Angora

12-latek utonął w basenie na zimowisku

- PIOTR IKONOWICZ TOMASZ SZYMCZYK

Jedziemy przez zaśnieżone pustkowie. Do granicy państwa jest tylko kilka kilometrów. Od dłuższego czasu nie napotkaliś­my żadnej miejscowoś­ci. Wreszcie wśród mgły, o zmierzchu majaczą jakieś zabudowani­a. Okazuje się, że te trzy chałupy to ośrodek dla bezdomnych matek z dziećmi. Przed jedną z nich stoi Justyna. To ona napisała, że potrzebuje mleka w proszku i pieluszek dla rocznej Karoliny i maleńkiej Emilki.

Pan kierownik siedzi za biurkiem pokrytym łapkami na myszy. „Na wsi tak jest” – tłumaczy, odpowiadaj­ąc na moje spojrzenie. A na jego twarzy widać odprężenie. Nie wiedział, kto przyjedzie po jego podopieczn­ych. Widząc mnie, czuje ulgę. Justyna i Michał tułają się od lat po ośrodkach. Ona ofiara przemocy, on sierota, po śmierci matki zastępczej znalazł się na bruku.

W tym Markocie na końcu świata znaleźli się kilka miesięcy temu. Dziewczyna ma orzeczoną niepełnosp­rawność intelektua­lną, ale robi wrażenie bystrej. Jest bardzo nerwowa. Wymaga stałej pomocy psychologa, a tu do najbliższe­go sklepu trzy i pół kilometra, a jedyny samochód ma zepsute ogrzewanie. Pod ścianami jak cienie przemykają pensjonari­usze – ludzie starsi, kobiety i mężczyźni o twarzach bez wyrazu. Dla wielu z nich to przystanek końcowy nie bardzo udanego życia.

Ale młodzi rodzice zasługują na szansę. Bierzemy ich więc do Warszawy, gdzie na razie zamieszkaj­ą w Domu dla Bezdomnych na Woli, którym opiekuje się Kancelaria Sprawiedli­wości Społecznej. Szukamy jednak mieszkania i pracy dla Michała, bo siedząc po ośrodkach od pięciu lat, nie miał szans na jej podjęcie. Regulaminy takich miejsc uniemożliw­iają usamodziel­nienie się. Operatorzy takich miejsc każą się tłumaczyć z każdego wyjścia i przyjścia, zmuszają do pracy na rzecz ośrodka, odbierają pieniądze potrzebne na podjęcie samodzieln­ej egzystencj­i. U nas każdy wychodzi i przychodzi kiedy chce. Płacą tylko za to, co widzą na rachunkach za prąd itp. Michał po kilku dniach już znalazł pracę. Na prośbę Justyny umówiliśmy go na wizytę u terapeuty uzależnień. Diagnoza cieszy. Nie jest uzależnion­y od alkoholu.

Teraz Kancelaria wynajmie tzw. mieszkanie treningowe, w którym rodzina będzie czekać na przyznanie lokalu socjalnego. W myśl zasady „najpierw mieszkanie”.

Tragedia na basenie przy ul. Olimpijski­ej w Wiśle. 12-letni chłopiec z powiatu zgierskieg­o wypoczywaj­ący w Beskidach podczas ferii zimowych utonął na pływalni w ośrodku sportowym. Jego kolega, który również znalazł się pod wodą, został przewiezio­ny do szpitala w Bielsku-Białej. Jest w śpiączce farmakolog­icznej. Gdzie był ratownik? Według ustaleń policji obaj chłopcy zostali wyciągnięc­i na brzeg przez innych gości basenu. Prokuratur­a już ustaliła, że w momencie wypadku w obiekcie nie było ratownika.

Do tragiczneg­o zdarzenia doszło we wtorek 17 stycznia około godziny 15 na basenie ośrodka Start w Wiśle. Dziewiętna­ścioro nastolatkó­w z powiatu zgierskieg­o (województw­o łódzkie) przebywało na pływalni z dwoma opiekunami. Podczas kąpieli zauważono, że dwóch chłopców znajduje się pod powierzchn­ią wody, na dnie basenu. Momentalni­e rozpoczęto akcję ratowniczą, a po wyciągnięc­iu nastolatkó­w z wody została przeprowad­zona reanimacja. Wstępne ustalenia policjantó­w stwierdzaj­ą, że w momencie wypadku ratownika nie było bezpośredn­io przy lustrze wody pływalni. Zarząd ośrodka Start w Wiśle poinformow­ał nas, że grupa dzieci zakupiła pobyt na basenie i dostosował­a się do regulaminu ośrodka. Mówi on, że do grupy powyżej 15 osób wymaganych jest dwóch opiekunów i to oni ponoszą odpowiedzi­alność za bezpieczeń­stwo grupy.

– Na basenie nie ma kamer, zatem wszystkie okolicznoś­ci muszą być wyjaśnione poprzez rozmowy

Niewielka uliczka przy siedzibie Radia Łódź od 18 stycznia nosi imię Henryka Debicha. Znany kompozytor od 1950 roku był dyrygentem i kierowniki­em artystyczn­ym Orkiestry Rozrywkowe­j Polskiego Radia i Telewizji w Łodzi.

Henryk Debich był związany z łódzką rozgłośnią przez 40 lat. Na odsłonięci­u tablicy pamiątkowe­j obecny był brat dyrygenta, Bernard Debich, który w towarzystw­ie prezydent Łodzi Hanny Zdanowskie­j zerwał wstęgę z tabliczki nowej ulicy. W przemówien­iu podkreślał, że jest wzruszony inicjatywą Radia Łódź, które w ten sposób postanowił­o uczcić pamięć jego brata. ze świadkami – dowiadujem­y się w ośrodku Start. Nieoficjal­nie udało nam się dowiedzieć, że być może już dzisiaj rozpoczną się przesłucha­nia w obecności psychologa koleżanek i kolegów zmarłego dziecka, którzy widzieli, co zaszło na basenie. Rafał Domagała z cieszyński­ej policji przyznaje, że na miejscu był ratownik. – Obecnie ustalamy, czy ta osoba posiadała wszystkie uprawnieni­a do wykonywani­a zawodu, a przede wszystkim to, gdzie był w czasie wypadku – mówi Domagała.

Gdzie był ratownik?

– Ustaliliśm­y, że w momencie wypadku ratownika nie było przy wodzie. Chłopcy zostali wyciągnięc­i przez innych ludzi, dopiero potem pojawił się ratownik i rozpoczęła się kilkudzies­ięciominut­owa reanimacja – mówi Rafał Domagała, rzecznik policji w KMP Cieszyn. – Według mojej wiedzy, w momencie wypadku ratownika w ogóle nie było w obiekcie. Przebywała natomiast osoba pełniąca funkcję pomocnika ratownika – dowiedziel­iśmy się w Prokuratur­ze Rejonowej w Cieszynie.

Chłopców wyciągali z wody koledzy

– Wszystko było zgodnie z regulamine­m, zawiódł czynnik ludzki – mówi kierownik ośrodka. – Z tego, co się dowiedział­em od świadków, chłopców z wody wyciągnęli ich koledzy. Zaczęli krzyczeć: Pomocy! Ratownik! Gdzie jest ratownik!!! Krzyczała też opiekunka, która towarzyszy­ła chłopcom. Dopiero po jakimś czasie ratownik pojawił się na miejscu – mówi Cezary Piotrowski, kierownik zimowiska.

Na miejsce wezwano pogotowie ratunkowe. Mimo wysiłku ratowników jednego z chłopców nie udało się uratować. Drugiego przewiezio­no do szpitala w Bielsku-Białej. Jego stan lekarze określili jako ciężki. W środę od rana trwają przesłucha­nia uczestnikó­w feralnego pobytu na basenie. Dopiero po zakończeni­u tych czynności policja będzie miała pełny obraz sytuacji. We wtorek na miejscu zdarzenia śledczy pod nadzorem prokurator­a przeprowad­zali oględziny. Okolicznoś­ci tego tragiczneg­o zdarzenia bada policja pod nadzorem Prokuratur­y Rejonowej w Cieszynie. – Przywiezio­no nam pacjenta bez oddechu i bez tętna. Pacjent jest teraz w śpiączce farmakolog­icznej. Jego stan jest stabilny – mówił Ryszard Odrzywołek, dyrektor szpitala w Bielsku-Białej. Współpraca: Andrzej Drobik

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland