Przyjeżdżam, żeby zapewnić pokój Polakom (Dziennik Łódzki)
...zapewnia szeregowa Archuleta z Żelaznej Brygady z Fort Carson w Kolorado.
Służy w oddziale artylerii Żelaznej Brygady z Fort Carson w Kolorado. Szeregowa Abrianna Archuleta ma za zadanie namierzać wrogie cele. Od stycznia będzie to robić w Polsce. – Potrzebujecie mnie? Więc jestem – mówi.
Szum silników i długa kolumna wojskowych pojazdów pomalowanych w pustynne, piaskowe barwy przemknęła powoli z Niemiec przez granicę w Olszynie. Niektóre samochody opatrzone amerykańskimi flagami, ale znalazła się i polska. Później kolumna pojechała do Żagania na oficjalne powitanie amerykańskich wojsk na polskiej ziemi.
Tak 12 stycznia 2017 roku
zaczynała się oficjalnie operacja wojsk NATO Atlantic Resolve. To element amerykańskiego programu wzmacniania obecności wojskowej w Europie po rosyjskiej agresji na Ukrainę, zwanego European Reassurance Initiative (ERI). Dziewięciomiesięczna, rotacyjna obecność wojsk USA ma zapewnić ochronę przed ewentualnym atakiem dla krajów Sojuszu położonych we wschodniej Europie, w bliskim sąsiedztwie nieobliczalnej Rosji Władimira Putina.
Pełniąca służbę w wojsku od niespełna roku szeregowa Abrianna Archuleta z Fort Carson w stanie Kolorado jest jedną z żołnierek, które przybywają do Polski w ramach tej operacji. Nie była w grupie przybywającej do Żagania. Pojechała do Drawska Pomorskiego, które na dziewięć miesięcy stanie się jej domem. Tam będzie służyć w oddziale artylerii. Młoda, drobna dziewczyna pochodząca z południowego stanu Nowy Meksyk nie mogła się doczekać przyjazdu do Polski.
– To bardzo ekscytujące, zwłaszcza jak się wyjeżdża po raz pierwszy w ogóle poza granice Stanów Zjednoczonych, jak ja. Będzie świetnie. Jestem podekscytowana – mówiła nam w grudniu szeregowa Archuleta. Wtedy jeszcze w bazie Fort Carson w Kolorado wraz z kolegami przygotowywała się do wyjazdu do Polski.
– Nie wiem zbytnio, czego się spodziewać, ale już się nie mogę doczekać spotkania nowych ludzi, nowej kultury. Chcę poznać, co ludzie tam robią w wolnym czasie, jak się bawią, jak żyją – mówiła.
Szeregowa Archuleta jest jednym z niemal czterech tysięcy amerykańskich żołnierzy, którzy wraz ze sprzętem przybywają do Europy z Żelaznej Brygady, czyli Grupy Bojowej 3. Brygady Zmechanizowanej (w angielskim skrócie zwana ABCT – Armored Brigade Combat Team), należącej do 4. Dywizji Piechoty. Tysiąc z nich pozostanie w Polsce. Wielu żołnierzy to doświadczeni weterani różnych misji, np. w Iraku czy Afganistanie. Otwarcie mówią, że dla nich wyjazd do Polski – czy innych krajów Europy – jest bardziej formą ćwiczeń. Nie spodziewają się raczej, żeby musieli tutaj rzeczywiście walczyć, ale na pewno są gotowi na każdą ewentualność.
Wśród tych starych wyjadaczy
są też zupełni nowicjusze na misjach, jak młodziutka Abrianna Archuleta. To w ogóle rzadka sytuacja, by tak młody stażem żołnierz został wysłany na misję.
– Nie spodziewałam się, że po niespełna roku w wojsku zostanę wysłana na misję – mówi dziewczyna. – Myślałam, że po jakimś roku czy dwóch treningu zostanę gdzieś wysłana. A tu jakieś cztery miesiące temu przychodzą do mnie i mówią: – „Hej, pojedziesz na misję”. To było jak wstrząs – opowiadała w swoim małym pokoiku w koszarach Fort Carson.
Dla niej – podobnie jak dla wielu przybywających wraz z nią żołnierzy z Fort Carson – misja w Europie jest przygodą. Nie wiedzą zbytnio, czego się tu spodziewać. – Nie miałam czasu na długie rozpoznanie na temat Polski. Więc nie wiem wiele o waszym kraju. Spodziewam się, że jedzenie w Polsce będzie wyśmienite. A jestem dużym smakoszem i lubię próbować każdej kuchni – śmieje się. I dodaje: – Te ostatnie miesiące byłam bardzo zapracowana, samo pakowanie zajęło bardzo dużo czasu.
– Powiedziano nam, że jedziemy do Europy, żeby zapewnić naszym sojusznikom pokój. Będzie wspaniale pracować z nowymi ludźmi, by zapewnić Polakom bezpieczeństwo – opowiada dziewczyna.
Abrianna Archuleta jest wyjątkowym żołnierzem. Niewiele kobiet w Żelaznej Brygadzie w Fort Carson trafia do artylerii. Jej zadania – takie będą też w Polsce – polegają na obsłudze nowoczesnego sprzętu wyposażonego w komputery i służącego do namierzania celów. – Mówiąc zwykłym językiem, ja przekazuję swoim kolegom informacje, jaki cel ostrzału mają wybrać, czym strzelać, jak duży ostrzał przeprowadzić i kiedy – wyjaśnia szeregowa Archuleta. I jak mówią jej dowódcy, świetnie sprawdza się w wykonywaniu tych zadań.
Abrianna nie planowała kariery w wojsku.
Pochodzi z dużej rodziny, której radzi się przed podejmowaniem życiowych decyzji. Planowała najpierw znaleźć dobrą pracę, ale też chciała się wyuczyć. – Rozmawiałam w rodzinie, między innymi z moim bratem, dla którego armia jest całym życiem. I on mi powiedział: – Armia to będzie świetne miejsce dla ciebie. Na pewno ci się spodoba i będziesz mieć wielką satysfakcję. Więc pomyślałam: dlaczego by nie spróbować?
Początkowo myślała o tym, żeby iść do Straży Wybrzeża. – Mama mi powiedziała jednak: Idź do służby czynnej. Będziesz miała okazję jeździć po świecie, zwiedzać nowe miejsca, poznawać nowych ludzi. Więc powiedziałam: OK, idę do służby czynnej.
– Moją wielką motywacją do wstąpienia do armii była też możliwość wykształcenia się. College nie jest tani, a tu stworzono mi możliwość kształcenia się. Miałam egzaminy w maju. Uprawiam też mnóstwo sportu, a westling jest moją ulubioną dyscypliną. Z bratem ćwiczyliśmy codziennie po wiele godzin – mówi o sobie.
Archuleta nie bała się wyjazdu na misję. I to nie tylko dlatego, że wśród amerykańskich żołnierzy wyczuwa się przekonanie, że w Polsce czy innych krajach Europy nie dojdzie raczej do żadnych walk.
– Może jestem lekko podenerwowana, ale nie jakoś strasznie. Kiedy mi powiedzieli, że wyjeżdżam, byłam przez chwilę zestresowana. Ale teraz myślę sobie, że to świetna okazja, żeby poznać świat, nowych ludzi. To będzie coś zupełnie innego niż środowisko, w którym się wychowałam w małym miasteczku w Nowym Meksyku.
Dziewczyna mówi, że szybko zaprzyjaźnia się z nowymi ludźmi i liczy, że nowe przyjaźnie zawiąże w Polsce. – Mam nadzieję, że Polacy, których spotkam, mnie zaakceptują, a ja zaakceptuję ich. I że doświadczę w Polsce samych dobrych rzeczy.
Jej mały pokój w koszarach w Fort Carson nie ma jeszcze żadnych ozdób, zdjęć na ścianach. Chce go udekorować zdjęciami i pamiątkami z misji w krajach, w których będę. I pierwsze zdjęcia będą z Polski.
Jeśli już czegoś się obawia, to zimna. – Pochodzę z ciepłego stanu, a słyszałam, że w Polsce bywa naprawdę, naprawdę zimno.
– A ja szybko marznę
– mówi dziewczyna. I pokazuje całą górę ciepłych wojskowych ubrań, które zabrała do Polski. – Spakowałam bardzo ciepłe spodnie i bluzę. Pewnie będę bardzo często w nich chodzić. Mam też wojskowy polar, on powinien mnie na pewno ogrzać. Trudno mi nawet sobie wyobrazić minus 20 stopni, jak ponoć bywa w Polsce. W Kolorado jest najwyżej minus dziesięć. Kluczem będzie wkładanie na siebie wielu warstw ubrań. I myślę, że szybko się przyzwyczaję – dodaje.
Część opinii publicznej w Europie i w Polsce niechętnie patrzy na przyjazd wojsk amerykańskich. Boją się, że to tylko rozdrażni Putina. Archuleta, podobnie jak jej koledzy, jest przekonana, że ich misja w Europie Wschodniej może przynieść jedynie bezpieczeństwo temu regionowi.
A ona, wstępując do armii, poświęciła się, żeby działać dla ludzi, których kocha i o których ma się troszczyć. Także dla ludzi w Europie. – Uważam, że warto poświęcić się trochę i robić to, co ja będę robić w Polsce. Myślę, że ta misja jest tego warta – mówi dziewczyna.
Co szeregowa Abrianna Archuleta chciałaby powiedzieć Polakom na powitanie?
– Chcę im powiedzieć, że przyjeżdżam, by chronić ich i pomagać, kiedy będą potrzebować mojej pomocy. I wiem, że będę mogła liczyć na ich pomoc, kiedy ja będę potrzebować pomocy. Hej, potrzebujecie mnie? Więc jestem.