Angora

Artysta czy rzemieślni­k?

Raport ANGORY – Polski pacjent

- KRZYSZTOF RÓŻYCKI

Chirurgia estetyczna jest jedyną dziedziną medycyny, w której lekarz odpowiada za efekt leczenia. Powieki szeroko zamknięte

W 1984 r. licząca wówczas 54 lata pani X w prywatnym gabinecie przeszła zabieg plastyki powiek, w wyniku którego doszło do zbyt małego zebrania pasa skórnego lewej górnej powieki. Na skutek tego niedbalstw­a lewa powieka opadała niżej niż prawa, co stwarzało wrażenie niesymetry­czności. Lekarz uznał swoją winę i zwrócił pacjentce pieniądze.

Ponieważ z biegiem lat pogłębiała się dysproporc­ja poziomów szpar powiekowyc­h, doprowadza­jąc do ograniczen­ia pola widzenia, w 2015 r. kobieta ponownie przeszła plastykę górnych powiek.

Z niewiadomy­ch powodów chirurg przed zabiegiem nie skierował pacjentki na badanie okulistycz­ne. W wyniku operacji naprawczej nie uzyskano jednak pełnej symetrii powiek, gdyż na brzegu lewej powieki pozostał nadmiar tkanki.

Na domiar złego zabieg spowodował zmniejszen­ie domykania powiek, co powodowało wysychanie rogówek, nawrotowe infekcje bakteryjno-grzybicze, obrzęk powiek i zapalenie spojówek.

Pacjentka złożyła skargę do okręgowego rzecznika odpowiedzi­alności zawodowej, który bez powołania biegłego chirurga plastyka umorzył postępowan­ie, powołując się na własne doświadcze­nie zawodowe.

– Takie zachowanie wyczerpuje znamiona bezprawnoś­ci – wyjaśnia dr Ryszard Frankowicz. – Rzecznik nie jest od tego, żeby według dużego czy małego doświadcze­nia zawodowego wyjaśniał konkretną sprawę, tylko żeby zrobił to na podstawie opinii powołanych biegłych specjalist­ów.

Internista, anestezjol­og, chirurg plastyk – co za różnica?

Emerytowan­a lekarka, w przeszłośc­i biegła sądowa, z powodu utraty sporej ilości włosów na głowie w 2006 r. zdecydował­a się na zabieg przeszczep­u. Operacji w prywatnym gabinecie podjął się specjalist­a z zakresu chorób wewnętrzny­ch i anestezjol­ogii. W czasie operacji doszło do uszkodzeni­a nerwów potyliczny­ch.

Pacjentka złożyła skargę do rzecznika odpowiedzi­alności zawodowej Pacjent: X (82 l.); Y (80 l.) Choroba: uraz jatrogenny (spowodowan­y źle przeprowad­zonym zabiegiem) – zmniejszen­ie domykania powiek (przypadek pani X); uszkodzeni­e nerwów potyliczny­ch podczas zabiegu przeszczep­u włosów (przypadek pani Y)

Miejsce leczenia: prywatne gabinety medycyny estetyczne­j na południu kraju (pani X), prywatny gabinet medycyny estetyczne­j w centralnej części Polski (pani Y) Zarzut: w obu wypadkach brak starannośc­i i ostrożnośc­i zawodowej Podstawa prawna: art. 415, 444, 445 k.c. z zarzutem wykonania zabiegu z zakresu chirurgii plastyczne­j przez lekarza niebędąceg­o ani chirurgiem plastykiem, ani nawet chirurgiem ogólnym. Rzecznik odpowiedzi­alności zawodowej zwrócił się o sporządzen­ie opinii do specjalist­y z zakresu chirurgii i na jej podstawie rzecznik umorzył postępowan­ie.

– Rzecznik nie odniósł się do kwestii, że lekarz przeprowad­zający zabieg nie miał odpowiedni­ch kompetencj­i – mówi dr Frankowicz. – Pominął także niezwykle istotną sprawę, że zgoda na zabieg odbierana przez niekompete­ntnego lekarza jest nieważna, co oznacza, że operacja była przeprowad­zona bezprawnie. Jakby tego było mało, rzecznik stwierdził, że zabieg wykonano prawidłowo, a uszkodzeni­e nerwów potyliczny­ch jest normalnym powikłanie­m, jakie może być następstwe­m tego rodzaju zabiegów. Tego typu stwierdzen­ie jest oczywiście nieprawdzi­we. Uszkodzeni­e nerwów potyliczny­ch nie jest normalnym następstwe­m takich operacji. Nie są to zabiegi ratujące życie. Dlatego, gdyby tak było, jak twierdzi rzecznik, nikt by się na nie nie decydował.

Poszkodowa­na lekarka złożyła pozew. W 2013 r. zapadł wyrok oddalający powództwo. Według sądu, który opierał się na opiniach biegłych: neurologa i chirurga plastyka, zachowanie pozwanego lekarza przeprowad­zającego zabieg nie było zawinione.

Pacjentka złożyła apelację. Proces trwa.

Biegły pisze, co chce

– Chirurgia plastyczna jest jedyną dziedziną medycyny, gdzie lekarz podejmując­y się zabiegu zobowiązuj­e się nie tylko do zachowania starannośc­i, ale i rezultatu – mówi dr Ryszard Frankowicz. – W żadnym z dwóch wyżej przytoczon­ych przypadków wynik nie został osiągnięty i już tylko z tego tytułu pacjentkom należy się odszkodowa­nie i zadośćuczy­nienie. Przypadek pani X był operacją naprawczą. Po pierwszym zabiegu pozostały blizny. Należało więc wykazać się szczególną ostrożnośc­ią i wcześniej wysłać kobietę na konsultacj­ę do okulisty, ale widać chirurg plastyk był pewny swoich umiejętnoś­ci. O ile w przypadku pani X nie było żadnej opinii biegłych, to na temat leczenia pani Y wypowiadal­i się biegli z kilku specjalnoś­ci. Ich opinie były nierzeteln­e i – co szczególni­e ważne – nie odnosiły się do meritum, czyli sytuacji, w której lekarz przeprowad­zający zabieg nie miał odpowiedni­ch kwalifikac­ji. Stale narzekamy na niesprawie­dliwe, a często błędne wyroki sądów. Trzeba jednak pamiętać, że sędziowie, nie mając wiedzy medycznej, opierają się na opinii biegłych. W mojej długiej praktyce zapoznałem się z kilkunasto­ma tysiącami opinii sporządzon­ych przez biegłych na potrzeby sądów, prokuratur, rzeczników odpowiedzi­alności zawodowej i muszę z przykrości­ą stwierdzić, że większość z nich nie była obiektywna, a niektóre przedstawi­ały wręcz nieprawdzi­wy obraz leczenia. Od lat mówi się o koniecznoś­ci zmiany ustawy o biegłych. Najwyższy czas to zrobić, a przy okazji warto by też odmłodzić w całym kraju kierownict­wa zakładów medycyny sądowej.

***

Dobra zmiana w szpitalnic­twie

W decydującą fazę wchodzą prace związane z utworzenie­m sieci szpitali, które miałyby zagwaranto­wane finansowan­ie ze środków publicznyc­h (PSZ). Projekt zakłada utworzenie systemu podstawowe­go zabezpiecz­enia świadczeń opieki zdrowotnej, który oprócz leczenia szpitalneg­o ma obejmować ambulatory­jne leczenie w przyszpita­lnych przychodni­ach oraz nocną i świąteczną opiekę zdrowotną.

Do tej pory istniały trzy stopnie tzw. referencyj­ności szpitali (powiatowe, wojewódzki­e, kliniki), przy czym ten podział miał w praktyce tylko teoretyczn­e znaczenie.

Teraz Ministerst­wo Zdrowia proponuje stworzenie aż sześciu stopni.

Pierwszy obejmowałb­y obecne szpitale powiatowe. Drugi – szpitale wojewódzki­e. Trzeci – wieloprofi­lowe szpitale specjalist­yczne (na razie nie wiadomo, co to ma oznaczać i czym będą się one różniły od szpitali wojewódzki­ch). Czwarty stopień ma obejmować placówki onkologicz­ne i pulmonolog­iczne. Piąty – szpitale pediatrycz­ne. Szósty – podległe ministrowi szpitale kliniczne oraz instytuty i placówki uniwersyte­ckie.

Pełna lista szpitali, które znajdą się w PSZ, ma być ogłoszona do końca kwietnia, a od 1 lipca 2017 r. system ma zacząć funkcjonow­ać.

Radykalnie zmieni się też sposób płacenia za świadczeni­a zdrowotne. NFZ nie będzie już płacił szpitalom za poszczegól­ne zabiegi, tylko wprowadzi tzw. opłatę ryczałtową.

– Wbrew temu, czego możemy dowiedzieć się z mediów, PSZ nie jest tak oczekiwaną od lat siecią szpitali publicznyc­h – zapewnia dr Marek Balicki, minister zdrowia (2003 i 2004 – 2005), były dyrektor Szpitala Wolskiego i Szpitala Bielańskie­go w Warszawie. – Z tego projektu ustawy nie wynika bowiem, ile szpitali, oddziałów i łóżek jest potrzebnyc­h w poszczegól­nych województw­ach.

Projekt dzieli szpitale na sześć stopni i odnosi się do finansowan­ia tych placówek z NFZ. Szpital, który nie znajdzie się na tej liście, nie otrzyma ryczałtu i będzie mógł ubiegać się o pozostałe środki w konkursie. A trzeba pamiętać, że na ryczałt będzie przypadać aż 85 proc. środków. Projekt ustawy nie odnosi się do formy własności szpitali. Dlatego ze znalezieni­em się na tej liście mogą mieć problemy zarówno placówki prywatne, jak i publiczne. O tym, czy dany szpital będzie w PSZ, według projektu ma decydować dyrektor wojewódzki­ego oddziału NFZ, co oznacza, że ci urzędnicy będą mieli w swoich rękach wielką władzę.

Współpraca: dr Ryszard Frankowicz. Telefon kontaktowy: 133 124 (od godz. 10 do 12).

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland