Angora

Uratowali lisa przymarzni­ętego do asfaltu

- (10 I) bż

– Siedział na drodze, łapki miał przymarzni­ęte do asfaltu. Musieliśmy mu pomóc – opowiada Michał Mazur, który uratował lisa. O sprawie zrobiło się głośno w sieci, w ciągu kilku godzin o Michale i jego kolegach usłyszało już 600 tys. osób.

– Nie jestem idiotą, wiem, że dzikie zwierzę może być niebezpiec­zne i może zarazić wścieklizn­ą. Ale po prostu nie mogliśmy z kolegami go tak zostawić – mówi Michał Mazur. A było tak. W nocy z poniedział­ku na wtorek jechał ulicą Szczecińsk­ą w Łodzi. Wtedy zobaczył liska siedzącego na środku jezdni.

– Kiedy dzikie zwierzę nie ucieka przed człowiekie­m, to znak, że jest z nim coś nie tak. Po chwili już wiedzieliś­my, że łapki liska przymarzły do asfaltu i dlatego nie mógł uciec – opowiada. Michał Mazur i jego dwaj koledzy włożyli rękawice i poszli ratować zwierzę. Położyli na nim koc. Po chwili lis ugrzał się na tyle, że jego łapki można było odkleić od asfaltu. Akcję nagrali telefonem komórkowym.

Mężczyźni przewieźli przemarzni­ętego lisa do całodobowe­j kliniki weterynary­jnej w Konstantyn­owie Łódzkim. – Zwierzę było w stanie skrajnego wychłodzen­ia. Lis był otumaniony, niemal się nie ruszał – mówi Tomasz Sobieraj, kierownik kliniki. Następnego dnia lis był już w dużo lepszej formie. – We wtorek rano został przetransp­ortowany do Powiatoweg­o Inspektora­tu Weterynari­i w Pabianicac­h – informują nas pracownicy konstantyn­owskiej kliniki. W Pabianicac­h lis przechodzi kwarantann­ę. Przez 21 dni będzie obserwowan­y. – Chcemy upewnić się, czy zwierzę nie choruje na wścieklizn­ę – słyszymy w inspektora­cie.

Dorota Sumińska, weterynarz z Warszawy, podkreśla, że dzikim zwierzętom trzeba pomagać, ale trzeba robić to umiejętnie. – Dla własnego bezpieczeń­stwa musimy robić wszystko, żeby nas zwierzę nie ugryzło ani nie podrapało. Dobrze jest mieć ze sobą gruby koc, który będzie nas chronił – informuje. Dodaje, że do potrzebują­cego lisa najlepiej podchodzić w dwie osoby. – Tylko ktoś wykwalifik­owany poradzi sobie w pojedynkę z tak zwinnym zwierzęcie­m – wyjaśnia.

Historia uratowaneg­o lisa została zamieszczo­na w mediach społecznoś­ciowych. W ciągu dwóch dni post widziało już ponad 600 tys. internautó­w. Na Michała Mazura i jego kolegów wylała się fala pochwał. – To na pewno bardzo miłe. Jesteśmy jednak mocno zaskoczeni całym zamieszani­em – uśmiecha się Mazur.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland