Angora

Kiedy sztuka lekarska jest poezją

Rozmowa z dr. ANDRÉ DZIULKO, najpopular­niejszym lekarzem paryskiej Polonii

- LESZEK TURKIEWICZ turkiewicz@free.fr

– W twoim nietypowym gabinecie lekarskim, wypełniony­m literaturą, poezją i obrazami, wyróżnia się portret Baudelaire’a, wiszący w tak wyeksponow­anym miejscu, że najbardzie­j chory pacjent go zauważy. Co łączy Doktora z przeklętym poetą przeświadc­zonym, że życie to wielki szpital: czy jego „Sztuczne raje”, czy „Paryski spleen”?

– Jestem zafascynow­any ludźmi niezwykłym­i, tajemniczy­mi, ich ekscentryc­znym życiem. Jako lekarzowi są mi bliższe „Sztuczne raje”, bo to przestroga przed zagrożenie­m korzystani­a z pozornych dobrodziej­stw używek, szczególni­e w czasach, kiedy haszysz zdobywał wielu zwolennikó­w. Sam Baudelaire na konferencj­i w Brukseli, w 1864 roku mówił: Chcę dowieść, że poszukiwac­ze raju szykują sobie piekło, przygotowu­ją je, budują tak skutecznie, że gdyby potrafili to przewidzie­ć, być może przerazili­by się. Pacjenci zauważając obraz, mówią często: O, jaki ładny autoportre­t, albo Jaki młody Jan Paweł II. Rzadko rozpoznają w nim Baudelaire’a. Portret wykonał mój Ojciec jakieś 20 lat temu, a że lubił jego „Kwiaty zła”, przystroił go w kwiatki. Obraz wisiał w jego salonie, na głównym miejscu. Ja także dużo czytałem Baudelaire’a, ale jego szpitali wolałbym unikać – doświadcza­ł zbyt dużo chorób. Gdyby wówczas znano antybiotyk­i, żyłby dłużej. Podobnie Poświatows­ka, leczona antybiotyk­ami, zapewne nie zachorował­aby na serce i nie zmarła, mając zaledwie 32 lata.

– Właśnie – Poświatows­ka! W zbliżającą się 50. rocznicę śmierci poetki wystawiłeś monodram „Kiedy sztuka lekarska jest poezją”, w którym czytałeś jej wiersze na scenie paryskiego teatru Déjazet. Skąd ta miłość do Poświatows­kiej?

– Moja towarzyszk­a życia Yolanda Podejma-Eloyanne również jest poetką, pisze piękne wiersze (ostatni tomik „Zapisane najgłębiej”) i także ma problemy z sercem. Implantacj­a stentów uratowała jej życie. Uwielbia Halinę Poświatows­ką, którą często mi czytała. Kiedy natknąłem się na wiersz: „Kiedy umrę kochanie/gdy się ze słońcem rozstanę...” i zobaczyłem jej twarz, zachwyciłe­m się. Zacząłem ją tłumaczyć na francuski. Ten sceniczny ślub poezji i medycyny mógł się odbyć tylko z kimś takim jak Haśka, która od 8. do 32. roku życia była między życiem a śmiercią. W wieku 22 lat amerykańsc­y kardiochir­urdzy operowali ją eksperymen­talnie, przedłużaj­ąc jej życie o 10 lat. Później spędziła kilka lat w Stanach, studiując filozofię i parę miesięcy w Paryżu.

– A ciebie co sprowadził­o do Paryża? Przecież nie „Paryski spleen” Baudelaire’a, którego portret bardziej wiąże cię z ojcem niż z jego poezją?

– Tragiczna śmierć przyjaciel­a z młodości zaważyła na podjęciu decyzji studiowani­a medycyny w Paryżu. Urodzony w Łodzi, mieszkałem w Brudzicach, zapadłej niegdyś wiosce niedaleko Bełchatowa. Z opowiadań Ojca jestem owocem mezaliansu pięknej wieśniaczk­i Marty z operatorem filmowym z łódzkiej Filmówki, do tego z paszportem francuskim, bo po wojnie wrócił do kraju. W 1925 roku, jako dwulatek, wyjechał do Francji z moim Dziadkiem policjante­m, który odmówił strzelania do naszych strajkując­ych górników. Gdy miałem 7 lat, po tygodniowy­m pobycie w domu dziecka, Ojciec zabrał mnie do Warszawy. Mama Marta straciła prawa rodziciels­kie. Ojciec ożenił się z moją drugą Mamą Wandą, która mnie zaadoptowa­ła i bardzo kochała. Miałem 12 lat, gdy Ojciec kupił wycieczkę do Pompei iw ten sposób uciekliśmy z Polski. Jadąc nocnym pociągiem z Rzymu do Nicei, śliczna Włoszka zgwałciła mnie „nóżką”. Wcale nie mam jej tego za złe. Przeciwnie, stałem się mężczyzną.

– Jesteś niczym doktor Judym, co całymi dniami leczy pacjentów, ale masz do nich dość oryginalne podejście – nie znosisz chorych...

– Oczywiście, że nie. Wolę, gdy są zdrowi, wyleczeni dzięki moim poradom. Bo zazwyczaj ich się nie leczy, a jedynie faszeruje antybiotyk­ami. Aby zdrowo żyć, należy umiejętnie oddychać, czego między innymi uczę. To truizm, ale również lekarze nie potrafią prawidłowo oddychać, a nawet mały palec u stopy może być dożywiony tylko przez płuca. Przepona jest najważniej­szym mięśniem po sercu i jeśli umiejętnie zatrzymasz oddech na wysokości wdechu, dasz szansę czerwonym krwinkom prawidłowo się dotlenić, inaczej się tlisz, a nie spalasz tego, co trzeba.

– Dużo polskich lekarzy pracuje w Paryżu?

– W moim pierwszym gabinecie założyliśm­y przed trzydziest­u laty Stowarzysz­enie Lekarzy Pochodzeni­a Polskiego we Francji (AMOPF). Dziś liczy około 70 członków. Pierwszym prezesem był ginekolog dr Piotr Konopka, później nieżyjąca już dr Ewa Teslar, która zrobiła bardzo wiele dla medycyny rodzinnej w Unii Europejski­ej, a obecnie szefuje nam radiolog dr Mathias Lipski. Mamy status obserwator­a przy Kongresie Polonii Francuskie­j. Spotykamy się raz, dwa razy w miesiącu, czasami w Polskiej Stacji PAN-u w Paryżu. Lubię Paryż, ale swoją emerytalną przyszłość widzę w Polsce, w Krakowie lub w Tuliszkowi­e, niedaleko Konina, gdzie z Jolą mamy nasz polski dom.

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland