Szczęśliwe miasteczko
Nie ma tu polityków ani policji, a wraz z nimi zniknęli też gangsterzy. W Meksyku, gdzie zorganizowana przestępczość opanowuje nawet najmniejsze wioski, Cheran jest miejscem wyjątkowym. Do niedawna królowały w nim zabójstwa, porwania i handel narkotykami. Bandyci wymuszali okupy na właścicielach firm i wycinali okoliczne lasy. Oburzeni mieszkańcy obserwowali, jak ciężarówki wywożą coraz to większe transporty świeżo ściętych bali. Wreszcie tutejsze kobiety powiedziały: dość. Poszły do lasu negocjować z gangsterami. Zostały zelżone i wypędzone, więc zmieniły taktykę. Wiedziały już, że próbę powstrzymania rabunku drzew muszą przeprowadzić na własnym terenie, gdzie mogą liczyć na poparcie sąsiadów. Pewnego dnia, gdy samochody przejeżdżały przez miasteczko, kobiety zablokowały transport, a jednego z kierowców wzięły jako zakładnika. Zwołały resztę mieszkańców, bijąc w dzwony. Mężczyźni przybiegli z maczetami. Ludzie krzyczeli, że trzeba powiesić przestępcę przed kościołem. Przybyła policja i burmistrz. Skorumpowane władze chciały uwolnić swojego przyjaciela gangstera i wtedy wybuchła bitwa. – Kiedy wspominam ten dzień, chce mi się płakać – mówi Małgorzata, jedna z organizatorek powstania. – To był horror, ale to najlepsze, co mogliśmy zrobić. Polityków i stróżów prawa wygnano. Zakazano partii politycznych, bo uznano je za przyczynę podziałów między ludźmi. Każdy z czterech okręgów Cheran wybiera odtąd swoich przedstawicieli do miejskiej rady. Nie wpuszczają nikogo przysłanego przez meksykański rząd. Na drogach umieszczono punkty kontrolne strzeżone przez Ronda Comunitaria, nową policję złożoną z tutejszych kobiet i mężczyzn. Każdy pojazd jest zatrzymywany, a jego pasażerowie przesłuchiwani, skąd pochodzą i dokąd zmierzają. – Wiele się nauczyliśmy – opowiada Heriberto Campos, założyciel Ronda Comunitaria. – Z początku nie umieliśmy używać broni. Teraz wiemy, jak walczyć, i jeśli przestępcy wrócą, jesteśmy gotowi. W ciągu ostatniego roku w Cheran nie zanotowano żadnego morderstwa, zaginięcia czy porwania. Większość drobnych wykroczeń popełniają ludzie, którzy przesadzili z alkoholem. Do aresztu trafiają za burdy lub jazdę po pijanemu. Karani są grzywnami i pracą społeczną. Miasto, leżące w najkrwawszym meksykańskim stanie Michoacan, stało się oazą spokoju. –W Cheran czuję się bezpieczna, bo mogę chodzić po ulicach w nocy i nie boję się, że coś się wydarzy – mówi 18-letnia Melissa. (EW)