Nowa schizma? Watykan
Konserwatyści tracą cierpliwość do papieża
Konstytucji Stanów Zjednoczonych przed wszystkimi wrogami zagranicznymi i wewnętrznymi...”. Prezydent zwykle składa przysięgę na Biblię rodzinną lub jakąś Biblię historyczną, którą trzyma w ręku żona prezydenta. W 2009 roku prezydent Obama składał przysięgę na historyczną Biblię Abrahama Lincolna. W 2013 roku Obama składał przysięgę na Biblię należącą do Martina Luthera Kinga. Do słów przysięgi prezydent zwykle od siebie dodaje: „Tak mi dopomóż Bóg”.
W specyficznych sytuacjach uroczystość zaprzysiężenia odbywa się w różnych miejscach. W 1945 roku po śmierci Franklina Delano Roosevelta wiceprezydent Harry Truman został natychmiast zaprzysiężony w Białym Domu. Wtedy dowiedział się, że Stany Zjednoczone weszły w posiadanie broni atomowej, ponieważ jako wiceprezydent nie był o tym informowany. W 1963 roku po zabójstwie Johna Kennedy’ego wiceprezydent Lyndon Johnson został zaprzysiężony w samolocie.
Po złożeniu przez nowego prezydenta przysięgi orkiestra wojskowa gra tradycyjną melodię „Hail to the Chief” („Pozdrowienia dla Dowódcy”), a artyleria oddaje 21 salw honorowych, po czym prezydent wygłasza przemówienie inauguracyjne. To przemówienie jest uważnie analizowane na całym świecie, ponieważ zwykle zawiera zapowiedź polityki wewnętrznej i zagranicznej nowej administracji. Donald Trump już zapowiedział, że sam napisze tekst swojego przemówienia inauguracyjnego. obawy o możliwą ingerencję w wybory w Niemczech i we Francji. Czekają nas wyjątkowo paskudne kampanie.
Martin Selmayr
Selmayr, szef gabinetu przewodniczącego Komisji Europejskiej, jest uważany za szarą eminencję Jeana-Claude’a Junckera. Wielokrotnie dowodził swego konfrontacyjnego nastawienia, drwiąc z ministrów i przywódców, w tym ministra finansów Niemiec Wolfganga Schäublego czy byłego premiera Włoch Matteo Renziego. Znany z blokowania regulacji, które mu nie odpowiadają, nawet gdy większość komisarzy jest odmiennego zdania. Nie jest tajemnicą, że Selmayr jest zwolennikiem silniejszej, federalnej Europy.
Margrethe Vestager
Wydawać by się mogło, że komisarz ds. konkurencji, która jest bohaterką lewicy, niechętnej korporacjom, nie powinna się znaleźć na tej liście. Ale jeżeli dzielna Dunka komisarz pójdzie na zwarcie w przypadku spraw, które prowadzi, mieszkańcy Europy mogą odczuć to na własnej skórze. Jak rozstrzygnie kwestię zaległości podatkowych Amazona, aby nie rozsierdzić administracji Trumpa? Co zro-
Co po zaprzysiężeniu?
Po zaprzysiężeniu prezydent i wiceprezydent udają się na lunch z przywódcami obu partii w Kongresie. Ten zwyczaj został zapoczątkowany w 1953 roku za prezydentury Dwighta Eisenhowera. Następnie odbywa się zapoczątkowana w 1805 roku przez Thomasa Jeffersona parada od Kapitolu do Białego Domu wzdłuż Pennsylvania Avenue. Tysiące ludzi witają nową parę prezydencką. Jimmy Carter wraz z małżonką przemaszerowali całą trasę. Obecnie prezydenci ze względów bezpieczeństwa tylko kawałek tej drogi pokonują pieszo.
Prezydent przybywa do Białego Domu, gdzie na specjalnie zbudowanej trybunie przyjmuje paradę różnych zespołów, wojskowych i cywilnych, z wszystkich 50 stanów USA. Po zakończeniu parady prezydent udaje się do Białego Domu po raz pierwszy jako jego mieszkaniec, rozpakowuje swoje rzeczy, przygotowując się do wieczornych balów. Biały Dom jest wielofunkcyjnym budynkiem – miejscem zamieszkania prezydenta, miejscem jego pracy i muzeum narodowym. Prezydent Theodore Roosevelt już dawno temu narzekał, że trudno jest mieszkać i pracować pod tym samym dachem.
Wieczorem w dniu zaprzysiężenia odbywa się kilkanaście balów w Waszyngtonie. Tradycja nakazuje, aby prezydent z małżonką odwiedzili je i choćby symbolicznie zatańczyli. Tak wygląda pierwszy dzień nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych. bi z gigantycznymi karami nałożonymi na Google? Prezes giganta należy do przyjaciół przyszłego prezydenta.
Nicolas Sarkozy
Nie jest już kandydatem w wyborach prezydenckich, ale brak skrupułów i trudny do powstrzymania charakter mogą sprawić, że Sarkozy powróci do polityki po wyborach jako „szanowany” przedstawiciel sił antyeuropejskich. Europa powinna mieć się na baczności. Sarkozy to dość tchórzliwy przywódca, który dał się zdominować Putinowi.
Geert Wilders
Wilders, przywódca Partii Wolności, jest pewnym siebie białym politykiem z blond czupryną. Dzięki jego nieustannym wysiłkom Holandia staje się coraz mniej liberalna i coraz mniej tolerancyjna. Nie jest brutalnym nacjonalistą czy antysemitą. Skupia się na islamie, mieniąc się obrońcą zachodnich wartości. Wzywa do delegalizacji Koranu i zamknięcia holenderskich meczetów, eliminuje z rozważań nawet muzułmanów o umiarkowanych poglądach. Jego konfrontacyjny styl działania jest prostym przepisem na wojnę domową w sercu kontynentu. (HM)
Kwartet kardynałów kontynuuje krucjatę przeciw Franciszkowi, bojkotując jego otwartość na zmiany, a w szczególności chęć dopuszczenia osób rozwiedzionych (i będących w nowym związku) do przyjmowania komunii.
To emerytowani hierarchowie: Walter Brandmüller, były przewodniczący Papieskiego Komitetu Nauk Historycznych; Raymond Burke, patron zakonu maltańskiego, oraz eksarcybiskup Bolonii Carlo Caffarra i Joachim Meisner, dawny metropolita Kolonii. We wrześniu ubiegłego roku skierowali oni do Ojca Świętego (i do wiadomości prefekta Kongregacji Nauki Wiary) pismo. Prosili w nim o wyjaśnienie wątpliwości dotyczących interpretacji adhortacji apostolskiej Amoris Laetitia o małżeństwie i rodzinie. Wysnuli z niej bowiem, że papież celowo nie zatrzasnął furtki przed rewolucyjnymi modyfikacjami i w przyszłości zamierza dawać ciało Chrystusa rozwodnikom oraz błogosławić homoparom. Ponieważ Franciszek zignorował tę korespondencję, po kilku tygodniach epistołę opublikował na swym blogu watykanista Sandro Magister, ukazała się też w katolickim dzienniku internetowym www.lanuovabq.it.
Czterej kardynałowie to sojusz, który wypączkował na bazie tzw. bojowej trzynastki. W jej składzie, oprócz Caffarry, znaleźli się prominenci spod egidy George’a Pella z Australii, najprawdopodobniej (źródła nie są zgodne co do wszystkich nazwisk): Amerykanin Timothy Dolan i Niemiec Gerhard L. Müller, Kanadyjczyk Thomas Collins, Holender Willem Jacobus Eijk, Péter Erdo z Węgier, Wilfrid Napier z RPA, Włosi Mauro Piacenza i Angelo Scola, Gwinejczyk Robert Sarah, Wenezuelczyk Jorge Urosa Savino i Francuz André Vingt-Trois. Tych 13 kardynałów w trakcie synodu wystosowało do Ojca Świętego list otwarty, aby wyrazić dezaprobatę dla wprowadzonych − przed ówczesnym XIV w kolejności zgromadzeniem − zmian proceduralnych.
Ich zdaniem szkodziły one fundamentalnej dla jedności Kościoła zasadzie kolegialnego sprawowania władzy biskupiej, jak i dyskusji, obejmującej niewygodne i zarazem dojmujące sprawy kryzysu rodziny i małżeństwa, komunii świętej dla osób rozwiedzionych oraz homoseksualizmu. Sygnatariusze listu przekonywali, że tradycji nie powinno się rewidować, ostrzegając jednocześnie przed „duszpasterską adaptacją” wiary i praktyki śladem liberalnych kościołów prote- stanckich, co doprowadziło do ich upadku. Do skruszenia kopii doszło w obronie kolegialności, która dla biskupów jest bardziej zaprzątająca, niż dla mediów rozpatrywane w Watykanie wątki związane ze sferą seksualną. Dlaczego?
Kolegialność to reduta, zza której biskupi realizują swe posłannictwo, troszcząc się o Kościół powszechny razem z następcą św. Piotra ( cum Petro et sub Petro) i zabiegając o sprawy kościołów lokalnych. Kolegialność oznacza zestrojenie pasterskiej troski o Kościół, jedność biskupów z papieżem i wzajemnie między sobą. Jeśli u noszących mitrę duchownych pojawią się wątpliwości co do nieomylności papieża czy też dorzeczności jego reform i interpretacji, albo gdy zabraknie solidarności i braterstwa, może dojść do schizmy.
Żaden rozłam nie jest przecież aktem, tylko procesem. Uwagi zawarte w liście otwartym 13 hierarchów mają potencjał, aby stać się epicentrum schizmy. Chociaż z czasem odwagę straciło aż 9 z 13 kardynałów − dwóch w ogóle wyparło się złożenia podpisu pod dokumentem, a siedmiu dostojnikom, obsadzonym na atrakcyjnych kościelnych stanowiskach, odechciało się ryzykować − to w ataku nadal pozostaje czterech seniorów, którzy uznaliby za opatrznościowe skrócenie blisko czteroletniego pontyfikatu Franciszka decyzją o zrzeczeniu się Tronu Piotrowego. Ten kwartet jest mocno zmotywowany, aby podkopać autorytet Jorgego Bergoglio, nawet za cenę schizmy. Nie mają nic do stracenia, bo nie pełnią żadnych funkcji w strukturach kurii ani w lokalnych kościołach. Co najwyżej cieszą się honorowymi tytułami, jak Burke, wysadzony z fotela prefekta Najwyższego Trybunału Sygnatury Apostolskiej i (połączonej z nim) berżery prezydenta watykańskiego sądu kasacyjnego (na których umieścił go Benedykt XVI).
To Burke zapowiedział, że poczeka na reakcję głowy Kościoła do Trzech Króli, a jeśli oddźwięku nie będzie, to znajdzie oficjalny sposób na to, by zbadać, czy Franciszek nie dopuścił się błędu doktrynalnego. Nie ma wątpliwości, że oświadczenie Burke’a to ultimatum. Jeżeli kardynał zamierza sformalizować zarzuty względem papieża, technicznie musiałby mieć poparcie wszystkich purpuratów. Należy się spodziewać, że wkrótce „hołubiony przez świeckie i pogańskie tłumy, lecz nielubiany przez teologów pontyfik może mieć poważne kłopoty, łącznie z zarzutem herezji i możliwą schizmą”. (ANS)