Na ratunek dzieciom
Zwróciła się do mnie dziennikarka z lokalnej gazety z prośbą o interwencję w sprawie uprowadzenia dwóch dziewczynek – pięcioletniej Mai i dziewięcioletniej Natalii – przez ojca, któremu sąd ograniczył władzę rodzicielską, nakazując pobyt dzieci u rodziców ich matki. Decyzja ta była konieczna, ponieważ ojciec, który znęcał się nad swoją żoną i miał według ich słów molestować dziewczynki, doprowadził żonę do tego, że skutecznie targnęła się na życie. Sąd, ograniczając władzę rodzicielską ojca, nakazał, że może on swe dzieci widywać tylko w obecności dziadków. Jednak ten odwołał się do sądu wyższej instancji. Sąd skierował sprawę do ponownego rozpoznania.
W poniedziałek ojciec odebrał w asyście policji Natalkę i Maję ze szkoły. Od tego czasu nikt ich nie widział. Ani on, ani jego rodzice nie przebywają w dotychczasowych miejscach zamieszkania, a dzieci nie są posyłane do szkoły. Dziadkowie, miejscowa dziennikarka, ciocie bezskutecznie próbują się dodzwonić do ojca, by ustalić, co się dzieje z dziećmi i gdzie przebywają, obawiając się o ich los. Tym bardziej że z opinii dwójki powołanych przez sąd psychiatrów sądowych wynika, że Natalia i Maja powinny przebywać u dziadków matczynych, a nie z ojcem.
Dlaczego policja wzięła udział w tym „uprowadzeniu rodzicielskim”? Bo ojciec dzieci ma dobre układy z miejscową policją, bo jego rodzina ma wpływy, więc może sobie pozwolić na lekceważenie decyzji sądu. O tym, że sąd wyższej instancji nie podtrzymał ustaleń sądu rejonowego tylko skierował sprawę do ponownego rozpoznania, zadecydował fakt, iż nie przekazano mu opinii biegłych, która jednoznacznie, w interesie dzieci, nakazuje ich pobyt z rodzicami nieżyjącej matki.
Poruszymy niebo i ziemię, aby Natalka i Maja się znalazły i żeby ustalić, czy nic im się złego nie dzieje. Poinformowałem o całej sprawie telewizję i Rzecznika Praw Dziecka. Teraz możemy tylko czekać. W napięciu, bo dzieci, o których wiadomo, że są zagrożone, nie mogą tak po prostu przepaść.
Przemoc w rodzinie często trwa latami i władze publiczne nic z tym nie robią, a dzieci patrzą, jak „tatuś” katuje matkę. Teraz istnieje niebezpieczeństwo, że z braku matki skieruje swą agresję na dzieci. Gdzie jest policja? Gdzie jest państwo?!