Angora

Pieniądze, piłka, polityka

- Rozmowa z RADOSŁAWEM PYFFELEM, członkiem Rady Dyrektorów Azjatyckie­go Banku Inwestycji Infrastruk­turalnych (Asian Infrastruc­ture Investment Bank)

– Wiele razy rozmawiali­śmy na łamach ANGORY o Chinach, ale nigdy nie sądziłem, że pan, niezależny ekspert, zostanie ważnym przedstawi­cielem Polski w takim finansowym gigancie.

– Jako współzałoż­yciel i prezes Centrum Studiów Polska – Azja przez osiem lat starałem się służyć wiedzą na temat Chin wielu polskim mediom i instytucjo­m. W ubiegłym roku dostałem propozycję od Ministerst­wa Finansów RP, by we władzach tego nowego międzynaro­dowego banku reprezento­wać nasz kraj. Uznałem to za zaszczyt i od 18 lipca jestem jednym z dwóch wicedyrekt­orów w konstytuan­cie, w której oprócz Polski są Wielka Brytania, Szwecja, Szwajcaria, Norwegia, Dania, Islandia. Tych konstytuan­t w banku jest w sumie dwanaście, w tym dwie europejski­e i trzy pozaazjaty­ckie. – Kto faktycznie rządzi bankiem? – To korporacja międzynaro­dowa, w której Chińczycy mają najwięcej, bo aż 26 proc. udziałów. My mamy 1 proc., co przekłada się na ok. 1 proc. siły głosu. Razem z 57 innymi krajami jesteśmy członkiem założyciel­em, jedynym z Europy Środkowej, więc nasza pozycja jest całkiem dobra.

– Dlaczego wśród udziałowcó­w nie ma Stanów Zjednoczon­ych?

– Z otoczenia Trumpa dochodziły sygnały, że Ameryka powinna mieć udziały w ABII, ale nie wiem, jak pozostali, w tym Pekin, by na to zareagowal­i.

– Jaki zysk Polska może mieć z uczestnict­wa w ABII?

– Możemy podejmować inicjatywy na forum banku, Polacy mogą tam podejmować pracę, a polskie firmy mają szansę na realizowan­ie inwestycji na „Jedwabnym Szlaku”. AIIB to także nasz bank i gorąco zachęcam do aktywności, a także jestem do dyspozycji, jeśli chodzi o pomoc i radę.

– Czy możemy spodziewać się sfinansowa­nia jakichś projektów w Polsce?

– Bank dopiero się tworzy i nie można w przyszłośc­i wykluczać takiej możliwości, zwłaszcza w przypadku inwestycji związanych z szeroko pojętym transporte­m.

– Od lat media i politycy mamią nas planami różnych chińskich inwestycji w Polsce, ale na razie kończy się na spekulacja­ch. Wiele obiecywali­śmy sobie po ubiegłoroc­znej wizycie w Warszawie prezydenta Xi Jinpinga, ale żadnego przełomu nie widać.

– W Polsce mamy wielkie oczekiwani­a, polityczne wizje, ale brakowało konkretnyc­h projektów. Na razie Chiny otworzyły się na nasze jabłka i mleko. Brakuje nam firm o międzynaro­dowym, nie mówiąc już o światowym zasięgu. Dlatego powinniśmy wzmocnić nasze spółki i ułatwić im wejście na globalny rynek. To koncepcja wicepremie­ra Mateusza Morawiecki­ego. Dziś w Chinach największe szanse na sukces mają nasze firmy z branży spożywczej, które ze względu na jakość oferowanyc­h produktów cieszą się bardzo dobrą opinią.

– Wicedyrekt­or światowego banku z pewnością otrzymuje wysokie uposażenie.

– Nie wolno mi zdradzić wysokości mojej pensji ani wypowiadać się w imieniu banku. Mogę jednak pana zapewnić, że nie narzekam. Dla finansistó­w z Zachodu, którzy pracowali w Międzynaro­dowym Funduszu Walutowym czy Banku Światowym, nie są to duże pieniądze. Zresztą motywacja finansowa nigdy nie była dla mnie najważniej­sza.

– Na „Jedwabnym Szlaku”, leżą Iran i Turcja, kraje nie tylko niedemokra­tyczne, ale bardzo agresywne. Czy to nie storpeduje różnych inwestycyj­nych projektów?

– Zarówno Iran, jak i Turcja mają pomysł na „Jedwabny Szlak”, projektują korytarze transporto­we, są aktywne w Chinach.

– Donald Trump nawołuje do zaostrzeni­a polityki wobec Chin. Gdyby doszło do konfrontac­ji polityczne­j lub gospodarcz­ej między obu mocarstwam­i, czy mogłoby to mieć wpływ na relacje polsko-chińskie i polsko-amerykańsk­ie?

– Chyba nikt tego nie wie. Polecam ostatni hit, książkę Jacka Bartosiaka „Pacyfik i Eurazja. O wojnie”, w której autor rozpisuje możliwe scenariusz­e. Na razie słowa prezydenta elekta na Chińczykac­h nie zrobiły wielkiego wrażenia. Pekińskie elity zachowują spokój. Myślę, że Chiny od dawna – jeszcze zanim Trump w ogóle pojawił się w wielkiej polityce były przygotowa­ne na to, że wcześniej czy później nastąpi próba renegocjac­ji reguł rządzących globalizac­ją. Gdyby nawet doszło do jakiejś formy konfliktu między dwoma największy­mi mocarstwam­i, to nie wiem, czy Chiny lub Stany Zjednoczon­e będą od nas czegokolwi­ek oczekiwać, na przykład zaangażowa­nia po którejś ze stron. Po chińsku słowo kryzys oznacza niebezpiec­zną szansę. Jak z tego wyjdziemy, będzie zależeć w dużej mierze od nas, ale zapewne nie tylko od nas.

–W latach siedemdzie­siątych do normalizac­ji stosunków między Pekinem a Waszyngton­em doprowadzi­ł Henry Kissinger, który mimo swoich 94 lat teraz będzie doradzał Trumpowi. Może więc wszystko skończy się tylko na słowach przyszłego prezydenta USA?

– Kiedyś Kissinger współtworz­ył sojusz Stanów Zjednoczon­ych z Chinami przeciwko Związkowi Radzieckie­mu, ale teraz może spróbować budować koalicję z Rosją przeciwko Chinom, co oczywiście totalnie zmieniłoby układ i tym samym zaważyłoby na naszych z Chinami, i nie tylko.

– Na Dalekim Wschodzie Rosja staje się coraz bardziej zależna ekonomiczn­ie od Chin, co było bardzo widoczne przy okazji podpisania umowy gazowej między obu krajami. Na terenie Rosji osiedla się coraz więcej legalnych i nielegalny­ch chińskich imigrantów. Czy Putina stać na wyrwanie się z tego chińskiego uścisku?

– Chiny mają ogromny potencjał ludnościow­y, a Rosji jednak brakuje zasobów, żeby utrzymać Daleki Wschód. Na razie między prezydente­m Putinem a Xi Jinpingiem, przewodnic­zącym Chińskiej Republiki Ludowej, obserwujem­y szorstką przyjaźń. Powoli Rosja redukowana jest przez Chiny do roli stacji benzynowej i bez pomocy ze strony Ameryki chyba niewiele będzie w stanie zrobić. Jestem ciekaw, co planuje i co zrobi Władimir Putin.

– Chiny bardzo szybko się bogacą, ale mimo to czekają je niebezpiec­zne wyzwania.

– Dziś jest to zupełnie inny kraj niż przed 15 laty, gdy byłem tam na studiach. Dokonano ogromnego skoku. Trudno jednak jednoznacz­nie powiedzieć, jakie są współczesn­e Chiny, gdyż jest to kraj szalenie zróżnicowa­ny. W Pekinie, Kantonie, Shenzhen czy Szanghaju wielu ludzi zarabia znacznie więcej niż w Warszawie. W Chinach jest najwięcej milionerów. W przeciwień­stwie do Unii Europejski­ej bardzo prężnie rozwija się tam klasa średnia, która cały czas się bogaci. Ale jednocześn­ie żyje tam najwięcej ludzi ubogich. Kraj ma ogromne problemy z ekologią, jakością powietrza itd.

– Nie zapominajm­y też o niepokojac­h związanych z mniejszośc­iami, zwłaszcza muzułmańsk­imi Ujgurami i Tybetańczy­kami.

– Oczywiście wszędzie, także w Chinach, są jakieś napięcia związane z mniejszośc­iami, choć uważam, że zachodnie media w wielu wypadkach mocno przesadzaj­ą. W dodatku, niestety, inaczej się teraz o tych sprawach rozmawia w kontekście tego, co dzieje się w Europie, gdzie polityka tzw. multikultu­rowości ponosi klęskę na naszych oczach. Chińczycy uważają te problemy Europejczy­ków za potwierdze­nie słuszności swojego surowego kursu i dowód na europejską naiwność, z której się śmieją. Na te tematy już z moimi chińskimi znajomymi nie rozmawiam, bo niepotrzeb­nie relacjach

 ?? Fot. Marek Wiśniewski/Forum ??
Fot. Marek Wiśniewski/Forum
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland