chemii. Nie tylko wszystkie stanowiska w MEN obsiedli tzw. humaniści, ale i w rządzie: superministrem od gospodarki, finansów i całych pieniędzy, jakie mamy i szczególnie tych, jakich nie mamy, został przecież historyk, humanista Morawiecki. Okazuje się, że bez znajomości matematyki można zostać nawet głównym kasjerem kraju. I całą taką „masę ludzi” trzeba będzie przetestować, żeby wiedzieć, którzy się nadają.
Takich „humanistów” życie potrafi jednak brutalnie ściągnąć na ziemię. Tygodnik Wprost pisze o profesorze, który „ będąc rektorem, po posiedzeniu Senatu uczelni został zepchnięty ze schodów, a potem kopany tylko dlatego, że nie wykonał poleceń założyciela szkoły”. Wprost podaje tylko nazwisko profesora pobitego, a bijącego ani nazwy szkoły już nie. To tak, jakby po meczu bokserskim napisać tylko, kto przegrał.
Jeśli myślą Państwo, że była to wyższa szkoła boksu, to jesteście w dużym błędzie. Pobity profesor jest profesorem od pedagogiki resocjalizacyjnej, czyli zajmuje się przywracaniem i przystosowywaniem bandytów do życia. Założenie przez jednego z nich uczelni wyższej wydaje się dużym sukcesem resocjalizacji. A że czasem w takiej pracy trzeba pobić rektora i że padło akurat na pedagoga, to już inna rzecz.
Przypadek ten nie bardzo potwierdza opinię, jaką znalazłem w Polityce: „ Zbyt łatwy dostęp do dotacji i grantów usypia pracowników naukowo-badawczych polskich uczelni”. Skopanie rektora miało z pewnością z ludźmi mającymi prawo do swoich poglądów.
W przeddzień tzw. czarnego marszu, na który zwoływały się osoby deklarujące zdanie odmienne od tych, którzy w Sejmie złożyli wniosek o całkowity zakaz aborcji w naszym kraju, odwiedziłem znajomych na kawie i w trakcie rozmowy dowiedziałem się, że pani domu planuje swój udział w zaplanowanym na poniedziałkowe popołudnie czarnym marszu”.
Nieco zdziwiony dlaczego?
– Bo każda kobieta powinna mieć prawo do decydowania o tym, czy urodzić, czy nie – otrzymałem krótką odpowiedź.
Próbując dalej drążyć temat, zapytałem o to, czy ktokolwiek ma prawo do zabicia człowieka, choćby ten był jeszcze nienarodzoną kruszynką?
I znowu otrzymałem zdecydowaną odpowiedź:
– Płód przed narodzeniem nie jest jeszcze człowiekiem, a staje się nim dopiero od chwili narodzin!.
Zamurowało mnie, z jaką łatwością zdefiniowała to, od kiedy stajemy się istotą ludzką, ale po chwili kompletnie mnie dobiła:
– Nienarodzony płód nie PESEL-u ani nie przysługuje zapytałem ma mu związek z dostępem do dotacji i grantów i świadczy o tym, że powoduje to pobudzenie środowisk naukowych nawet o wiele za duże.
Cechą „humanistów”, jak widać, jest zajmowanie się głównie rzeczami, na których się nie znają. Kolejny przykład podaje Newsweek, cytując arcybiskupa Hosera, który popisał się publicznie znajomością tematyki gwałtów niejako od podszewki. „ Hoser powiedział, że stres w czasie gwałtu jest tak silny, że nie dochodzi do zapłodnienia”. Arcybiskup mówi z taką pewnością, jakby sam to przeżył. Tymczasem rozprawianie przez arcybiskupów o jajeczkach – i to bynajmniej nie wielkanocnych – wydaje się nieco wykraczać poza ich praktykę życiową.
Jest to ten arcybiskup, który przebywał w czasach rzezi w kraju Tutsi i Hutu, kiedy w zasadzie wszystkie dzieci, które się tam narodziły, pochodziły z gwałtu. Musiał to być dla gwałconych masowo widocznie nie taki duży stres.
Tu z pewną pomocą przychodzą naukowcy amerykańscy ale – oczywiście – nie humaniści. „ Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego opracowali inteligentne majtki, monitorujące funkcje życiowe żołnierzy w czasie walki” – podaje Newsweek. Badanie funkcji życiowych podczas walki akurat w majtkach może się wydawać nieco szokujące, bo chyba nie w tych rejonach żołnierza jego aktywność ma się wtedy koncentrować. Ale – prawdę mówiąc – i tak majtki nadają się do tego lepiej od arcybiskupa. 500+, więc nawet państwo nie uważa go za człowieka!
Siedząca obok znajoma w średnim wieku dodała swoje, wspominając sytuację, gdy ksiądz odmówił matce katolickiego pochówku dziecka poronionego w piątym miesiącu ciąży, tłumacząc, że bez aktu zgonu nie może tego uczynić!
*** Na razie w naszym Sejmie nie przeszedł ten „szlachetny eksperyment” i może dobrze, bo aborcyjna prohibicja pewnie nie spełniłaby oczekiwań, a medyczne podziemie, niczym organizacje mafijne, zacierałoby ręce, licząc na krociowe zyski podobne do tych, które tworzyły „brudne” fortuny ludzi pokroju Ala Capone.
Tak sądzę, że zamiast restrykcyjnego prawa bardziej potrzeba codziennej edukacji i tworzenia szacunku dla życia, które zaczyna się o wiele wcześniej, aniżeli w dniu, gdy mała kruszyna zobaczy pierwszy promyk słońca w chwili swoich narodzin. To zadanie dla wszystkich środowisk: od rodzinnego domu poczynając, a na ludziach władzy państwowej i kościelnej kończąc! (kryspinkrystek@onet.eu)