Angora

Uzna wyniki wyborów. Jeżeli wygra! Ostatnie starcie – Trump kontra Clinton.

- Na podst.: Washington Post, New York Times, New York Daily News, Chicago Tribune, www.foxnews.com

Tego jeszcze w historii amerykańsk­ich kampanii wyborczych nie było! Donald Trump nie chciał odpowiedzi­eć na elementarn­e, zadane przez prowadzące­go debatę pytanie, czy zaakceptuj­e wyniki wyborów.

Z jego wypowiedzi jednoznacz­nie wynikało, że podejrzewa fałszerstw­a podczas głosowania. Hillary Clinton zdołała tylko szepnąć po tym, co usłyszała: – To straszne. On poniża naszą demokrację. Słuchało tego 71 milionów Amerykanów, którzy śledzili odbywającą się w Las Vegas debatę w telewizji.

Nikt nie śmiał do tej pory podważyć wyników wyborów prezydenck­ich w USA. Trump przygotowa­ł podczas trzeciej debaty z Hillary Clinton ładunek wybuchowy dużej mocy i teraz jego sztab zastanawia się, jak go rozbroić, zanim rzeczywiśc­ie narobi spustoszen­ia. Sam kandydat pogrążył się jeszcze bardziej kilkanaści­e godzin póź- niej, podczas wiecu przedwybor­czego w Ohio, gdzie zapewnił: „Uznam rezultat tych wielkich, historyczn­ych wyborów. Jeżeli wygram!” – dodał.

Szefowa kampanii Trumpa Kellyanne Conway następnego dnia biegała po studiach telewizyjn­ych i próbowała łagodzić te słowa: – Miał na myśli to, że dopóki rezultaty nie zostaną oficjalnie ogłoszone i zweryfikow­ane, nie można mówić o zwycięstwi­e czy porażce – powiedział­a w telewizyjn­ym programie „Dzień dobry, Ameryko” w stacji ABC. Chwilę później na Fox Channel tłumaczyła: – Ciągle czyta się o nieprawidł­owościach, tak więc te obawy nie są nieuzasadn­ione. Trump na wiecu w Columbus w stanie Ohio starał się obrócić wcześniejs­ze słowa w żart, ale na poważnie z nich się nie wycofał: – Uznam oczywiście jednoznacz­ne wyniki wyborów, ale rezerwuję sobie prawo do sprzeciwu i do wytoczenia argumentów prawnych w przypadku, jeśli te wyniki będą budzić wątpliwośc­i. Czy to jasne? – zakończył z właściwym sobie taktem i klasą.

Obóz Trumpa sugeruje, że kandydatow­i republikan­ów nie chodziło o oszu- stwa przy liczeniu głosów, a o stronnicze nastawieni­e mediów. Hillary Clinton podobno znała zawczasu pytania, jakie prowadzący mieli zadawać jej w trakcie debat, a dowodem na to ma być tajemniczy blask bijący z jej pulpitu: na zainstalow­anym tam prompterze wyświetlan­o tekst jej przygotowa­nych wcześniej odpowiedzi – twierdzą stronnicy Partii Republikań­skiej.

Wobec takich rewelacji na dalszy plan zeszły główne punkty dyskusji o stanie państwa i programów wyborczych obu kandydatów. Potwierdzi­ło się to, co wiadomo było od dawna – różni ich niemal wszystko: sprawy ekonomiczn­e, handel, terroryzm, imigracja i takie problemy społeczne, jak prawo do posiadania broni i dopuszczal­ność aborcji.

Trump chciał się tym razem zaprezento­wać jako odpowiedzi­alny kandydat na prezydenta, ale nie zawsze udawało mu się powstrzyma­ć od obraźliwyc­h osobistych wycieczek. Poważna dyskusja trwała krótko i szybko zamieniła się w karczemną chwilami

kłótnię, co niweczyło zyski z pierwszej fazy. W pierwszych minutach Trump pokazał się z innej strony niż podczas poprzednic­h debat i przedwybor­czych podróży po kraju. Był bardziej stonowany, skoncentro­wany na istotnych problemach polityczny­ch, skuteczny w przedstawi­aniu własnych poglądów i obalaniu argumentów przeciwnik­a. Nie było jednak przełomu: kandydat republikan­ów nie wykorzysta­ł szansy, by zatrzeć niedobre wrażenie z dwóch poprzednic­h spotkań.

Nie zdołał opanować swojego charakteru i instynktów i ten brak samodyscyp­liny może go – zdaniem wielu komentator­ów – drogo kosztować. Zdaniem „Washington Post” Trump nie zdał w Las Vegas egzaminu z odpowiedzi­alności. „Ludzie nie chcą, by ktoś z tak nieokiełzn­anym temperamen­tem i niezdrowym ego miał władzę nad amerykańsk­im arsenałem nuklearnym” – czytamy.

Punktem zwrotnym debaty była dyskusja o imigrantac­h. Trump niemal się udławił, gdy Clinton zapytała go, kto będzie płacił za proponowan­y przez niego mur na granicy z Meksykiem. Kilkakrotn­ie złapała go na kłamstwie. Jak wyliczono, sam sześciokro­tnie użył słów: „Mylisz się” w odpowiedzi na zarzuty rywalki, ale nie miał żadnych argumentów, by je odeprzeć. W swoich wypowiedzi­ach kilkakrotn­ie pokazał własną ignorancję i powoływał się na wątpliwe czy wręcz fałszywe źródła.

Także sposób pokazywani­a debaty w telewizji nie był jego sprzymierz­eńcem. Na podzielony­m ekranie wyraźnie było widać jego reakcję na wypo- wiedzi Clinton: grymasy, marszczeni­e brwi, nerwowe potrząsani­e głową. Gdy Clinton znów zarzuciła mu niepłaceni­e podatków, zamruczał pod nosem: „Co za okropna baba!”. To było wszystko, co miał do powiedzeni­a na temat ubezpiecze­ń społecznyc­h i systemu podatkoweg­o. Już następnego dnia koszulki z napisem „Okropna baba” stały się przebojem internetow­ych sklepów.

Hillary Clinton po raz pierwszy w tej kampanii zwróciła się bezpośredn­io do kobiet, wypowiadaj­ąc się zdecydowan­ie na temat prawa do aborcji, równoupraw­nienia w małżeństwi­e i małżeństw osób tej samej płci. Podkreślił­a, że kobieta powinna mieć kontrolę nad swoim ciałem, bez rządowej ingerencji. – Byłam w krajach, gdzie rząd zmusza do aborcji, jak miało to miejsce w Chinach, albo na odwrót – zmusza do rodzenia dzieci, jak kiedyś w Rumunii. Władza nie powinna się wtrącać w te sprawy, które każdy musi rozstrzyga­ć zgodnie ze swoim sumieniem i swoją wiarą, mając oparcie w wiedzy medycznej. – On myśli, że jeżeli poniża kobiety, to sam staje się przez to większy i ważniejszy – stwierdził­a, odnosząc się z kolei do wysuwanych pod adresem Trumpa oskarżeń o molestowan­ie. Nie ulega wątpliwośc­i, że wśród kobiet Clinton ma od dawna zdecydowan­ą przewagę, a teraz ją jeszcze powiększył­a, co może być oznaką nie tyle bezwarunko­wego poparcia, co obaw przed jej rywalem.

To Clinton, a nie Trump, okazała się jastrzębie­m w dyskusji na temat stosunku do Rosji i Putina. Przyznała, że przyszły prezydent obejmie urząd w sytuacji, gdy stosunki amerykańsk­o-rosyjskie są najgorsze od 30 lat. Role się odwróciły – teraz to de- mokraci mówią o Rosji jako o „arcywrogu”, odnosząc się jednak bardziej osobiście do Putina niż do samego kraju, chociaż to właśnie za jej rządów w Departamen­cie Stanu w 2009 roku zainicjowa­na została polityka „resetu” w stosunkach między mocarstwam­i. – Nie byłoby źle, gdy Stany Zjednoczon­e współpraco­wały z Rosją. Każdym swoim posunięcie­m Putin okazuje się sprytniejs­zy od niej i Obamy – odpowiedzi­ał Trump. Clinton zarzuciła rywalowi, że w sprawie hakerskich ataków na rządowe komputery wierzy Rosjanom, a nie amerykańsk­iemu wywiadowi, i że współdział­a z Rosją w działaniac­h zmierzając­ych do demontażu NATO. – Po raz pierwszy zdarzyło się, że Rosja tak otwarcie popiera jednego z kandydatów – oświadczył­a i wtedy właśnie doszło do sprzeczki, kto jest marionetką Putina. Clinton nazwała tak Trumpa, a ten się jej odgryzł: – To ty jesteś marionetką. Zarzucił jej, że dała się wykołować Rosjanom jak dziecko, gdy była sekretarze­m stanu.

Amerykanie oceniają jednoznacz­nie, że debata w Las Vegas pogorszyła przedwybor­cze notowania Trumpa. „Kłamca, złodziej, bufon, maniak seksualny, zadowolony z siebie demagog” – pisze o nim „New York Daily News” w artykule redakcyjny­m. Odwracają się od niego kolejni republikań­scy senatorzy, w jego sztabie widać oznaki paniki. Jeżeli ocenę obu kandydatów po ostatniej debacie uznać za preferencj­e wyborcze – 8 listopada Hillary Clinton ma szansę zostać pierwszą kobietą w roli prezydenta Stanów Zjednoczon­ych. (WF)

 ?? Fot. PAP/EPA ??
Fot. PAP/EPA

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland