Wadą kormorana jest to, że na końcu nie można go zjeść
Kiedyś kormoran był symbolem Warmii i Mazur. Jego sylwetka była znakiem graficznym w logo miejscowych produktów. Stał się bohaterem przebojowej piosenki. Teraz jest uważany za szkodnika, który obżera nas z ryb. Ale czy to prawda?
– Pretekstem do naszej rozmowy jest raport Instytutu Rybactwa Śródlądowego w Olsztynie na temat kormoranów. Wynika z niego – w dużym skrócie – że są szkodnikami i wyżerają nam ryby z jezior. W tym roku Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska zezwoliła na odstrzał 1610 tych ptaków. W internecie znalazłam pana artykuł, w którym broni pan kormoranów i porównuje je do wilków, które kiedyś też były bezlitośnie tępione jako szkodniki. O co chodzi z kormoranami?
– Kormorany zawsze wzbudzały niechęć. Przed drugą wojną światową w Prusach Wschodnich były skutecznie tępione, podobnie jak w całej Europie. Zresztą wtedy w ogóle zabijano drapieżne ptaki, takie jak kruki czy jastrzębie. Potem, już po wojnie, na zwierzęta drapieżne przyszła kolejna klęska – DDT. Środka tego używano w rolnictwie i wiele gatunków znalazło się na krawędzi zagłady. Odkładanie się toksycznych substancji w organizmach drapieżników powoduje wady rozwojowe, a wtedy na świat nie przychodzą nowe, zdrowe pokolenia. Tak było z bielikami i z kormoranami. Wtedy zaczęto też przyglądać się uważniej zasadom, na jakich działa przyroda. – I co stwierdzono? – Że obecność nadmiaru kormoranów w ekosystemie jest objawem choroby tego ekosystemu, a nie jej przyczyną.
– Na czym polega choroba ekosystemu?
– Na tym, że „nie ma w nim ryb”. My wyławiamy z jezior duże ryby, a wpuszczamy do nich małe. Robimy to niby pod kontrolą, ale jest ona bardzo iluzoryczna. Efektem takich działań jest zmiana struktury ichtiofauny. Ryb jest więcej niż kiedyś, ale nie są to te, które chcielibyśmy zjeść. Sami sobie odbieramy możliwość łowienia ryb w przyszłości. Udajemy, że zarybienia coś zmienią.
– Ale dlaczego mają nie zmienić? I co do tego mają kormorany?
– Nie rozumiem dlaczego, ale ani IRŚ, ani rybacy nie są zainteresowani tym, jak wygląda dzisiaj życie ryb w wodach jezior. Jako argumentu przeciwko kormoranom używają tez z książki „Rybactwo śródlądowe” Jana Szczerbowskiego z 1972 roku. Ta praca opierała się na badaniach z lat 50. i 60. ubiegłego wieku. I na ich podstawie dzisiaj argumentują, że kormoran jest szkodnikiem. Bo tam opisano, ile jest w jeziorach ryb, ile rybak może ich złowić bez szkody dla populacji i jak powinno wyglądać zarybianie. W tym schemacie nie ma miejsca dla kormoranów. Tak można prowadzić