Wykopki
Tydzień na działce
Wykopujemy dalie, bulwy krokosmii, begonii bulwiastej, eukomisu, kłącza pacioreczników, bulwiaste korzenie wilca ziemniaczanego. Wykopujemy rośliny wieloletnie niezimujące w gruncie. Przed wykopaniem przycinamy pędy na wysokość ok. 10 centymetrów. Widłami amerykańskimi (z szerokimi zębami) podważamy delikatnie i tak aby nie uszkodzić części podziemnej, wykopujemy karpy i kłącza. Zanim trafią do przechowalni, warto je podpisać, zaznaczając chociażby kolor i wysokość. Karpy dalii i bulwy suszymy w ciepłym i przewiewnym miejscu około 2 tygodni. Następnie oczyszczamy je z resztek ziemi, pędów i umieszczamy luźno w piasku lub trocinach. Przechowujemy je przez zimę w temperaturze 5 – 8 stopni C. Teoretycznie z wykopywaniem tych roślin czekamy, aż zwarzy je przymrozek, ale deszczowa aura i zimne noce sprzyjają rozwojowi chorób grzybowych, dlatego też nie czekamy, aż rośliny będą chore i nadadzą się tylko do wyrzucenia. Lepiej wykopać je wcześniej.
Wycinamy owocujące w tym roku pędy jeżyny bezkolcowej.
Po skończonych zbiorach malin wycinamy wszystkie pędy na wysokość ok. 10 centymetrów.
Dalej sadzimy rośliny – aura nam sprzyja.
Dalej sadzimy róże, drzewa i krzewy w balotach i z gołymi korzeniami. Rośliny z gołymi korzeniami możemy zresztą sadzić, dopóki ziemia nie jest zmarznięta. Należy tylko pamiętać, aby po posadzeniu od razu usypać wokół korzeni kopczyk ziemi. cebulowe Niezwykły dla końca września duet – obok siebie kwitną rododendron i cynie. Najwyraźniej rododendron pomylił jesień z wiosną i zakwitł w tym roku po raz drugi. Z poważaniem, Ewa Szlachetko Piotrków Trybunalski Konkurs na najpiękniejszy ogród trwa! Przysyłajcie zdjęcia swoich ogrodów i ulubionych roślin wraz z krótkim opisem. jola.b@angora.com.pl gospodarkę w sztucznym stawie hodowlanym. W wodach naturalnych ryby pełnią wiele funkcji ekologicznych, ich rola nie ogranicza się do wzrostu i bycia pokarmem dla ludzi.
– Nie zaprzeczy pan jednak, że kormorany ryby zjadają.
– Jeżeli mamy 1000 kg ryb w jeziorze, a kormorany zjadają 15 lub 20 kg, to przyzna pani, że to nie jest problem. A rybacy w swoich publikacjach uparcie utrzymują, że kormorany zjadają jedną trzecią lub jedną piątą produkcji ryb w jeziorach. Tymczasem kormorany jedzą małe ryby, tzw. chwast. Będą też oczywiście jadły małe szczupaki, których się wpuszcza za dużo w jednym miejscu podczas zarybień. Ale nie jest prawdą, że kormorany zjadają ogromne ilości małych ryb, które przez to nie dożywają dorosłości. Zanim w życie ryb wmieszał się człowiek, olbrzymia większość z nich też była zjadana, zanim dojrzały. Rekompensuje to fakt, że dorosła ryba składa olbrzymie ilości jaj.
– Dlaczego nie można ustalić, jak jest naprawdę?
– Bo lokalne grupy rybackie dysponujące ogromnymi pieniędzmi nie przeznaczają ich na badania naukowe. Nie przeznaczają, bo wygodnie im wierzyć tej grupie naukowców, której teorie pasują do ich retoryki. Winne jest wszystko oprócz nas, rybaków. Trudno o rzetelne badania diagnozujące problemy, bo za takie nikt nie chce zapłacić. Nie da się więc zbadać, ile i jakie ryby mamy w jeziorach i co należy dla nich zrobić. Rybacy oczekują natomiast, że za te ich pieniądze da się przeprowadzić likwidację kormoranów. A do tego nie ma naukowych przesłanek. Na całym świecie powstają prace pokazujące, że kormorany są pożyteczne. W naturalnym ekosystemie głównymi zjadaczami ryb są inne ryby. To po pierwsze. Na tym poziomie troficznym dochodzi do redukcji 90 proc. pogłowia. Te pozostałe 10 proc. obsługuje drapieżniki najwyższego rzędu, w tym kormorany, czaple, bieliki, wydry i nas, ludzi.
– Na czym polega pożyteczność kormoranów?
– Przeciwdziałają złym zmianom powodowanym przez człowieka. Wyjadają drobne ryby. Robią dokładnie to samo, co duże ryby drapieżne, np. szczupaki, które wpuszcza się do jezior także po to, by poprawić jakość wody. Mechanizm, w uproszczeniu, polega na tym, że drapieżnik polujący na drobne ryby zooplanktonożerne ogranicza zjadanie właśnie tego zooplanktonu. A zooplankton żywi się glonami i sinicami powodującymi zakwity. Chociaż kormoran w naturalnych wodach robi dokładnie to samo co szczupak, to jego wadą jest to, że kormorana na końcu nie można zjeść. W Izraelu i Holandii przez 30 lat badano jeszcze większą populację kormoranów niż w Polsce. W Izraelu żerowało 40 tysięcy tych ptaków. Tamtejsi rybacy mieli przegnać ptaki ze stawów nad Jezioro Galilejskie. Ale izraelski urząd do spraw wody, drugi po armii pod względem ważności w państwie, zapowiedział, że jeżeli jakość wody w tym największym zbiorniku słodkiej wody pogorszy się, akcja zostanie wstrzymana. Tymczasem jakość wody w Jeziorze Galilejskim się poprawiła, liczba zakwitów spadła. Kormorany zjadają drobne ryby, w związku z czym jest więcej zooplanktonu, a mniej fitoplanktonu. To się nazywa ichtiomanipulacja. Jak robią to szczupaki, to jest dobre, a jak pojawią się kormorany, to jest rzekoma zagłada ryb. Gdy ktoś ma staw hodowlany i pojawią się nad nim kormorany, to oczywiście trzeba je potraktować tak jak lisy w kurniku i wypędzić. Ale to my, ludzie, robimy spustoszenie w ekosystemie, a natura się broni. Jedną z odpowiedzi na chorobę, którą powodujemy, jest pojawienie się kormoranów. I prawdą jest, że kiedy spadają połowy rybaków, to wzrasta liczba kormoranów. – A jednak! – Tylko myli się przyczyny ze skutkami. Spadek połowów nie jest winą ptaków, ale daje im szanse na łatwe życie. Kiedy człowiek nie ma czego łowić, oznacza to, że w wodzie nie ma dużych ryb drapieżnych. Rośnie za to liczba rybiego drobiazgu, czyli jedzenia dla kormoranów. Trudno się dziwić, że ptaków przybywa. Podam inny przykład. Na Warmii i Mazurach zmniejsza się populacja sielawy. Tych ryb kormorany nie jedzą, ale połowy tej ryby też spadają, a kormoranów przybywa. Tak samo jest z dorszem w Bałtyku, którym kormorany się nie interesują, gdyż jest poza ich zasięgiem. Połowy się załamały, ale winny jest temu człowiek, bo wyłowił dorsze, podobnie jak szczupaki i sandacze z jezior. Gdyby kormorany rzeczywiście wyjadały te ryby, to wraz ze spadkiem Wśród wędkarzy krąży teoria, że znaczący wpływ na branie ryb mają czynniki meteorologiczne: spadek ciśnienia, opady itd... Mówi się też, że ryba, tak jak człowiek, podczas załamania pogody staje się nerwowa, niespokojna. Że wtedy wypływa z ukrycia i zaczyna żerować. Może i coś w tym jest... Najlepiej zachowanie ryb zdają się znać gatunki ptaków, które lubują się w ich pożeraniu. Na przykład taki perkozek – niby niewielkich rozmiarów ptaszek, ale prawdziwy z niego znawca zachowań ryb. Łowi je na zawołanie. Niestety, ciężko go wypatrzyć. Jego wystający znad wody łepek jest trochę mniejszy od piłeczki pingpongowej. Na dodatek, psiakość, ptaszek jest brązowy, a na rzece ten kolor jest słabo widoczny. Ale jak zaciśnie się zęby i usiądzie, właśnie w deszczowy poranek tuż przy brzegu, to proszę mi wierzyć – wcześniej czy później łepek wynurzy się z rybą. I często paraduje z nią na wyciągnięcie ręki. Bo jak pada, to perkozek nie zważa na obecność człowieka. W takich warunkach wędkarzom i ptakolubom trudno jest czerpać przyjemność ze swoich pasji. No, ale jeśli o mnie chodzi, to ja to lubię. Piotrek