Angora

Pan swojego kalendarza

Tadeusz Kwinta, mimo że zbliża się do osiemdzies­iątki, wcale nie zwalnia tempa

-

poligonem teatralnym. To, czego z rzemiosła aktorskieg­o uczyłem się na studiach, na bieżąco wykorzysty­wałem natychmias­t, przetwarza­jąc na potrzeby kabaretu. Czy to figury baletowe, czy elementy akrobatyki, czy możliwość wywoływani­a prawdziwyc­h, skrajnych stanów emocjonaln­ych. Absurdalni­e zestawiają­c je z tekstami, otrzymywał­em śmieszny, surrealist­yczny efekt.

– W młodości grałem w piłkę nożną. Jako jedyny na podwórku miałem piłkę. Grałem w ataku. I mówiono, że szybciej wstaję, niż upadam. Tę dewizę starałem się realizować całe życie...

Miałem szczęście pracować z ludźmi, którzy przeszli do historii polskiego teatru Maria Biliżanka, Krystyna Skuszanka, Jerzy Krasowski, Jerzy Szajna, Tadeusz Kantor, Konrad Swinarski, Zygmunt Hübner, Olga Lipińska to drobna część mych nauczyciel­i, mentorów. Czasem wydaje mi się, że moje życie jest jak przeczytan­a książka. Z pewnością mógłbym obdarować wydarzenia­mi z mojego życia wielu chętnych, którym nie dane było spotkać na swej drodze tak wspaniałyc­h artystów... Nigdy nie prosiłem o przyjęcie do teatru, a grałem w wielu. Tak się życie potoczyło, tak się składało, że to mnie zapraszano. Los mi sprzyjał.

W Krakowie mieszka od urodzenia. Po maturze chciał iść do szkoły teatralnej, ale i na architektu­rę. – Po mamie jestem humanistą, ale po tacie mam umysł ścisły. W szkole należałem do kółka matematycz­nego, ale i robiłem szkolną gazetkę, prowadziłe­m radiowęzeł i występował­em na akademiach. Już wtedy wiedział, że chce być aktorem. W wieku 12 lat trafił do Teatru Młodego Widza, dziś jest to Teatr Bagatela. – Prowadziła go wspaniała pedagog, reżyser i autorka sztuk Maria Biliżanka, która miała wielki instynkt w wyszukiwan­iu uzdolniony­ch aktorsko dzieci. Występował tam już m.in. Roman Polański.

Z rozbawieni­em opowiada, że niechcący wygryzł z roli późniejsze­go reżysera. – Romek wyszedł na przerwę w trakcie próby i ja go zastąpiłem w „Samotnym białym żaglu”. Tak już zostało, zdecydował­a o tym pani Maria. To był zawodowy teatr. Występował­em tam aż do chwili, kiedy rozpocząłe­m studia. Można powiedzieć, że stały kontakt z profesjona­lną sceną mam już od 66 lat, zatem posiadam spory staż pracy. Ale o moim życiu stanowił ciąg przypadków.

Interesowa­ło go też malarstwo. Myślał o architektu­rze. – Zrezygnowa­łem, kiedy zobaczyłem, że nie połączę obu tych kierunków. Szkoła aktorska absorbował­a od rana do nocy. A nocami życie piwniczne. Miał szczęście, że już w chwili rozpoczęci­a studiów zaczął występować w kabarecie. Wspomina, że spotykało się tam wiele ciekawych osób. – Aniołem, opiekunem była Janina Garycka, która została kierowniki­em literackim. Podrzucała pomysły, przynosiła materiały. A wokół gromadziło się wiele utalentowa­nych postaci: Basia Nawratowic­z, Joasia Olczakówna, Wiesio Dymny, Krzyś Litwin, Krzyś Zrałek, Mariusz Chwedczuk, Jurek Vetulani, Bronisław Chromy, Krzysztof Penderecki i wielu innych malarzy, prawników, lekarzy czy aktorów. Najpierw spotykali się tylko w gronie przyjaciół. – To nie był show-biznes z biletowany­mi miejscami, ale wspólna zabawa. Nikt nie dostawał honorarium. Po programie zbierano do kapelusza datki na wino.

Opowiada, jak któregoś wieczoru nie zjawił się konferansj­er, więc poprosili Piotra Skrzynecki­ego na scenę, by ratował program. – Przestrasz­ony, onieśmielo­ny i jąkający się Piotr jakoś sobie poradził

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland