Niewykryta zbrodnia – zamordowany świadek?
Fajbusiewicz na tropie
Choć od zbrodni w położonym w pobliżu Wisły niewielkim Szczucinie (Małopolskie) minęło 18 lat, obecnie trwa śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Krajową i policję.
Ofiarą tej zbrodni była 17-letnia Iwona Cygan – uczennica II klasy liceum. Dziewczyna nader spokojna, ładna i szalenie wrażliwa. Od dwóch lat przyjaźniła się z rówieśniczką Renatą, za którą – powiedzmy otwarcie – jej rodzice specjalnie nie przepadali. To były wakacje. Iwona spędzała je w domu z siostrą i rodzicami. W dniu tragedii (13 sierpnia 1998 roku) zadzwoniła wspomniana wyżej przyjaciółka i poprosiła o spotkanie wieczorem w zajeździe „Leśnym” w Szczucinie.
Iwona miała opory, żeby pójść na to spotkanie. Przyjaciółka twierdziła, że ma jej do przekazania coś ważnego. Około godziny 20 Iwona spotkała się w zajeździe z Renatą. O czym rozmawiały... No właśnie, gdybyśmy znali prawdę, być może wiedzielibyśmy, dlaczego później doszło do tragicznych zdarzeń. W lokalu było sporo osób. Około godziny 20.30 przyszła tu siostra Iwony z chłopakiem. Usiedli jednak przy osobnym stoliku. Dziewczynom już wtedy towarzyszyli trzej młodzi mężczyźni. O godzinie 21.10 Iwona razem ze znajomymi wyszła z zajazdu. Dziesięć minut później Iwona i Renata rozstały się w pobliżu przystanku PKS. Umówiły się na następny dzień. Był to ostatni moment, kiedy Iwona była widziana żywa. Tak przynajmniej wynikało z przesłuchiwanej w tej sprawie Renaty.
Po godzinie 22 rodzina zaniepokojona nieobecnością dziewczyny rozpoczęła poszukiwania. Minęła noc. Nazajutrz, 14 sierpnia o godzinie 13, ojciec Iwony zawiadomił policję o zniknięciu córki. Półtorej godziny później rolnik – mieszkaniec Łęki Szczucińskiej – znalazł zwłoki. Iwona leżała niedaleko wału nad Wisłą, w pozycji na brzuchu (spodnie i bielizna ściągnięte do kolan). Ręce w nadgarstkach miała związane do tyłu, na szyi zadzierzgnięty stalowy drut zakończony na karku węzłem.
Przesłuchano w tej sprawie ponad 250 świadków. Niektóre fakty udało się ustalić, m.in. to, że wracające z zajazdu dziewczyny widziało trzech mężczyzn pijących wódkę na rynku – Tadeusz D., Krzysztof B. i Jerzy B. Ten ostatni zmarł śmiercią naturalną niedługo po tej zbrodni. Drugi świadek – D. – kilka miesięcy po tragedii oglądał w miejscowym barze emisję mojego telewizyjnego „Magazynu Kryminalnego 997”, poświęconego tej sprawie. Padła tam m.in. informacja, że wójt Szczucina ufundował nagrodę w wysokości 20 tysięcy złotych dla osoby, która wskaże mordercę. D., oglądając program, chwalił się w knajpie, że zgarnie nagrodę. Na drugi dzień zniknął. Po czterech miesiącach jego zwłoki wyciągnięto z Wisły.
Prokuratura uznała to za nieszczęśliwy wypadek lub samobójstwo. Nie wierzy w tę wersję doświadczony policjant – szef krakowskiego Archiwum X. Trzeci ze świadków, pijący wtedy na rynku w Szczucinie wódkę Krzysztof B., po latach zeznał, że w tragiczną noc widział Iwonę i Renatę. Stwierdził, że nieprawdą jest, iż dziewczyny się rozstały. Mówił, że przy dziewczynach zatrzymał się szybko jadący biały polonez.
Według jego relacji dziewczyny przez chwilę rozmawiały z kierowcą, po czym Iwona wsiadła do auta, a Renata skierowała się w stronę domu. Jak ustalono później, samochodem takim jeździł niejaki Paweł K. Prokurator nie dała jednak wiary świadkowi, bo ów był alkoholikiem o ograniczonej percepcji. W końcu sam świadek (ponoć zastraszany) później odwołał zeznania. Wielokrotnie w zainteresowaniu śledczych był ów właściciel białego poloneza – Paweł K.
Był on swoistym „królem” w Szczucinie. Miał sporo pieniędzy, bo pracował na czarno w Austrii (był nawet właścicielem jednego z miejscowych barów). Kiedy zamordowano Iwonę, przyjechał na ślub przyjaciela. Miał